PIERWSZE LEWICOWE WIZJE PORZĄDKU SPOŁECZNEGO
Pierwszy program polityczny lewicy, sformułowany przez Marksa był prosty - zlikwidować w drodze dyktatury proletariatu (a więc przy zastosowaniu terroru) klasę kapitalistów przez pozbawienie jej własności środków produkcji, a w przypadku oporu przez jej likwidację fizyczną. Marksizm nie stworzył konkretnego planu zarządzania gospodarką i wydajnego systemu produkcji. Władzę przejąć miał teoretycznie proletariat, ale kierować społeczeństwem miała partia awangardy proletariatu, a więc zawodowi rewolucjoniści. Z teorii marksistowskiej można wysnuć ogólny wniosek, że zarówno własność, zarządzanie produkcją jak i podział dóbr powinny mieć charakter kolektywny, co nieuchronnie musi prowadzić albo do chaosu, albo do powstania tak czy inaczej nazwanego kierownictwa, czyli elity zarządzającej i rządzącej, ponieważ - co najważniejsze - ktoś musiałby przecież zająć się produkcją, a produkując nie miałby czasu ani na kierowanie, ani na dzielenie dóbr.
Koncepcja "wspólnego podziału dóbr" była i jest oczywistą fikcją, ponieważ o bezpośredniej, kolektywnie uzgadnianej dystrybucji można mówić wyłącznie w przypadkach kolektywów niewielkich, a więc na poziomie pojedynczego zakładu pracy czy gospodarstwa rolnego, gdzie wszyscy mają możliwość ocenić wzajemnie wkład pracy i udział w dobrach. Na każdym wyższym poziomie dobra wchodzą do ogólnej puli, nikt nie jest w stanie określić, co zostało przez kogo wytworzone, jakie są stosowane zamienniki (jedni produkują chleb, a inni karabiny) i prędzej czy później musi dojść do podejmowania decyzji arbitralnych przez osoby sprawujące funkcje kierownicze. Zastosowanie tzw. gospodarki planowej, to jest takiej, w której ilości produkcji i ceny wyrobów nie reguluje rynek, ale są one określane i bilansowane z góry nie wymaga komentarza, ponieważ historia wykazała całkowitą absurdalność, a przede wszystkim niewydolność takiego systemu.
Ma on jednak jedną oczywistą zaletę z punktu widzenia grup sprawujących władzę. Tylko one mają rozeznanie w rzeczywistej ilości dóbr i tylko one mają wpływ na ich dystrybucję. Wadą gospodarki planowej jest to, że władza ma całkowitą kontrolę nad systemem prowadzącym do nędzy.
Doświadczenia XIX-wiecznego ruchu robotniczego, legalizacja ruchu związkowego (w Anglii od 1872 r.), oraz stopniowe wprowadzanie pod naciskiem nurtów reformatorskich i strajków ustawodawstwa chroniącego pracę (czas pracy, ubezpieczenia, urlopy - w Niemczech ustawodawstwo Bismarckowskie z lat 80-tych XIX wieku) zmieniły taktykę głównego nurtu socjalistycznego w kierunku reformistycznym, który nie rezygnował z socjalistycznych celów (społeczna własność środków produkcji i gospodarka planowa), ale wykluczał zmianę systemu w drodze rewolucji. Zmiana miała nastąpić w toku walki parlamentarnej i stopniowego przekształcania systemu.
Zmiana ta przyspieszona została przez bardzo ważne dokumenty - przede wszystkim przez encyklikę papieża Leona XIII z 1891 r. Rerum novarum. W encyklice tej Kościół po raz pierwszy oficjalnie potępił zarówno system kapitalistyczny za ignorowanie praw pracowniczych, jak i wszelkie odmiany komunizmu i socjalizmu dążące do zniesienia własności prywatnej. Po raz pierwszy sformułowana została zasada solidaryzmu społecznego, oraz wsparty chrześcijańskimi zasadami moralnymi nakaz traktowania państwa jako wspólnego dobra.
Encyklika Rerum novarum stała się podstawą ideologii chrześcijańskiej demokracji (chadecji), która stała się dominującą siłą w zachodniej Europie i stworzyła powojenne państwa dobrobytu, zanim nie uległa marginalizacji w wyniku rewolucji kontrkulturowej lat 60-tych XX wieku (chadecja stała się ofiarą właśnie skutków tego dobrobytu, ale o tym dalej).
Pojawienie się nurtu reformistycznego w socjalizmie doprowadziło do krańcowej polaryzacji w ramach całego ruchu robotniczego, przede wszystkim między socjalizmem i komunizmem, dwiema wówczas bardzo bliskimi sobie ideologiami, opierającymi sie na marksizmie (nawet reformistyczna socjaldemokracja niemiecka oficjalnie zrezygnowała z marksizmu dopiero w 1959 r.). Powodem konfliktu było to, że taktyka reformistyczna zmuszała przywódców ruchu robotniczego do zabiegania o poparcie proletariatu w wyborach, a to zależało od rzeczywistej skuteczności ich działań, natomiast osłabiała wpływ marksistów zmierzających do radykalizacji proletariatu i przejęcia całkowitej i niczym nie kontrolowanej władzy siłą.
Wpływ marksizmu został i tak znacznie osłabiony przez znaczny wzrost wpływu Kościoła, co doprowadziło do ostatecznego załamania się ideologii klasycznego marksizmu. Na czym ona polegała.
TAKTYCZNY SCHEMAT MARKSIZMU KLASYCZNEGO
Uważany za filozofa, ale będący przede wszystkim ideologiem i zawodowym rewolucjonistą Karol Marks stworzył w 1848 r. wraz ze swym współpracownikiem Fryderykiem Engelsem program przejęcia władzy wyłożony w tzw. Manifeście Komunistycznym, w rzeczywistości zatytułowanym Manifest Partii Komunistycznej. Program ten, uzasadniony w szeregu szczegółowych prac teoretycznych sprowadzał się do następującego schematu:
1. W systemie kapitalistycznym toczy się walka między dwiema antagonistycznymi klasami - właścicielami środków produkcji, czyli kapitalistami i pozbawionymi własności robotnikami najemnymi, czyli proletariatem.
2. Z jednej strony niepohamowana zachłanność kapitalistów dysponujących bogactwem i państwowym aparatem terroru, z drugiej zaś nadmierna liczebność proletariatu (była to siła napływająca w epoce industrializacji ze wsi do miast i bardzo szybko się reprodukująca), brak wykształcenia, brak organizacji i otumaniający wpływ religii, powodowały, że proletariat zmuszony był do podejmowania pracy na każdych warunkach i nie potrafił przeciwstawić się kapitalistycznej eksploatacji.
3. Konflikt między tymi klasami jest nierozwiązywalny, ponieważ kapitaliści nie zrezygnują dobrowolnie z eksploatacji taniej siły roboczej, a wszelkie próby zmiany status quo stłumią terrorem.
4. Proletariat, będąc "klasą w sobie", ale nie będąc "klasą dla siebie" nie jest świadomy swojej siły i nie potrafi użyć jej do obalenia niesprawiedliwego systemu.
5. Dla obrony swoich interesów proletariat musi zdobyć świadomość własnej siły, oswobodzić się spod paraliżującego wpływu religii, zrozumieć, że konflikt z kapitalistami jest nieusuwalny i że jedynym jego rozwiązaniem jest likwidacja klasy wyzyskiwaczy przez pozbawienie ich własności środków produkcji.
6. Ponieważ kapitaliści na pewno nie zechcą zrezygnować ze środków produkcji i zagrabionego bogactwa dobrowolnie, konieczne jest odebranie im tej własności siłą. Wprawdzie Marks, przewidując użycie siły do pozbawienia kapitalistów własności środków produkcji nie twierdził jednoznacznie, że kapitalistów trzeba koniecznie zabić, ale logika rewolucji pozwala na przewidywanie takiego działania. Zabijanie jako nie tylko nieuchronną, ale zalecaną metodę dyktatury proletariatu oficjalnie proklamowali dopiero następcy Marksa - Bucharin, Trocki i Lenin.
7. Uświadomienie proletariatu jego historycznej roli i rewolucyjnego potencjału, oraz kierowanie rewolucją jest zadaniem najbardziej uświadomionej jego części - komunistów.
8. Pierwszym warunkiem powodzenia rewolucji jest zjednoczenie proletariatu i to zjednoczenie musi mieć zasięg międzynarodowy (światowy). Wynika to z faktu, że wspólnotę klasową wyznacza stosunek do środków produkcji, taki sam w całym świecie kapitalistycznym, natomiast wszelkie inne kryteria (np. narodowe, wyznaniowe itp.) prowadzą do podziałów proletariatu.
9. Drugim warunkiem powodzenia rewolucji jest wspólne, ogólnoświatowe kierownictwo, które sprawować ma międzynarodowa partia komunistyczna. Ta partia ma koordynować działania partii komunistycznych w poszczególnych krajach, kierując się zasadami internacjonalizmu, czyli podporządkowania wszelkich innych interesów (np. narodowych) interesowi klasowemu proletariatu.
10. Rewolucja może wybuchnąć w najbardziej rozwiniętych krajach uprzemysłowionych, ponieważ w tych krajach sprzeczności klasowe staną się najostrzejsze.
11. Po wybuchu rewolucji nastąpi okres tzw. dyktatury proletariatu, w którym pozbawi on kapitalistów środków produkcji i przejmie wszystkie instytucje państwowe.
12. Ponieważ wyznacznikiem klasy społecznej jest stosunek do własności środków produkcji, likwidacja prywatnej własności środków produkcji spowoduje likwidację klas społecznych. Powstanie więc system bezklasowy. Ponieważ podstawa niesprawiedliwości społecznej jest istnienie klas i eksploatacja klasy przez klasę, w systemie bezklasowym zlikwidowana będzie niesprawiedliwość społeczna.
13. Ponieważ państwo w systemie kapitalistycznym służy utrzymywaniu proletariatu w zniewoleniu, jego eksploatacji i ochronie interesów kapitalistów, z chwilą likwidacji klas państwo traci rację bytu i - obumiera.
To jest kwintesencja klasycznego marksizmu:
Jest ofiara - proletariat, jest kat - kapitalista (system, państwo, kościół), jest krzywda - wyzysk, jest obrońca - komuniści, jest sposób na rozwiązanie problemu - zabić kapitalistę, zlikwidować system, zniszczyć religię.
