Historia architektury rozumiana jako następstwo kolejnych etapów rozwoju to jedno, a historia architektury rozumiana jako zapis tych etapów to rzecz zupełnie inna, a to dlatego, że architekturę tworzą architekci, a historię architektury piszą krytycy architektury i sztuki. U początków każdej architektury leży koncepcja, a potem architekci, mniej lub bardziej świadomie znajdują odpowiednie środki wyrazu i tworzą nowe dzieła. Historia architektury powstaje w odwrotnej kolejności - najpierw są dzieła, dopiero potem krytycy odnajdują w nich jakiś wspólny mianownik, rozpoznają źródła inspiracji, tworzą teorie i klasyfikacje.
Architektura to fakty, historia architektury to zawsze interpretacja faktów.
Z wielu względów tak się stało, że historia architektury XX wieku jest historią klasycznego (funkcjonalistycznego) modernizmu i jego pozornej antytezy - postmodernizmu, obok których rozwijały się własnym rytmem inne kierunki. Kierunki te w okresie ich krótkiego rozkwitu mogły nawet dominować, ale z biegiem czasu zostały zepchnięte na margines, ponieważ na kilka dziesięcioleci rozwój architektury określiło specyficznie ukształtowane myślenie modernistyczno-funkcjonalistyczne.
Modernistyczny funkcjonalizm podniesiono niemal do rangi religijnej doktryny, i to kosztem deprecjonowania kierunków alternatywnych. Manifestem tego trendu był "Ornament i zbrodnia" Adolfa Loosa. Siła praktycznego oddziaływania modernizmu wzrosła gigantycznie w wyniku "historycznego przypadku", jakim była wojna światowa, która spowodowała emigrację klasyków modernizmu do Stanów Zjednoczonych. W wyniku ich działania powojenna architektura amerykańska odegrała taką rolę, jaką odegrał w sztukach czystych ekspresjonizm abstrakcjonistyczny Jacksona Pollocka - stała się drogowskazem.
Modernistyczna koncepcja urbanistyczna (Karta Ateńska) poniosła fiasko, a formalny język geometrycznego abstrakcjonizmu okazał się dla architektury przemysłowej zbyt wyrafinowany - ogłoszono więc upadek modernizmu, ale wyjścia z programowego impasu nie próbowano znaleźć wracając do punktu wyjścia wprost. Powrócono do niego nie-wprost. Postmodernistyczne przeprosiny z ornamentem odbyły się w groteskowej scenografii Las Vegas - miasta-kasyna zbudowanego przez gangsterów. Adolf Loos śmieje się zza grobu z "dekorowanej budy" Roberta Venturiego, a Frank Gehry śmieje się z nich obydwóch i z architektury. Nie śmieją się tylko historycy architektury, bo - trudno przyznać, ale - i Loos i Venturi i Gehry mają rację. |