Nowożytność (niem. Frühe Neuzeit, Frühmoderne / ang. early modern period = wczesny modernizm) to pojęcie z historii Europy, oznaczające epokę od początków renesansu do różnie definiowanego przełomu XIX wieku. Czasowe ramy nowożytności przyjmowane są na ogół zgodnie, chociaż różne wskazuje się cezury zamykające tę epokę. Zwykle są to, w kategoriach cywilizacyjnych rewolucja przemysłowa, w kategoriach filozoficznych koniec Oświecenia, a w kategoriach politycznych Rewolucja Francuska. Każda z nich jest właściwa i wszystkie wystąpiły na przełomie XVIII i XIX wieku, kończąc okres obejmujący w sztuce renesans, manieryzm, barok, rokoko i klasycyzm.
Ogromna ilość wspaniałych dzieł sztuki stworzonych przez cztery wieki nowożytności, przy ogromnym zróżnicowaniu stylistycznym i tematycznym (bo co może łączyć np. barokowe malarstwo Brouwera i Bouchera), wskazywałyby na to, że był to okres niesłychanie burzliwego życia intelektualnego i ważnych przełomów filozoficznych, które głęboko i to w skali masowej, przeorały myśl ludzką, uformowaną przez wieki mrocznego średniowiecza. Tymczasem podręczniki historii filozofii większą część nowożytności przebiegają chyłkiem, wspominając coś niecoś o neoplatońskim humanizmie i o Miacchiavellim, a na dłużej zatrzymują się dopiero przy klasykach Oświecenia (i to zwykle francuskiego, a nie szkockiego), które "dobremu dzikusowi" umożliwiło zbudowanie gilotyny - brzemienna w skutki społeczne i polityczne Reformacja, w kategoriach filozoficznych pozostaje nieistotną, wewnętrzną dyskusją chrześcijaństwa.
Tajemnicą fenomenu sztuki pozostanie to, że wielkie dzieła nie muszą być wynikiem gigantycznego wysiłku myśli, a wielcy artyści nie muszą być wielkimi filozofami. Sztuka nie jest świadectwem ludzkiej wiedzy, ale ludzkiej wiary i namiętności. Jeśli wizja artysty wynika z jego głębokiej wiary (nie chodzi tu o wiarę w znaczeniu religijnym, ale o antytezę wiedzy) i jeśli jego emocje sięgną zenitu (i, oczywiście, jeśli ma talent) na pewno powstanie wielkie dzieło. Nawet jeśli dzieło jest projekcją wizji całkowicie urojonej, nie przestaje być świadectwem epoki i jako takie jest cenniejsze i wiarygodniejsze od wszelkich innych świadectw.
Sztuka nowożytna odkrywa pewien wewnętrzny konflikt epoki, dla którego zrozumienia potrzebne jest "ustawienie proporcji".
Niezależnie od tego, jak oceniamy średniowiecze, trwało no tak długo, że wraz z tworzeniem stanowej struktury społecznej uformowało ono średniowieczną mentalność wszystkich stanów. Jej podstawą był udział wszystkich ludzi w hierarchicznym systemie zależności, w którym ograniczenie praw wasala równoważyły zobowiązania seniora. System ten uzyskał z biegiem historii sankcję religijną. W początkach nowożytności nie zaszły żadne wypadki, które mogłyby tę podstawową zasadę zmienić, ani nie uległa osłabieniu jej religijna sankcja.
Rozpoczynające epokę nowożytną wydarzenia o wymiarze historycznym, jak upadek Konstantynopola, wielkie odkrycia geograficzne, nowe prądy filozoficzne, odkrycia naukowe itp. nie miały żadnego wpływu na funkcjonowanie społeczeństwa, z wyjątkiem ich bezpośrednich uczestników, a zakresu ich oddziaływania nie powiększał istotnie wynalazek druku, bo i tak nie dotyczył on analfabetów (czyli ogromnej większości). Greccy uczeni, którzy z Konstantynopola przenieśli się na europejskie uniwersytety przewożąc ze sobą klasyków starożytności mogli mieć wpływ na najbliższe, uniwersyteckie otoczenie i to w długiej perspektywie czasowej (nawet w epoce internetu większość ludzi nie wie, czym zajmują się współcześni profesorowie), a antyczne dzieła i tak powielane były w średniowiecznych klasztornych skryptoriach. Oznacza to, że przypisywany całej epoce przełom dotyczył niesłychanie wąskiej grupy ludzi - uczonych i przede wszystkim artystów. Jednak to właśnie ta wąska grupa stworzyła wielką sztukę, a sztuka ta stała się jedynym powszechnie znanym świadectwem epoki i ukształtowała jej obraz.
Jeśli jednak sztuka nowożytna jest odzwierciedleniem nie powszechnej jeszcze, średniowiecznej duchowości, ale mentalności ówczesnej elity, to tym bardziej jest rzeczą niesłychaną, że przez czterysta lat artyści kolejnych pokoleń i stylów odwoływali się do kultury antyku - epoki, która wprawdzie pozostawiła wspaniałe dziedzictwo, ale z historycznego punktu widzenia była kompletnym anachronizmem, ponieważ jej bazą kulturową było wielobóstwo, a strukturalną niewolnictwo. Olśniewająca uroda antycznej rzeźby czy klarowność proporcji starożytnej architektury mogły być ideałem, natchnieniem, inspiracją, ale trudno zrozumieć powody, dla których dorośli ludzie i wybitni artyści wznosili humanistyczne hasła i z rosnącym uporem najpierw usiłowali "obudzić ducha antyku" (renesans), by skończyć na oklejaniu nowoczesnych budynków atrapami elewacji greckich i rzymskich świątyń (klasycyzm).
Tego paradoksu nie da się łatwo wytłumaczyć ani bezgranicznym zakłamaniem nowożytnych ideologii (chociaż były zakłamane bezgranicznie), ani rosnącą wrogością do chrześcijaństwa i papiestwa (bo większość teoretyków i artystów nowożytności to gorliwi chrześcijanie). Zresztą, nawet jeśli dominujący w sztuce (i w naturalny sposób wypalający się już) gotyk stworzył estetyczną monokulturę i krępował wyobraźnię artystów, w jego miejsce mogli oni zaproponować COŚ NOWEGO. Tymczasem nawet jeśli dzieła artystów renesansowych można jeszcze zinterpretować jako próbę samodzielnej interpretacji antyku, to marsz w kierunku klasycyzmu jest już kompletnym regresem i wręcz niewolniczą "kalkomanią".
I tu zbliżamy się chyba - jeśli nie do odpowiedzi, to przynajmniej - do prawidłowego sformułowania problemu. Co powodowało i powoduje nadal, że od zmierzchu średniowiecza sztuka europejska nie stworzyła żadnej trwałej alternatywy dla gotyku i nawet postmodernistyczni architekci przyklejają do swoich budowli antyczne kolumny?
Tym, którzy chcą problem drążyć na własną rękę zwracam uwagę na niemiecko- i anglojęzyczną nazwę epoki – wczesny modernizm. |