Trudno ocenić, jakie były rzeczywiste intencje klasyków marksizmu - ile było w ich ideologii rzeczywistej (nawet jeśli infantylnej) troski o polepszenie losu rzeczywiście nieludzko eksploatowanego proletariatu, a ile wykalkulowanej z zimną krwią taktyki dojścia do władzy po trupach zrewoltowanego tłumu. Z dzisiejszej perspektywy możemy tylko stwierdzić, że pierwsza praktyczna próba realizacji marksizmu doprowadziła do największego ludobójstwa w dziejach ludzkości i do nędzy i upodlenia wielu generacji.
Ponieważ marksizm zakładał przejęcie władzy siłą, nie poświęcał wiele uwagi kwestiom kultury, z wyjątkiem oczywiście programowego ateizmu i antyklerykalizmu, ale to były postawy już w XIX wieku mało oryginalne. Obszerniejsze uzasadnienie ideologiczne i kulturowe sformułował dopiero Fryderyk Engels w pracy "Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa" z 1884 r. (Marks zmarł w 1873 r.). W dalszym ciągu jednak nie można jej traktować jako manifestu antykultury traktowanej jako główne narzędzie walki politycznej. Na taką teorię trzeba było poczekać na pierwszą klęskę komunizmu realnego w Rosji, w 30-tych latach XX wieku.
Oferta, jaką przedstawili marksiści proletariatowi była klasyczną "oferta łatwą". Nie ma w niej mowy o tym, że ktoś jednak będzie musiał po zwycięstwie rewolucji organizować produkcję, ktoś będzie wyprodukowane dobra dzielić, a przede wszystkim, że ktoś będzie musiał pracować.
PIERWSZE ROZCZAROWANIE ANTYKULTURY - PROLETARIAT PRZEMYSŁOWY
Proletariat nie spełnił nadziei marksistów, ponieważ celem proletariatu była wprawdzie poprawa warunków pracy i likwidacja wyzysku, ale było nim przejęcie władzy (tego chcieli marksiści, a nie proletariat), ani tym bardziej likwidacja systemu tworzącego miejsca pracy.
W drugiej połowie XIX wieku proletariat mógł się przekonać, że organizując się i wywierając siłową presję (strajki) jest w stanie wymóc korzystne zmiany w ustawodawstwie (czas pracy, ubezpieczenia, urlopy). Jednocześnie poziom technologiczny produkcji na tyle się zmienił, że pojawiło się zapotrzebowanie nie tylko na prostą, fizyczną siłę roboczą, ale na pracę wykwalifikowaną, a ponieważ takiej fachowej siły roboczej było mało, kwalifikacje umożliwiały otrzymanie wyższego wynagrodzenia. Tak więc obok zorganizowanej siły pojawił się dodatkowy mechanizm polepszenia sytuacji ekonomicznej - kwalifikacje.
Trudno przecenić wpływ tego doświadczenia na proletariacką mentalność, ponieważ nawet jeśli robotnik sam nie dysponował wysokimi kwalifikacjami i musiał pogodzić się z koniecznością wykonywania prac niskopłatnych (i równoczesnym ekonomicznym awansem tych, którzy kwalifikacje mieli), doskonale rozumiał, że kwalifikacje te mogą zdobyć jego dzieci.
Kolejnym doświadczeniem proletariatu było to, że poziom kwalifikacji wprowadzał podział w ramach samego proletariatu. Ci, którzy dzięki kwalifikacjom mogli otrzymać wyższe wynagrodzenia mogli zapewnić lepsze warunki życia swoim rodzinom i kształcić swoje dzieci i dlatego bardziej skłoni byli do akceptacji systemu, a obejmując stopniowo najniższe nawet stanowiska kierownicze (na poziomie np. brygadzisty) zaczynali lepiej rozumieć logikę rządząca podziałem ról w skomplikowanym systemie-ekonomiczno społecznym. Fakt, że w ramach samego proletariatu wyodrębniały się zawody i stanowiska obejmowane przez proletariacką "arystokrację" podważał ideologiczny, marksistowski podział na antagonistyczne klasy wyzyskiwanych i wyzyskiwaczy.
W ideologii marksistowskiej jest jeszcze jeden bardzo ważny wątek, który zraził do niej proletariat. Jest nim stosunek do rodziny.
W Manifeście komunistycznym (1848), a szczególnie w pracy Engelsa "Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa" z 1884 r. rodzina (i jej ewolucja) przedstawiona jest nie jako wartość pozytywna, nie jako środowisko, w którym człowiek realizuje swoje życiowe cele (nawet jeśli nie wszystkie), ale jako wynik przekształceń stosunków własnościowych i narzędzie zniewolenia kobiety i dzieci przez mężczyznę. Rodzina w ujęciu klasycznego marksizmu jest miniaturą systemu kapitalistycznego, w którym role kapitalisty pełni mężczyzna, a role ciemiężonego i gwałconego proletariatu kobieta.
Prawdą jest, że warunki ekonomicznej nędzy zmuszającej do pracy dzieci i skazującej wielosobowe rodziny do gnieżdżenia się w jednej izbie, a kobiety do pracy zawodowej i wypełniania "nadliczbowych" obowiązków domowych były skandaliczne i nie sprzyjały rozwojowi subtelnych uczuć rodzinnych. Jednak redukowanie roli rodziny wyłącznie do wymiaru "własnościowo-eksploatacyjnego" i postulat likwidacji rodziny (a szczególnie utrwalanej przez religię rodziny monogamicznej) jako instytucji społecznej, nawet w rzeczywistości XIX wiecznej odbierany był jako brutalny zamach na jedyne miejsce, w którym robotnik mógł poczuć się człowiekiem.
Atak na rodzinę, stanowiącą najmniejszą komórkę życia społecznego i określającą społeczne role jej członków był, nawet bardziej niż atak na religię, pierwszym świadectwem antykulturowego charakteru marksizmu. Być może dlatego właśnie proletariat odmówił poparcia komunistom i rewolucja nie wybuchła w żadnym z krajów uprzemysłowionych. Nie oznacza to, że komunizm zmienił swój program. I to jest podstawą do snucia pewnych logicznych wniosków.
Otóż jeśli w środowiskach zmierzających do wyzwolenia proletariatu (właściwie wszyscy aktywiści socjalistyczni i komunistyczni wywodzili się ze środowisk mieszczańskich, a tylko wśród anarchistów liczący się udział miała arystokracja) rzeczywistym celem była poprawa jego sytuacji społecznej i ekonomicznej, to po doświadczeniach drugiej połowy XIX wieku najbardziej radykalne nurty, czyli komuniści, powinny dojść do wniosku, że skuteczniejszym sposobem osiągnięcia tego celu są reformy systemu, a sposobem ew. przejęcia władzy jest walka parlamentarna. Taka rewizja taktyki miała rzeczywiście miejsce w znacznej części ruchu socjalistycznego (chadecy z zasady byli reformistami), nie nastąpiła jednak u marksistów, dla których konieczność dokonania rewolucji była bezdyskusyjna.
Z drugiej strony nie jest możliwe, aby teoretycy komunizmu (Engels był znacznie wnikliwszy i lepiej wykształcony od Marksa) nie znali ówczesnych historycznych i historiozoficznych opracowań podsumowujących doświadczenia wcześniejszych rewolucji - od Rewolucji Francuskiej do Komuny Paryskiej i skutków procesów, jakie rewolucja musi uruchomić bez względu na intencje rewolucjonistów.
Jeśli więc w ideologii marksistowskiej rewolucja pozostała hasłem niezmiennym, to oznacza, że jej najważniejszym celem było to, co rewolucja niewątpliwie - przejęcie pełnej, niczym nie kontrolowanej władzy.
KOMUNIZM PRAKTYCZNY - BOLSZEWIZM

< Plakat propagandowy z 1917 r. przedstawiający sojusz demokratów rosyjskich i amerykańskich
"Iwan - Wuj Sam".
W 1917 r., w trakcie I wojny światowej, w Rosji wybuchła tzw. rewolucja lutowa, która doprowadziła do obalenia cara Mikołaja II. Nie była to rewolucja proletariacka. Jej bezpośrednią przyczyną były klęski frontowe armii rosyjskiej nieudolnie dowodzonej przez cara. Inicjatorami przewrotu byli spiskowcy z kręgów dworskich, a ich celem zmiana na carskim tronie. Zanim jednak rozpoczął się przewrót, w Rosji wybuchły strajki robotnicze domagające się podwyżek płac (Zakłady Putiłowskie w Petersburgu), po których tysiące robotników wyrzucono z pracy. Pogorszenie zaopatrzenia spowodowało rozszerzenie się fali strajkowej i użycie przeciwko demonstrantom wojska. Wojsko w znacznej części odmówiło tłumienia protestów. Buny żołnierzy umożliwił demonstrantom uwolnienie więźniów z Twierdzy Pietropawłowskiej, oraz typową dla każdej rewolucji grabież mienia. Zorganizowana na polecenie cara karna ekspedycja zakończyła się fiaskiem, znaczna cześć żołnierzy przeszła na stronę demonstrantów. W marcu 1917 r. car Mikołaj II abdykował na rzecz młodszego brata, ale ten nie przyjął korony i władzę objął Tymczasowy Komitet Dumy.
Jeśli nie liczyć ofiar w samym Piotrogrodzie (1000-1500 osób), monarchia w ogromnym imperium upadła w ciągu kilku dni bez większego oporu.
Po upadku caratu o władzę konkurował Rząd Tymczasowy (powstał z przekształcenia Komitetu Dumy), oraz rewolucyjna Rada Piotrogrodzka kierowana przez socjaldemokratów i związanych z ruchem chłopskim tzw. eserowców (socjalistów-rewolucjonistów).
Rząd Tymczasowy ogłosił program demokratyczny (amnestia, wolne wybory, wolność prasy i stowarzyszeń) i kontynuował wojnę, nie chcąc zawrzeć rozejmu z Niemcami.
W tej sytuacji niemieckie dowództwo (za zgodą MSZ i cesarza) umożliwiło powrót do Rosji przebywającemu na emigracji w Szwajcarii Włodzimierzowi Leninowi i grupie jego współpracowników, wyposażając go w znaczne środki finansowe (szczegóły tej akcji owiane są tajemnicą, a ujawnione dokumenty bywają kwestionowane, jednak bezsporny jest sam fakt umożliwienia grupie Lenina przejazdu w zaplombowanym wagonie przez Niemcy i pomoc finansowa). Celem Niemców było doprowadzenie przez Lenina do separatystycznego pokoju między Rosją a Niemcami. Lenin był jednak przede wszystkim marksistą i zawodowym rewolucjonistą, a jego celem była rewolucja proletariacka.
Po powrocie do Rosji Lenin ogłosił tzw. tezy kwietniowe, w których zapowiadał wybuch rewolucji proletariackiej. Rząd Tymczasowy ujawnił fakt finansowania działalności Lenina przez Niemców, zdelegalizował partię bolszewików. Lenin ukrył się w Finlandii, a kierownictwo nad bolszewikami objął Lew Trocki.
We wrześniu Rząd Tymczasowy oficjalnie ogłosił wprowadzenie systemu republikańskiego, ale pogarszająca się sytuacja na froncie, kryzys gospodarczy, wzrost przestępczości itp. sprzyjały destabilizowaniu sytuacji. W październiku Lenin wrócił do Rosji, a Biuro Polityczne Komitetu Centralnego partii bolszewików zadecydowało o rozpoczęciu powstania zbrojnego. W zrewoltowanym Petersburgu (bo rewolucja miała miejsce w Petersburgu, a nie w całej Rosji) siedziba Rządu Tymczasowego - Pałac Zimowy - zajęta została przez bolszewików niemal bez oporu, a jego premier, Aleksander Kiereński uciekł do Pskowa.
W tej krótkiej historii rosyjskiej rewolucji najciekawsza jest historia Zgromadzenia Ustawodawczego, tzw. Konstytuanty.
Konstytuanta powstała w wyniku porozumienia zawartego po rewolucji lutowej 1917 r. przez Komitet Tymczasowy Dumy Państwowej a Piotrogrodzką Radą Delegatów Robotniczych. Konstytuanta wyznaczyła termin pierwszych wolnych wyborów w Rosji na listopad 1917 r. Mimo, iz bolszewicy na początku listopada przejęli władzę, zgodzili się na przeprowadzenie wyborów licząc na uzyskanie znacznego poparcia wyborców (a więc oficjalnej legitymacji do sprawowania władzy). Jednak zdecydowane zwycięstwo w wyborach odnieśli "eserowcy" (380 miejsc) ad bolszewikami (168 miejsc). Kadeci (demokraci uzyskali 17 miejsc a tzw. mieńszewicy 18 miejsc).
W styczniu 1918 r. odbyło się pierwsze posiedzenie nowej Konstytuanty. Bolszewicy pozostający w mniejszości stłumili demonstracje popierające nowy sejm (bo konstytuanta to odpowiednik naszego sejmu), a następnie zażądali zatwierdzenia przez Konstytuantę wszystkich wcześniej wydanych, bolszewickich dekretów. Ponieważ ich wniosek został odrzucony większością głosów, bolszewicy opuścili obrady salę, a gdy "eserowcy" ogłaszali reformy (m.in. zniesienie prywatnej własności ziemi), wymusili przerwanie obrad. Następnego dnia bolszewicki rząd (Rada Komisarzy Ludowych) ogłosiła dekret rozwiązujący Konstytuantę i na tym zakończyła się krótka historia parlamentaryzmu rosyjskiego.
Warto podkreślić, że tzw. "eserowcy", czyli rosyjscy Socjaliści-Rewolucjoniści nie byli demokratami we współczesnym znaczeniu. Byli następcami tzw. narodników, środowiskowo wywodzili się przede wszystkim z inteligencji i drobnych urzędników, a ich bazę polityczną (target) stanowili chłopi. M.in. z tych względów doceniali wprawdzie znaczenie masowego ruchu robotniczego, ale bliższe im były poglądy anarchistów, postulujących zniesienie państwa, organizowanie niewielkich, samorządnych wspólnot i indywidualny terror jako metodę walki. Mimo to w programie ekonomiczno-społecznym nie było zasadniczej sprzeczności między bolszewikami a eserowcami (jedną z reform proponowanych przez eserowców było np. zniesienie prywatnej własności ziemi). Była natomiast inna zasadnicza sprzeczność - eserowcy skłonni byli zaakceptować polityczną walkę parlamentarną, marksiści dążyli natomiast do władzy pełnej i niczym niekontrolowanej.
CENTRALIZM DEMOKRATYCZNY I ŚWIATOWA REWOLUCJA
Porewolucyjna historia bolszewickiej Rosji, przekształconej w 1922 r. w Związek Radziecki (Sowiecki) jest jednym ciągiem morderstw i czystek ideologicznych (likwidacja wrogów wewnętrznych i zewnętrznych partii), społecznych (odkułaczanie) i etnicznych (przesiedlenia i zabijanie głodem). Nie będę jej tu omawiał (będzie to kiedyś tematem działu w portalu historycznym). Interesuje nas walka o władzę i kultura.
Mimo katastrofalnej sytuacji gospodarczej i wojny domowej, już w 1919 r. powołano do życia z inicjatywy Lenina tzw. Komintern, czyli Międzynarodówkę Komunistyczną. Komintern zrzeszał początkowo 19 partii socjalistycznych, które odpowiedziały pozytywnie na apel bolszewików. Część partii komunistycznych (np. francuska) powstała w wyniku rozłamu spowodowanego stosunkiem do Kominternu, którego jednym z warunków był tzw. centralizm demokratyczny.
Centralizm demokratyczny jest jednym z majstersztyków antykulturowej „nowomowy”.
Nowomowa to swoisty język używany przede wszystkim w przestrzeni publicznej, zbudowany z pojęć mających powszechnie i intuicyjnie zrozumiałe znaczenie (takie intuicyjne rozumienie pojęć jest cechę każdej kultury), zestawionych w kontekstach wykluczających to znaczenie (nowomowę opisał Orwell). Jeśli "centralizm" intuicyjnie rozumiany jest jako skupianie decyzji w gestii jednego podmiotu, a demokracja rozumiana jest jako współdecydowanie wielu podmiotów, to zbitka pojęciowa "centralizm demokratyczny" nie ma sensu. Mimo to centralizm demokratyczny stał się podstawą funkcjonowania systemu i całego ruchu komunistycznego.
W centralizmie demokratycznym „centralizm” oznacza precyzyjną hierarchię instancji, w której instancja wyższa upoważniona jest do wydawania poleceń instancji niższej, a instancja niższa ma absolutny obowiązek podporządkowania się instancji wyższej (tę zasadę sformułował Lenin już w 1902 r. w pracy "Co robić?"). Jednocześnie „demokratyzm” oznacza, że wszystkie decyzje podejmowane są przez gremia wybieralne, ale między zebraniami tych gremiów absolutną władzę sprawuje wąskie kierownictwo. Teoretycznie więc na każdym szczeblu gremia wybieralne mogą podejmować demokratyczne decyzje, ale zgodnie z zasada centralizmu musza podporządkować się decyzjom gremiów wybieralnych wyższej instancji i tak aż do samej góry hierarchii. Tak zdefiniowany centralizm demokratyczny oznacza w praktyce konieczność podporządkowania całego systemu decyzjom instancji najwyższej, która wprawdzie posiada swoje gremium wybieralne, ale w praktyce zarządzana jest przez jej wąskie kierownictwo (w PRL rządząca krajem PZPR rządzona była przez Komitet Centralny, którym rządziło wąskie Biuro Polityczne KC).
Ta zasada została przedstawiona bez żadnych niedomówień już w Manifeście Komunistycznym z 1848 r., nie ma więc w niej nic zaskakującego.
Oczywistym i jedynym celem powołania Kominternu było przygotowanie światowej rewolucji i podporządkowanie działań wszystkich partii komunistycznych jednej partii o zasięgu międzynarodowym (internacjonalizm). Również ta zasada przedstawiona została w Manifeście Komunistycznym, chociaż zapewne ani Marks ani Engels nie przewidywali, że centrala światowego ruchu komunistycznego znajdzie się w Moskwie, a np. niemieccy komuniści będą musieli wypełniać rozkazy płynące z Rosji, kraju ekonomicznie i cywilizacyjnie zacofanego.
PIERWSZY PODZIAŁ MARKSIZMU: ŹLI KOMUNIŚCI - DOBRZY MARKSIŚCI
Pierwszym impulsem do podziału w marksizmie było właśnie powołanie do życia Kominternu, likwidującego niezależność partii regionalnych i podporządkowującego je centrali moskiewskiej. Jednak podział ten nie miał charakteru ideologicznego, ale - nazwijmy to - kompetencyjno-prestiżowy. W gruncie rzeczy chodziło o to, że ci marksiści na Zachodzie (i na całym świecie, bo komuniści działali i w USA i w Japonii i w Australii), którzy odmówili podporządkowania się Kominternowi, w najmniejszym stopniu nie zmienili celów ideologicznych i również dążyli do rewolucji i przejęcia władzy w swoich krajach i potem na całym świecie, ale nie chcieli pogodzić się z tak skrajnym wasalizmem, jaki chciała narzucić im Moskwa. Poza tym trzeba pamiętać, że do końca lat 20-tych XX wieku wiedza w zachodniej Europie o komunistycznej rzeczywistości była niewielka, do rewolucji październikowej i pojawienia się w oficjalnej nomenklaturze słowa "komunizm" większość rewolucyjnych nurtów marksistowskich określana była mianem socjalistycznych, a sam Związek Radziecki miał w swojej nazwie określenie "socjalistycznych". Jakiekolwiek nie były przyczyny, powołanie Kominternu podzieliło ruch socjalistyczny na pro-sowiecki (nazywany od tej pory komunistycznym) i "niezależny", ale tylko w tym znaczeniu, że niezależny od dyktatu Kominternu, jednak zachowujący marksistowskie cele i ideologię.
Podział ten miał jednak ogromne znaczenie propagandowe, ponieważ im bardziej czytelny stawał się zbrodniczy charakter komunizmu sowieckiego, tym mniej szkodliwi, a nawet tym bardziej cywilizowani wydawali się marksiści "europejscy", którzy w gruncie rzeczy chcieli wprowadzić taki sam komunizm (bo komunizm jest tylko jeden), ale sterowany nie z Moskwy (bo to im wyznaczało pozycję wasali), ale z Paryża, Berlina, Londynu i Brukseli, bo wtedy prawdziwa władza byłaby w ich rękach.
Walka o władzę między komunistami była zawsze walką na śmierć i życie. Wystarczy przejrzeć historię czystek w aparatach partyjnych wszystkich partii komunistycznych na świecie. Wszędzie podstawową metodą było zabijanie. Stalin wyrzucił Trockiego z Rosji w 1928 r., bo wtedy Trocki miał jeszcze znaczne poparcie w aparacie partyjnym i wówczas Stalin nie mógł go jeszcze zabić, ale cierpliwie poczekał aż do 1940 r. i wyrok został wykonany. I to przez ideowego Hiszpana.
Ten podział jeszcze się pogłębił po II wojnie światowej, gdy antykultura (czyli zachodnioeuropejski marksizm) szermująca hasłami nieograniczonej wolności stała się wręcz symbolem walki z komunistycznym totalitaryzmem. Do tego tematu wrócimy dalej.
CZŁOWIEK ZBYT NOWY
Związki z komunizmem modernistycznej awangardy, obejmującej również anarchistyczny dadaizm, trwały krótko i zakończyły się w wielu wypadkach tragicznie. W okresie rewolucji i tuż po niej sojusznikiem komunistów był każdy nurt, który umożliwiał najpierw destabilizację istniejącego systemu, a potem wykorzenienie społeczeństwa z tradycyjnej kultury. Wszystko, co rozmontowywało tradycyjne wzorce, a szczególnie wszystko, było antyklerykalne i antyreligijne, było traktowane jako sprzymierzeniec. Celem było bowiem stworzenie nowego człowieka, ale najpierw trzeba było zniszczyć „człowieka starego”.
Z drugiej strony wielu artystów, nawet wybitnych, nie było w stanie zrozumieć toczących się procesów historycznych. Idee nowego społeczeństwa i nowej sztuki było obecne w całej kulturze początków XX wieku i wiele z nich nie miało źródeł ideologicznych, ale wyrastało z poszukiwań filozoficzno-estetycznych. Fakt, że wielu artystów podejmowało skrajne eksperymenty formalne, jak np. kubiści czy pierwsi abstrakcjoniści, nie miało nic wspólnego z polityką, natomiast wiele wspólnego z istotnym przełomem, jaki miał miejsce w nauce i kulturze. Wiele nurtów awangardowych, przede wszystkim abstrakcjonizm, wyrastało z poszukiwania tzw. "nowej duchowości" i wiązało się z bardzo popularną wówczas teozofią (Kandinsky, Mondrian), a np. suprematyzm był sztuką w najdosłowniejszym znaczeniu religijną (chociaż oczywiście nie związaną z konkretnym wyznaniem). Niewątpliwie wspólne dla całego modernizmu było negowanie sztuki historystycznej i akademickiej, oraz nasilający się indywidualizm, co sprzyjało wznoszeniu haseł wolnościowych (najczęściej jednak w znaczeniu wolności twórczej).
Dlatego na kilka lat (1922-1926) Rosja, owiana nimbem pierwszego państwa „proletariackiego”, stała się Mekką awangardy, obejmującej kierownicze stanowiska w komunistycznym resorcie kultury i w systemie edukacji artystycznej, którego zadaniem było właśnie wykształcenie nowych kadr nowej sztuki, formującej nowego człowieka i nowe społeczeństwo. Bardzo szybko okazało się jednak, że rewolucja nie potrzebuje nowego człowieka „wolnego”, ale nowego człowieka „posłusznego”. Komunistyczny system ekonomiczny popadał w ruinę, co groziło kolejnymi rewoltami tłumionymi karabinami lub sztucznie wywoływanym głodem (pierwsza wielka klęska głodu w latach 1921-22 zabiła ok. 5 mln ludzi, w większości Tatarów). Potrzebny był spokój, posłuszeństwo i ciężka praca niemal bez wynagrodzenia, bo większość pieniędzy szła na zakup broni. Od 1926 r. awangarda stopniowo traciła swoją przydatność dla rewolucji, wkrótce uznana została za sztukę burżuazyjną (co jest chichotem historii, bo przecież awangarda walczyła z „burżujem”) i w krótkim czasie większość artystów przeniosła się na Zachód, uciekając przed nadciągającym terrorem.
Dzieje niszczenia niemarksistowskiej awangardy modernistycznej w Rosji i na Zachodzie to odrębny rozdział, któremu więcej uwagi poświęcę w przyszłości. Tutaj wspomnę tylko jeden przykład. W 1927 r. wybitny malarz rosyjski i twórca suprematyzmu Kazimierz Malewicz wybrał sie w podróż przez Warszawę do Niemiec. W Niemczech starał się o stanowisko wykładowcy w Bauhausie, ale mimo, iż w wyniku kilku zorganizowanych wystaw zdobył bardzo szybko ogromne uznanie, pracy w Bauhausie, zdominowanym już przez lewicę nie dostał i musiał powrócić do Rosji. Przeczuwając kierunek rozwoju wydarzeń, większą część dorobku pozostawił zagranicą, dzięki czemu obrazy te przetrwały do naszych czasów. W Rosji Malewicz został wkrótce odsunięty od pracy na uczelniach i zabroniono mu tworzyć i wystawiać prace abstrakcjonistyczne. Utrzymywał sie z malowania quasi-realistycznych obrazów zbliżonych w stylistyce do produkcji naszej "Cepelii". Kiedy umarł, przyjaciele postawili na jego grobie biały sześcian ozdobiony czarnym kwadratem. Na całe dziesięciolecia Malewicz został wykreślony z historii sztuki rosyjskiej, ale trzeba pamiętać, że również dzięki odmowie kierownictwa Bauhausu, dla którego Malewicz był za mało lewicowy.
NOWA SZTUKA SAKRALNA
 Dadaizm nie jest sztuką, ale techniką absolutnej destrukcji i znajduje zastosowanie zawsze wtedy, gdy potrzebny jest demontaż systemu. Dowolnego systemu. Zasady użycia dadaizmu są identyczne, jak zasady użycia dynamitu. Jego użycie bywa konieczne, gdy zawodzą wszelkie inne metody. Tak było np. w przypadku tzw. surrealizmu socjalistycznego, alternatywnego ruchu, jaki pojawił się w Polsce w połowie lat 70-tych XX wieku (obejmował m.in. Ruch Nowej Kultury i Pomarańczową Alternatywę). Myląca nazwa opisywała bardziej absurdalną strukturę komunistycznej rzeczywistości, ale stosowane środki były czysto dadaistyczne. Jednak dadaizm pozostawia po sobie tylko zgliszcza i jako metoda walki zadowala tych, których zadowala sama destrukcja. Dlatego dadaizm w warunkach współczesnej cywilizacji zadowala przede wszystkim anarchistów. Celem anarchizmu jest bowiem zniszczenie hierarchicznej struktury państwa i zastąpienie jej siecią niewielkich, samoorganizujących sie wspólnot. Problemem anarchizmu jest to, że również anarchiści nie chcą zrezygnować z dóbr, jakie potrafi wyprodukować tylko wysoka cywilizacja.
Komunizm doprowadził do zniszczenia starego systemu, ale musiał stworzyć nowy system, który z jednej strony zapewniał komunistom władzę absolutną, z drugiej jednak zapewniał poddanym przynajmniej podstawowe dobra cywilizacyjne. To drugie okazało sie niemożliwe do zrealizowania. Komunizm po prostu nie jest w stanie skutecznie produkować, ponieważ nie zawiera mechanizmów motywujących do pracy. Jeśli ludzie nie mają systemowej motywacji do pracy, to jedyną motywacją może być terror. Komunizm musiał więc wprowadzić (i wprowadził w szerokim zakresie) pracę niewolniczą i w tym celu zastosował kolektywizację (1929) - pozbawiając chłopów własności ziemi i zmuszając ich terrorem do pracy w kołchozach. Pozbawione właścicieli zakłady pracy już wcześniej stały się "przemysłowymi kołchozami". Sam terror jednak nie wystarczał. Potrzeby był środek utrwalający nowy porządek społeczny, a przede wszystkim konieczna była eliminacja wszystkiego, co ten ład społeczny naruszało.
Ten drugi cel osiągnięto przez szybką likwidację lub pacyfikację awangardy. Organizacyjną formą umożliwiającą jej udział w systemie komunistycznym był od 1917 r. tzw. Proletkult, powstały z Komitetu Centralnego Proletariackich Organizacji Kulturalno-Edukacyjnych Piotrogrodu, podległy ministerstwu kultury, czyli tzw. Narkompros-owi (Narodowy Komisariat Oświecenia). Celem Proletkultu było kształcenie kadr nowej kultury (zajmował się on również kształceniem dorosłych). To właśnie pod egidą Narkompros-u działał w latach 1924-26 tzw. Ginchuk (Państwowy Instytut Kultury Artystycznej), którego ostatnim dyrektorem był Kazimierz Malewicz. Proletkult wspierał jednak przede wszystkim nurty awangardowe i już w 1922 r. utracił zaufanie Lenina, a formalnie rozwiązany został w 1932 r., wraz z proklamacją realizmu socjalistycznego.
Ociągnięciu najważniejszego celu służył dekret KC partii "O reorganizacji organizacji literackich i artystycznych", likwidujący wszystkie niezależne grupy i powołujący jedną, podległa partii organizację zawodową artystów (Związek Sztuki). Jednocześnie określono kierunek nowego stylu nazwanego realizmem socjalistycznym. w 1938 r. Lew Trocki (sam ideowy komunista) stwierdził, że jedynym celem realizmu socjalistycznego było "ubóstwienie wodza i produkcja mitów". W książce "Sztuka i Rewolucja" Trocki pisał m.in.: "Realizm polega na małpowaniu prowincjonalnych dagerotypów z trzeciej ćwierci XIX wieku, a "socjalistyczność" na przedstawianiu wydarzeń które nigdy nie miały miejsca. Nie można czytać sowieckich poematów i powieści, ani oglądać sowieckiej sztuki plastycznej bez uczucia fizycznego wstrętu i obrzydzenia. W tych dziełach, uzbrojeni w pióra, pędzle i duta funkcjonariusze, nadzorowani przez funkcjonariuszy uzbrojonych w Mauzery, uwieczniają wielkość i geniusz Wodza, w którym nigdy nie zapłonęła nawet iskra wielkości i geniuszu. Realizm socjalistyczny jest najgłębszego upadku rewolucji proletariackiej".
Pomijając emocjonalny styl komunistycznego propagandysty, zabitego dwa lata później tasakiem na rozkaz Stalina, cytat ten oddaje istotę chyba największego fenomenu w sztuce XX wieku. Chodzi o to, że realizm socjalistyczny jest sztuką w najgłębszym sensie religijną - jest apoteozą ubóstwionego wodza, kanonizowanych klasyków, beatyfikowanych bohaterów walki i pracy, oraz ilustracją założycielskich mitów komunizmu. W sferze ikonograficznej schematyki (więcej o tym w dziale Ikonografia) jest więc dokładną kopią sztuki chrześcijańskiej.
Marksizm, który w ideologicznej sferze proklamował ateizm i walkę z religią, w społecznej praktyce musiał posłużyć się narzędziem, które uznał za podstawowe narzędzie zniewolenia człowieka.
Nie wiadomo, czy inicjatorzy realizmu socjalistycznego zdawali sobie sprawę, jaki jest jego prawdziwy, religijny charakter.
W historii sztuki i kultury podobne znaczenie ma drugie, rozwijające się równolegle zjawisko - realizm narodowo-socjalistyczny, którego źródła zupełnie szczerze wyłożył Adolf Hitler (1889-1945) już w swojej programowej książce "Main Kampf". Jednym z celów narodowego-socjalizmu miała być likwidacja sztuki modernistycznej, jako "chorobliwych tworów oszalałych i zdeprawowanych artystów" i ochrona narodu przez wpływami "duchowego obłędu".
W 1933 r. Hitler stwierdził, że "Krew i Rasa staną się znowu źródłem artystycznej intuicji".
Podobnie jak nieco wcześniej w Rosji, także w Niemczech życie artystyczne zostało zcentralizowane i podporządkowane interesom ideologii. Zaraz po przejęciu władzy, narodowi socjaliści (podkreślam - socjaliści) powołali Ministerstwo Rzeszy ds. Oświecenia Publicznego i Propagandy pod kierownictwem Josepha Goebbelsa. W jego strukturach utworzono siedem Izb Rzeszy (Reichskammer) ds. różnych dziedzin sztuki. Prawo wykonywania zawodów artystycznych otrzymali wyłącznie członkowie Izb. Większość nurtów sztuki modernistycznej uznano za "sztukę zdegenerowaną". Narodowi socjaliści nie mieli ideologicznego problemu rosyjskich komunistów, ponieważ nie potrzebowali awangardy ani do przejęcia, ani do utrzymania władzy. Mieli wyłącznie problem techniczny i niemiecką (w znacznej części żydowską) awangardę zlikwidowali terrorem.
Fenomenem sztuki XX wieku jest to, że nowa, narodowo-socjalistyczna sztuka okazała się formalnie niema identyczna ze sztuką marksistowskiego realizmu socjalistycznego. Była to również oparta na wzorach akademickich sztuka religijna. O różnicy ideologicznej decydowała treść - w sztuce narodowo-socjalistycznej był nią jeden ubóstwiony wódz (który jednocześnie był kanonizowanym klasykiem), a mitologia odwoływała się do germańskiej ideologii "Blut und Boden" a więc do jednej z pierwszych odmian współczesnego poganizmu.
Nie ma potrzeby analizowania w tym miejscu szczegółów sztuki realistyczno-narodowo-socjalistycznej, chociaż jej analiza ikonograficzna przeprowadzona z punktu widzenia właściwości sztuki sakralnej być może kiedyś doczeka sie opracowania. Dla historii antykultury ważne jest to, że dwa systemy socjalistyczne, których celem było zniszczenie systemu utrwalanego przez religię, dla utrwalenia siebie samych stworzyło sztukę religijną.
Teoretyczne wyjaśnienie tego fenomenu dał najwybitniejszy umysł w dziejach marksizmu, włoski komunista Antonio Gramsci.
GRAMSCIZM
Antonio Gramsci (1891-1937) był włoskim socjalistą (początkowo zwolennikiem Benito Mussoliniego) i współzałożycielem (w 1921 r.) Włoskiej Partii Komunistycznej. W 1921 r. współorganizował on Turyńską Sekcję Rosyjskiego Proletkuktu, a w latach 1922-24 był przedstawicielem włoskich komunistów w moskiewskim Kominternie. W 1927 r. został aresztowany przez faszystów i ostatnich 10 lat życia spędził w więzieniu, tworząc tam teorię kulturowej hegemonii.
Gramsci sam uważał się za marksistę jeśli chodzi o cele komunizmu, ele jego teoria była całkowitym zaprzeczeniem marksistowskiej wizji dziejów. O ile bowiem Marks za podstawę przemian historycznych uważał materialną bazę (przede wszystkim własność środków produkcji), z której wyrasta teoretyczna nadbudowa, to Gramsci za czynnik sprawczy przemian uznał świadomość. Jako przykład decydującej roli świadomości wskazywał sukces Rewolucji Październikowej, która rzeczywiście wybuchła w kraju zacofanym, pozbawionym proletariatu, z marksistowskiego punktu widzenia zupełnie do rewolucji nie przygotowanym.
Podstawą teorii Gramsciego jest odróżnienie politycznej kategorii władzy od ideologicznej kategorii przywództwa. O ile władzę można zdobyć siłą, a utrzymać i sprawować terrorem i środkami administracyjnymi, to władza trwała wymaga objęcia przywództwa duchowego, czyli dominacji w sferze kultury. Trwała jest więc tylko taka władza, która potrafi "zaspokoić wszystkie duchowe potrzeby społeczeństwa". Problem w tym, co to są "wszystkie duchowe potrzeby społeczeństwa".
Jednym z najważniejszych elementów teorii Gramsciego stała się nowa definicja intelektualisty, ponieważ to właśnie intelektualiści kształtują duchowe potrzeby społeczeństwa. Zdaniem Gramsciego intelektualistą nie jest jednak ten, kto dzięki swoim wybitnym cechom lub osiągnięciom obejmuje w społeczeństwie funkcję autorytetu, ale każdy, kogo społeczeństwo uzna za intelektualistę. Rola intelektualisty jest bowiem elementem "struktury społecznej" i zawsze ktoś ją musi wypełniać. Taka "funkcyjna" definicja intelektualisty opiera się więc na zajęciu gotowego miejsca w strukturze społecznej, a nie na cechach (wiedza, mądrość, doświadczenie) i intelektualistą może zostać każdy. Gramsci twierdził nawet, że każdy JEST intelektualistą potencjalnym, a jako intelektualista realny ujawnia się dopiero z chwilą objęcia swej roli społecznej. W ujęciu Gramsciego intelektualistą jest każdy, kto w jakikolwiek sposób i na jakimkolwiek poziomie ma wpływ na kształtowanie postaw innych ludzi. Intelektualista jest więc w takim samym stopniu brygadzista w fabryce, artysta wystawiający swoje dzieła w galerii, dziennikarz prowadzący popularną audycję telewizyjną i celebryta występujący w tej audycji.
Trudno powiedzieć, na jakiej podstawie sformułował Gramsci swoją teorię i czy - przebywając w więzieniu - miał informacje o procesach zachodzących w Niemczech i w Rosji. Tak czy inaczej, świadczy ona o genialnej wprost przenikliwości Gramsciego jako analityka mechanizmów psychospołecznych, odróżniającej go od Marksa, który pomylił się dosłownie we wszystkich swoich diagnozach.
Istotę teorii Gramsciego można streścić w następujący sposób (zastrzegam, że jest to interpretacja bardzo "skrótowa"):
1. Władzę można zdobyć siłą, ale trwała władza opiera się na zgodzie rządzonych (stały terror to okupacja).
2. Zgoda rządzonych zależy od tego, czy system zapewnia im realizację wszystkich potrzeb duchowych (Gramsci zakładał, że komunizm może zaspokoić potrzeby materialne).
3. Z wyjątkiem elementarnych potrzeb materialnych (uwarunkowanych fizjologicznie), wszystkie inne potrzeby zależą od systemu wartości i wzorców utrwalanych przez kulturę (które można nazwać skrótowo hierarchią potrzeb).
4. Zgoda rządzonych na nową władzę (i nowy system) musi być zapewniona w dwóch przypadkach:
- 4a. nowa władza (nowy system) jest w stanie zaspokoić wszystkie potrzeby społeczeństwa (i społeczeństwo nie ma powodu do buntu),
- 4b. nowa władza nie jest w stanie zaspokoić potrzeb społeczeństwa.
5. Jeśli nowa władza nie jest w stanie zaspokoić potrzeb społeczeństwa, to:
- 5a. spowoduje bunt społeczeństwa i będzie musiała zastosować terror dla utrzymania się przy władzy (a nie o to chodzi).
- 5b. musi zmienić jego hierarchię potrzeb.
6. Zmiana systemu wartości i wzorców zachowań (hierarchii potrzeb) oznacza przejęcie dominacji w kulturze i wymaga:
- 6a. demontażu starej hierarchii potrzeb
- 6b. wypromowania nowej hierarchii potrzeb.
7. Nowa hierarchia potrzeb może:
- 7a. tylko zmieniać kolejność potrzeb na skali ważności, przesuwając potrzeby trudne do zaspokojenia w dół hierarchii a potrzeby łatwiejsze do zaspokojenia w górę hierarchii,
- 7b. pomijać te potrzeby, których władza nie jest w stanie zaspokoić,
- 7c. kreować nowe potrzeby, które władza może łatwo zaspokoić i umieszczać te potrzeby na szczycie hierarchii potrzeb.
8. Zadanie kreowania nowej hierarchii potrzeb realizują intelektualiści.
Należy bardzo wyraźnie podkreślić fakt, że cała teoria Gramsciego (jak zresztą wszystkie teorie antykultury) jest potrzebna i ma sens tylko w przypadku, gdy nowa władza NIE JEST W STANIE ZASPOKOIĆ POTRZEB TAKIEGO SPOŁECZEŃSTWA I TAKICH LUDZI, JAKIMI ONI SĄ.
Gdyby np. klasyczni marksiści istotnie dążyli do poprawy doli proletariatu i nawet uznali za konieczne przeprowadzenie w tym celu rewolucji, to po jej zwycięstwie powinni natychmiast zabrać się za budowę nowego systemu, który zaspokoiłby potrzeby proletariatu i niewątpliwie zyskaliby dzięki temu akceptację społeczeństwa.
Jeśli więc ktokolwiek usiłuje zdobyć władzę nas społeczeństwem obiecując temu społeczeństwu realizacje jego potrzeb, ale jako warunek jej zdobycia i utrwalenia uznaje konieczność zmiany hierarchii potrzeb tego społeczeństwa, to oznacza, że jego celem nie jest zaspokojenie potrzeb tego społeczeństwa, ale sama władza - władza w postaci czystej.
TEORIA GRAMSCIEGO JEST DO DNIA DZISIEJSZEGO PODSTAWĄ TAKTYKI ZACHODNIEGO MARKSIZMU
I TO ONA ZAPEWNIŁA MU PRZEJĘCIE WŁADZY W CAŁEJ EUROPIE
SURREALIZM - FREUDYZM
W 1923 r. Komintern podjął jeszcze jedną próbę wywołania rewolucji w Niemczech, którą kierować miał Karl Radek, jednak nieporozumienia organizacyjne spowodowały fiasko tej próby. W 1924 r. umarł Lenin i władzę (jeszcze nie absolutną) objął Józef Stalin (1878-1953). Stalin ogłosił (zapewne pod wpływem klęskami rewolucyjnych prób w 1919 i w 1923 r. i powstrzymania marszu Armii Czerwonej na Zachód przez Polaków w 1920 r.) doktrynę "budowy socjalizmu w jednym kraju". Tym samym Komintern z narzędzia światowej rewolucji stał się instrumentem realizacji zagranicznej polityki Rosji. Była to istotna zmiana priorytetów, ponieważ od tej pory podejmowane z użyciem podporządkowanych Kominternowi partii komunistycznych próby destabilizacji zachodniej Europy nie służyły już rewolucji proletariackiej, ale realizacji imperialnych ambicji Rosji.
Zmiana priorytetów komunizmu sowieckiego miała wpływ na politykę kulturalną i wkrótce doprowadziła do proklamacji w Rosji (a potem i do prób jego narzucania komunistom zachodnim) realizmu socjalistycznego, to zaś musiało spotkać się ze zdecydowanym oporem zachodnich marksistów, dla których zwycięstwo rewolucji na Zachodzie wydawało się perspektywą bardzo odległą.
Ujmując problem skrótowo - komuniści rosyjscy zdobyli władzę terrorem i terrorem ją utrzymywali, natomiast komuniści zachodni władzy jeszcze nie zdobyli, a użycie w tym celu terroru nie wchodziło w grę. Oznaczało to, że o ile w Rosji można było tworzyć "stabilizująca" sztukę socrealistyczną, to na Zachodzie konieczne było znalezienie nowych metod rozsadzania tradycyjnej "mentalności burżuazyjnej".
Taką metodą stał się surrealizm.
< Andre Breton
Twórcami surrealizmu była grupa paryskich dadaistów skupiona wokół Andre Bretona (1896-1966, od 1926 w KPF). W odróżnieniu od anarchistycznych dadaistów zadowalających się samą destrukcją, wśród przyszłych surrealistów dominowała tendencja do traktowania sztuki jako narzędzia specyficznie pojmowanej rewolucji. Surrealiści eksperymentowali z pismem automatycznym, próbowali organizować seanse hipnotyczne, zapisywać sny itp. upatrując źródeł sztuki w podświadomości, a logiki rzeczywistości w jej sprzecznościach. Różnice programowe prowadziły do konfliktów personalnych, a ostateczny podział grupy i narodziny surrealizmu wyglądały tak, że podczas spektaklu Tristana Tzary w paryskim Théâtre Michel Breton, Aragon i Peret wdarli się na scenę i najzwyczajniej w świecie skopali aktorów. No cóż, niewielki terror to zawsze jednak jakiś terror.
W 1924 r. Breton opublikował pierwszy Manifest surrealistyczny i zaczął wydawać czasopismo Rewolucja surrealistyczna. Jego poglądy radykalizowały się i w 1926 r. Breton wstąpił do Francuskiej Partii Komunistycznej. W 1930 r. opublikowany został drugi Manifest surrealistyczny, w którym całkowicie zredefiniowano program ruchu: "Marks mówił, że trzeba zmieniać świat, Rimbaud mówił, że trzeba zmieniać życie, surrealizm jest ich syntezą i dąży do rewolucji społecznej i psychicznej".
Od 1930 r. surrealiści wydawali programowe czasopismo "Surrealizm w służbie rewolucji", kiedy jednak w Rosji proklamowano socrealizm, a partie komunistyczne zostały całkowicie podporządkowane polityce Stalina, grupa uległa rozpadowi. Część zaakceptowała stalinizm, część zaś wypowiedziała posłuszeństwo komunistom moskiewskim i - jak Breton - próbowała łączyć dadaizm z teorią rewolucji permanentnej Trockiego (takich mieszanej ideologicznych było zresztą wiele).
Breton studiował w młodości medycynę i psychologię i wcześnie poznał (a nawet praktykował) teorię psychoanalityczną Zygmunta Freuda. Niezależnie od merytorycznej zasadności tej teorii (każda teoria ujawnia jakiś aspekt rzeczywistości) miała ona wpływ na ideologię surrealizmu, ponieważ dostarczała atrakcyjnego wytłumaczenia motywacji ludzkich działań. Źródłem tym był popęd seksualny, a kultura hamulcem prowadzącym do jego sublimacji. Nieuchronnym wnioskiem było zatem uznanie, że sny i marzenia, uwolnione z krępujących więzów świadomości muszą uwalniać przede wszystkim to, co świadomość ta tłumiła.
Ideologia surrealistyczna była całkowicie sprzeczna z celami komunizmu sowieckiego, ale okazała się doskonale pasować do celów marksizmu zachodnioeuropejskiego, który zbliżał się do kolejnego przełomu.
Chodzi o to, że im bardziej bezzasadna okazywała się marksistowska koncepcja rewolucji siłowej i im mniej proletariat przemysłowy chciał być jej główną siłę, tym bardziej rosło zapotrzebowanie na jakiś nowy, ale znacznie bardziej radykalny proletariat i na jego nieludzką, domagającą się natychmiastowego naprawienia krzywdę.
Poszukiwaniu nowych perspektyw dla marksizmu służyło powołanie w 1923 r. we Frankfurcie nad Menem Instytutu Badań Społecznych, który dał początek tzw. Szkole Frankfurckiej. To już nie były ekscesy zwariowanych, skandalizujących artystów, ale inicjatywa ludzi o statusie naukowców.
SZKOŁA FRANKFURCKA
Instytut Badań Społecznych we Frankfurcie nad Menem założony został przez marksistowskiego profesora prawa z Uniwersytetu w Wiedniu Carla Grunberga (1861-1940). Celem Instytutu była rewizja marksizmu i stworzenie narzędzi umożliwiających prawidłową interpretację zmieniającego się kapitalizmu (czyli powodów, dla których proletariat nie chciał przeprowadzić rewolucji i opowiedział sie za reformami), a jednocześnie badanie przyczyn, dla których fiasko poniósł komunizm realizowany w Rosji (fiasko w tym sensie, że jego podtrzymywanie wymagało stosowania terroru).
Ostateczny kierunek badaniom Instytutu nadał kierujący nim od 1930 r. słynny socjolog Max Horkheimer (1895-1973), oraz ściągnięci przez niego: niemiecki filozof, socjolog i muzykolog Theodor W. Adorno (Theodor Wiesengrund, 1903-1969), psychoanalityk Erich Fromm (1900-1980), filozof Herbert Marcuse (1898-1979). Współcześnie kontynuatorem Szkoły jest niemiecki socjolog Jürgen Habermas (1929).
Głównym dokonaniem Szkoły Frankfurckiej jest tzw. teoria krytyczna, czyli stanowisko filozoficzne określające sposób widzenia i badania rzeczywistości. Mówiąc w skrócie, o ile tradycyjne stanowisko "kartezjańskie" traktuje podmiot i przedmiot jako istniejące obiektywnie i odrębnie, a wnioskowanie opiera na obserwacji ich relacji, to zgodnie z teorią krytyczną "podmiot odnajduje się w przedmiocie" a ich uwikłanie społeczne i historyczne wyklucza ich obiektywny ogląd. W gruncie rzeczy ogłoszona w 1937 r. teoria krytyczna jest przeniesieniem na grunt nauk społecznych sformułowanej 10 lat wcześniej (1927) zasady nieoznaczoności Wernera Heisenberga (1901-1976) i jest wynikiem tego samego sposobu myślenia, który współczesny relatywizm moralny uzasadnia teorią względności Alberta Einsteina. Teorii tej nie będę omawiał w szczegółach (zainteresowanych odsyłam do pisma młodych polskich marksistów - Krytyki Politycznej), ponieważ sama w sobie nie ma ona żadnego znaczenia.
Rzecz w tym, że niezależnie od tego, jak wyrafinowanym aparatem pojęciowym posługiwała się i posługuje marksistowska teoria krytyczna i niezależnie od tego, jak sprawnie rozwiąże ona stworzone przez samą siebie kwestie szczegółowe, cały jej wysiłek musi zmierzać do udowodnienia dwóch tez: że kapitalizm jest systemem złym, a proponowana przez marksistów (i oczywiście przez nich zarządzana) alternatywa jest systemem lepszym, oraz że ten alternatywny system jest w stanie wyprodukować dobra, których pożąda społeczeństwo w tym samym stopniu co i sami marksiści.
Ponieważ żaden system nie okazał się do tej pory ekonomicznie sprawniejszy niż kapitalizm, w ostatecznej instancji cel szkoły frankfurckiej musi sprowadzić się do podania sposobu na to, w jaki sposób marksiści mogą objąć i utrzymać władzę w jedynym wydajnym systemie czyli w kapitalizmie. Filozofowie ze szkoły frankfurckiej wiedzieli już bowiem, jak wygląda praktyczna realizacja marksizmu na przykładzie Rosji.
Jedynym sposobem na objęcie przez marksistów władzy w kapitalizmie (w domyśle - bez użycia terroru, czyli w drodze walki parlamentarnej) jest całkowite pomijanie jego zalet (czyli sprawności ekonomicznej) i nieustanne podkreślanie jego wad, oraz udowodnienie, że jedynie marksiści są w stanie wady te usunąć.
Otóż największą zaletą kapitalizmu jest jego zdolność do wytwarzania dóbr, a jego największą wadą jest to, że w celu wytworzenia tych dóbr trzeba pracować. Ta zasada jest jednak znana wszystkim ludziom, którzy kiedykolwiek pracowali i skorzystali z pożytków wytworzonych dóbr. W szczególności jest ona znana proletariatowi, który tak ją zaakceptował, że wymówił służbę międzynarodowej rewolucji.
Jeśli tak, to atrakcyjności nowej oferty trzeba szukać gdzie indziej i trzeba szukać innego jej adresata. Trzeba wskazać nowy, skrzywdzony proletariat.
Jak to zrobić?
Na to pytanie odpowiedzi udzieliła nie Szkoła Frankfurcka (która wielką rolę odegrała póżniej), ale rumuński poeta, Isidore Isou (o tym dalej).
HOMO LUDENS
< Johan Huizinga
Już Fryderyk Schiller (1759-1805) w swojej pracy „O estetycznym wychowaniu człowieka” podkreślał wielkie znaczenie zabawy w rozwoju ludzkości, ale człowiekiem, który zabawę uznał za podstawowy rodzaj aktywności ludzkiej i źródło kultury był Johan Huizinga (1872-1945), holenderski historyk sztuki, autor słynnej „Jesieni średniowiecza” (1924) i wydanej w 1939 r. książki „Homo ludens” (Człowiek bawiący się).
Koncepcja homo ludens jako model człowieczeństwa realizującego się przez zabawę przeciwstawiona została sformułowanemu nieco wcześniej (John Kells Ingram, 1888, Vilfredo Pareto, 1904) modelowi homo oeconomicus, czyli człowiekowi motywowanemu w działaniu wyłącznie pożytkiem i skoncentrowanemu na zdobywaniu różnych dóbr.
Słusznie podkreślaną cechą zabawy stał się jej aspekt twórczy i innowacyjny, ponieważ nowe koncepcje, radykalnie zrywające z tradycyjnymi schematami powstają łatwiej w atmosferze nie podporządkowanej przyjętemu z góry celowi, a więc stanowiąca cel sam w sobie zabawa sprzyja tworzeniu nowych, wykraczających poza utrwaloną rutynę kontekstów. Zabawa traktowana jako nieskrępowana, pozbawiona wyznaczonego wcześniej celu działalność "eksploracyjna" jest również podstawą poznawania świata przez małe dzieci - w tym przypadku "brak celu" jest oczywisty, ponieważ dziecko nie jest w stanie przewidzieć tego, jakie będzie doświadczenie wynikające z zabawy. Zabawa jest więc jednym ze sposobów uczenia się.
W życiu dorosłych ludzi zabawa spełnia nieco inną rolę. Każde rutynowe, nawet dobrowolnie podejmowane działanie powoduje stres wynikający z jego powtarzalności i monotonii. Podobnie, nawet akceptowane i pozytywne relacje z innymi ludźmi podejmowane i utrzymywane dla osiągnięcia ważnego celu mają w sobie element przymusu - mamy świadomość, że dla dobra celu warto jest powstrzymać zbyt wyrazistą ekspresję własnych nastrojów. To powoduje, że wykonywanie przez długi okres rutynowych czynności w otoczeniu tych samych ludzi i w atmosferze "zredukowanej" emocjonalności musi powodować psychiczne zmęczenie. Spontaniczne działanie podejmowane bez konieczności realizacji praktycznego celu, w gronie osób dobranych według sympatii, a nie przydatności, sprzyja rozładowaniu stresu i regeneracji sił psychicznych.
Sam Huizinga był konserwatystą dalekim od absolutyzowania zabawy i rozumiał ją nie jako zwykłą „rozrywkę”, ale jako strukturalne źródło kultury. Jego koncepcja, w momencie powstania odkrywcza, nie jest zresztą żadną obowiązującą doktryną. Równie dobrze można wykazać, że zabawa miała w rozwoju kultury znacznie marginalne i wskazać o wiele ważniejsze jej źródła. Nie zmienia to faktu, że homo ludens stało się modelem znakomicie nadającym się na kamień węgielny „nowej kultury”. Priorytetowymi celami tej nowej kultury stały się kreatywność i samorealizacja, a środkiem zabawa, jako działalność sprzyjająca innowacyjności i nastawiona na łamanie obowiązującej rutyny społecznej. Przy takim ustawieniu priorytetów, wszelkie zjawiska ograniczające tę spontaniczną, twórczą aktywność mogą być traktowane jako opresja.
Zwracam uwagę, że bardzo oddaliliśmy sie już od haseł klasycznego marksizmu, w którym głównym celem rewolucji była likwidacja wyzysku i sprawiedliwy podział dóbr. Nowa taktyka marksizmu akcentowała hasła wolnościowe, których celem miało się stać wyzwolenie człowieka z ograniczeń krępujących możliwość realizacji własnej osobowości. Dlatego warto uściślić rozumienie kilku pojęć.
INDYWIDUALIZM
Indywidualizm to przekonanie, że jednostka jest najwyższym dobrem, a więc realizacja interesów jednostki ma pierwszeństwo przed realizacją interesów grupowych (państwa lub innych grup społecznych). Przeciwieństwem indywidualizmu jest kolektywizm. Jako najwyższe cele indywidualizmu wymienia się niezależność, wolność i samorealizację jednostki. I tu zaczyna się problem, ponieważ treść tych postulatów jest bardzo nieprecyzyjna, a samo wskazanie ich jako celów indywidualizmu nie ma żadnej wartości, dopóki nie potwierdzi ich jakaś statystycznie reprezentatywna liczba realnie istniejących jednostek. Oczywiście na poziomie haseł atrakcyjność niezależności, wolności i samorealizacji jest bezdyskusyjna, nie ma jednak żadnych podstaw, aby twierdzić, że większość jednostek wyżej sobie ceni np. niezależność i samorealizację niż dobrobyt.
Jest bardzo prawdopodobne, że niezależność, wolność i samorealizacja są najwyższymi celami „jednostki absolutnej”, czyli indywidualności nie pozostającej w żadnym układzie wzajemnych zobowiązań. Taką jednostką absolutną jest np. tzw. jedynak, czyli dziecko nie mające rodzeństwa, którego potrzeby bytowe zaspokajane są nieodpłatnie przez rodziców. Jednak już ludzie mający dziecko i troszczący się o jego przyszłość wcale nie muszą respektować przedstawionej hierarchii celów. Oczywiście jeśli zapewnienie bytu i bezpieczeństwa dziecka miałoby się wiązać z wysiłkiem wyniszczającym, albo zmuszać rodziców do znoszenia upokorzeń, prawdopodobnie ich ocena rzeczywistości byłaby inna, ale najprawdopodobniej rezygnacja z części wolności i niezależności dla zapewnienia pomyślności dziecka nie jest powodem do poczucia krzywdy czy upośledzenia. Podobne rozumowanie można przeprowadzić w odniesieniu do wszystkich pojęć absolutyzowanych.
Oznacza to, że hasłowo wyliczane postulaty indywidualizmu, wolności i samorealizacji nabierają tym większej wartości, im bardziej jednostka jest „zindywidualizowana”, a wspólnota zatomizowana i odwrotnie, tym mniejsze one mają znaczenie, im bardziej jednostka osadzona jest we wspólnocie. W przełożeniu na język praktyczny można powiedzieć, że postulaty indywidualistyczne zyskują na atrakcyjności w zatomizowanych grupach złożonych z jednostek pozbawionych określonych ról społecznych, a więc z dzieci i młodzieży.
WOLNOŚĆ
Wolność jest chyba najczęściej powtarzanym hasłem ostatnich dwóch stuleci. Istnieje nieskończona liczba jej definicji. Najpopularniejsze z nich określają wolność jako brak przymusu ograniczającego możliwość wyboru.
Fryderyk Nietzsche (1844-1900) utożsamiał wolność z wolną wolą i siłą twórczą właściwą tylko nadludziom i nie podlegającą jakimkolwiek ocenom moralnym. Isaiah Berlin (1909-1997) odróżniał wolność pozytywną (prawo do…) od wolności negatywnej (brak przymusu), Erich Fromm (1900-1980) traktował wolność jako respektowanie zasad sprzyjających optymalnemu rozwojowi człowieka. Chrześcijaństwo, przyznając człowiekowi wolną wolę i formułując zasady moralne definiowało wolność jako prawo do świadomego wyboru między dobrem a złem. Twórca radykalnego behawioryzmu Burrhus Skinner (1904-1990) traktował wolność jako możliwość osiągania pozytywnie ocenianych (przyjemnych) stanów organizmu. Definicje wolności mogą być bardzo wyrafinowane, ale również bardzo prostackie i tym bardziej są prostackie, im bardziej spełniają doraźną funkcję propagandową.
Najogólniejsza definicja wolności opisuje stan, w którym człowiek wolny nic nie musi, ale wszystko może. Pozornie może się wydawać, że jest to definicja bardzo „pozytywna”. Zawiera ona w sobie jednak brutalną prawdę. Nikt nie musi pracować, ale każdy ma prawo umrzeć z głodu. Taka świadomość znacznie zmniejsza atrakcyjność wolności absolutnej.
SAMOREALIZACJA
Samorealizacja to pozytywny stan psychiczny (satysfakcja) wynikająca z realizacji swobodnie wybranych życiowych celów, z wykorzystaniem wszystkich posiadanych umiejętności, predyspozycji i talentów.
Samorealizacja jest stanem subiektywnym, możliwym do osiągnięcia właściwie w każdych warunkach, ponieważ jego treść zależy od określenia warunków brzegowych. Poczucie samorealizacji jest więc możliwe nawet przy minimalnym wysiłku, a nawet kompletnie bez wysiłku, o ile takie są kryteria i system wartości reprezentowany przez jednostkę.
Z tych samych przyczyn wynika, że poszerzanie granic tego pojęcia i mnożenie warunków koniecznych dla osiągnięcia poczucia samorealizacji utrudnia jego osiągnięcie, natomiast redukowanie oczekiwań i aspiracji osiągnięciu poczucia samorealizacji sprzyja. Nie jest w stanie łatwo osiągnąć poczucia samorealizacji ktoś przekonany (wychowany w przekonaniu), że posiadane talenty należy rozwijać ciężką pracą, a satysfakcji szukać w podziwie wzbudzonym w innych ludziach dzięki efektom tej pracy.
Redukowanie wymagań i oczekiwań, zaniżanie poprzeczki sprzyja osiągnięciu poczucia samorealizacji, nawet jeśli z innego punktu widzenia jest ona wyłącznie samozadowoleniem.
KREATYWNOŚĆ
Słowo kreatywność pochodzi od łacińskiego słowa creare, oznaczającego „tworzyć, wynajdywać, produkować”, ale jego istota tkwi w nowości i odmienności, formułowaniu nowych koncepcji i przełamywaniu stereotypów. Kreatywność jest przeciwieństwem myślenia schematycznego, podporządkowanego ustalonym wzorcom i procedurom. Zdolność do myślenia kreatywnego jest warunkiem wszelkiego postępu, dlatego ta dziwna cecha ludzkiego umysłu na ogół oceniana jest pozytywnie. Nie zmienia to faktu, że jej źródła – słabo dotychczas zbadane nie wykluczają „mrocznych” podstaw kreatywności. Chodzi o to, że badania wykazały bezpośredni związek między myśleniem kreatywnym, a skłonnością do niektórych zaburzeń emocjonalnych. Pionierem takich badań był kanadyjski psychiatra Jean Philippe Rushton (1943-2012), czy amerykańska psycholog Kay Redfield Jamison (1946). Mówiąc w wielkim uproszczeniu, istnieje związek między zdolnością do myślenia „nieszablonowego”, a ambiwalentnym stosunkiem jednostki do zbiorowości. Potrzeba przynależności do wspólnoty hamowana lękiem przed wspólnotą jest źródłem stresu, a oryginalne myślenie jest manifestacją własnej oryginalności mającej zwiększyć zainteresowanie wspólnoty dla jednostki. Potwierdzeniem takiej interpretacji źródeł kreatywności może być szczególna skłonność do kreatywnego myślenia wśród artystów, z których wielu to samotnicy i ekscentrycy łamiący wszelkie tabu. Negacja ustalonych norm znajdująca wyraz nie tylko w zachowaniu, ale przede wszystkim w dziele sztuki, jest „sygnałem” wysyłanym do wspólnoty (społeczeństwa).
Kreatywności jako pewnej psychicznej skłonności trudno przypisać jakąkolwiek samodzielną wartość. Niewątpliwie jest ona warunkiem postępu w różnych dziedzinach, ale w sytuacjach, w których wymagana jest zdolność do długotrwałego, żmudnego wysiłku kreatywna „nadpobudliwość” może okazać się skrajnie szkodliwa. Wydaje się, że tym, co czyni z kreatywności cechę pozytywną w sensie społecznym i kulturowym jest jej wykorzystanie do rozwiązywania problemów, a nie do ich piętrzenia.
Problem w tym, że kreatywność rozumiana jako odmienność i oryginalność jest sama w sobie tylko manifestacją indywidualnych predylekcji i sama w sobie gwarantuje tylko jedno – rozbijanie istniejących schematów i wzorców bez względu na to, czy są one społecznie korzystne czy nie.
Kreatywność sama w sobie, oderwana od skutków, jest czystą destrukcją.
DRUGI PODZIAŁ MARKSIZMU - ZIMNA WOJNA
Druga wojna światowa rozpoczęła się o1 września 1939 r., a 12 września tego roku Angielsko-Francuska Rada Wojenna podjęła w Abbeville (Francja) najhaniebniejszą w historii XX wieku decyzję o nieudzieleniu Polsce pomocy militarnej - wbrew podjętym zobowiązaniom. Umożliwiło to Rosji i Niemcom rozbiór Polski i dało im dwa lata na rozbudowę potęgi militarnej. Skrzętnie przemilczana hańba, jaką wówczas okryły się zachodnie demokracje jest do dnia dzisiejszego powodem ich niechęci wobec Polski (która jako jedyny kraj podjęła honorową walkę z dwoma totalitaryzmami jednocześnie) i szerzonej współcześnie propagandy zniesławiającej Polskę. Temat ten będzie szerzej omówiony w portalu historycznym.
Dalszy bieg wojny zmusił zachodnie demokracje do zawarcia tymczasowej koalicji z komunistyczną Rosją dla pokonania narodowosocjalistycznych Niemiec. Dla dobra koalicji, na Zachodzie, a szczególnie w USA rozpoczęto propagandę mającą na celu złagodzenie stosunku społeczeństw do komunistycznej Rosji, tratowanej dotychczas jako systemowy wróg nr 1. W Ameryce (i nie tylko, obok przykład z Australii) Stalina prezentowano jako wybitnego, przyjaznego męża stanu (Uncle Joe).
W wyniku wojny komunizm jako system i Rosja jako imperium rozszerzyły swoje wpływy aż do Łaby instalując w państwach środkowej Europy komunistyczne rządy. W wyniku propagandy i decydującego udziału Rosji w pokonaniu Niemiec (to w końcu Rosjanie zajęli Berlin i przejęli większość hitlerowskich archiwów) wzrósł międzynarodowy prestiż komunizmu i wpływy zachodnich partii komunistycznych (dzięki przejęciu hitlerowskich archiwów Rosjanie zdobyli przydatną do dnia dzisiejszego wiedzę o rzeczywistej polityce zachodnich rządów wobec Niemiec i rzeczywistej postawie zachodnich elit, a także o udziale tych elit w tajnych służbach - to samo dotyczy strony przeciwnej). Przede wszystkim jednak w społeczeństwach zachodnich wzrosło "zrozumienie" dla stosowanego przez komunistów terroru, ponieważ okazał się on sposobem na mobilizację narodu do walki z Niemcami. W samej Rosji zwycięstwo nad Niemcami stało się podstawą gloryfikacji terroru jako warunku zwycięstwa.
Druga wojna światowa zakończyła sie 2 września 1945 r. podpisaniem kapitulacji Japonii, wymuszonej użyciem broni atomowej w Hiroszimie i Nagasaki. Broń atomowa, będąca wówczas wyłącznie w posiadaniu USA i amerykańska okupacja Niemiec zachodnich powstrzymały Rosję przed kontynuacją ofensywy na Zachód i próbą rozszerzania wpływów komunizmu. Wbrew powszechnemu przekonaniu Europa nie podzieliła się na blok wschodni okupowany przez Rosję i demokratyczny, antykomunistyczny Zachód, ale na blok wschodni okupowany przez Rosję i blok zachodni okupowany przez USA. To obecność w Europie wojsk amerykańskich, a potem ogromne środki wpompowane w Europę zachodnią w ramach tzw. planu Marshalla ograniczyły wpływy partii komunistycznych na zachodzie, szczególnie we Francji i Włoszech. Jednak ta obecność, niezależnie od jej skutków politycznych, była faktycznie trwającą kilkadziesiąt lat okupacją i stała sie powodem wzrostu nastrojów antyamerykańskich, szczególnie wśród podatnej na pacyfistyczną propagandę młodzieży.
W 1946 r. Józef Stalin ogłosił, że nie jest możliwa koegzystencja komunizmu i kapitalizmu i że konflikt tych systemów jest nieuchronny. Była to w gruncie rzeczy zapowiedź powrotu do teorii rewolucji światowej i wypowiedzenie Zachodowi wojny, chociaż bez wskazania terminu. Deklaracja ta związana była z postępami rosyjskich prób atomowych (w 1946 r. po raz pierwszy osiągnięto stan krytyczny reaktora doświadczalnego). Gotową do użytku bombę zbudowano dopiero w 1949 r. i od tego czasu rozpoczęła się tzw. zimna wojna, a między polityczno-militarnymi blokami zapadła żelazna kurtyna.
Posiadanie przez obydwie strony konfliktu broni atomowej groziło wzajemnym zniszczeniem, było podstawą tzw. polityki odstraszania i na wiele lat odsunęło groźbę bezpośredniego konfliktu militarnego. Oznaczało to, że konfrontacja systemów przeniosła się w obszar ekonomii i ideologii.
AMERYKAŃSKI MANIFEST WOLNOŚCI - RUTH BENEDICT - JACKSON POLLOCK
Prawdziwym celem zimnej wojny było powstrzymanie ekspansji komunizmu w Europie zachodniej. Ideologiczna przewaga Rosji była oczywista, ponieważ wszelkie wpływy demokracji w Europie wschodniej zostały stłumione terrorem, a w krajach zachodnich w dalszym ciągu działały legalnie partie komunistyczne, od 1947 r. nadzorowane przez tzw. Kominform (Biuro Informacyjne Partii Komunistycznych i Robotniczych), który zastąpił Komintern.
Okupujące zachodnią Europę USA zmierzały do szybkiej odbudowy zachodnich gospodarek w celu osiągnięcia dobrobytu, który zmniejszyłby atrakcyjność komunizmu w oczach zachodnich społeczeństw wobec jego ekonomicznej niewydolności. Temu celowi służyła rozpoczęta w 1948 r. realizacja planu Marshalla. Jednak za równie ważny, a być może ważniejszy, uznano front ideologiczny, a konkretnie kulturę.
Trudno powiedzieć, jaki wpływ na amerykańska taktykę w zimnej wojnie miała teoria Antonio Gramsciego, wiadomo natomiast, że to Amerykanie jako pierwsi docenili znacznie kultury jako "narzędzia sprawowania władzy".
Jeszcze w 1942 r. w Ameryce powstało Amerykańskie Biuro Informacji Wojennej (United States Office of War Information - OWI), zajmujące się wszystkimi aspektami propagandy wojennej, w tym technikami wojny psychologicznej (to OWI stworzyło Radio "Głos Ameryki"). Jednym z jego wydziałów był Wydział Analiz Morale Przeciwnika (Foreign Moral Analysis). Na zamówienie tego wydziału amerykańscy antropolodzy Ruth Benedict (1887-1948) i John Ebree (1908-1950) przygotowali opracowanie pt. "Chryzantema i miecz - wzory kultury japońskiej". Celem badań było opracowanie taktyki amerykańskiej wobec przewidywanej okupacji Japonii. Amerykanie wychodzili z założenia (i tu poszli tropem Antonio Gramsciego), że okupacja łatwiej osiągnie skutki i zostanie (przynajmniej częściowo) zaakceptowana przez Japończyków, o ile władze okupacyjne nie będą niepotrzebnie niszczyć wartości zakorzenionych w miejscowej kulturze. Jednym ze skutków memoriału Benedict było utrzymanie po wojnie największej świętości Japończyków - cesarstwa.
Powojenna Europa podzielona była nie tylko na totalitarny blok wschodni i demokratyczny blok zachodni. Sam blok zachodni podzielony był "poprzecznie" na zwolenników demokracji i zwolenników marksizmu. Z kolei zachodni marksiści podzieleni byli na zwolenników zaprowadzenia w Europie zachodniej komunizmu sowieckiego (partie komunistyczne podległe Kominformowi) i na zwolenników marksistowskiego rewizjonizmu (trockizmu, maoizmu itp.). Był to więc ten sam, ale o wiele głębszy podział, jaki nastąpił po zwycięstwie rewolucji bolszewickiej w Rosji w w917 r. (^).
Przyszłość Europy zachodniej w większym stopniu zależała od wyniku wewnętrznej wojny ideologicznej, niż od bezpośredniej interwencji Rosji, uniemożliwionej przez "atomowego pata". W tej ideologicznej wojnie Ameryka i wspierające ją siły demokratyczne potrzebowały spektakularnego środka propagandowego, całkowicie przeciwstawnego sowieckiemu totalitaryzmowi i kolektywizmowi. Musiała to być manifestacja siły i absolutnej wolności.
Taką manifestacją stał się wymyślony w 1948 r. i błyskawicznie wypromowany przez kilka nowojorskich galerii ekspresjonizm abstrakcjonistyczny Jacksona Pollocka. Koncepcja była rzeczywiście genialnie prosta i niesłychanie skuteczna - totalitaryzm i kolektywizm zyskał przeciwwagę w postaci skrajnego indywidualizmu i wyzwolonej z wszelkich ograniczeń, twórczej siły.
W rzeczywistości amerykański informel był manifestacją bezmyślnej, prymitywnej, destrukcyjnej siły, co tylko podnosiło jego skuteczność jako broni przeciwko równie bezmyślnemu, prymitywnemu i destrukcyjnemu kolektywizmowi.
Paradoksem historii (nie ma żadnych paradoksów - tzw. "paradoksy" to tylko alibi dla naszego lenistwa umysłowego) było to, że dla przezwyciężenia wpływów marksizmu utożsamionego z rosyjskim komunizmem, demokracja zastosowała destrukcyjną broń, która była tą samą bronią, jakiej użył marksizm zachodni dla zniszczenia zachodniej kultury. Ideologia wyzwolonego indywidualizmu okazała się ideologiczną bombą atomową, która niszczy obydwu przeciwników.
DEMOKRACJA W WALCE Z MARKSIZMEM KOLEKTYWISTYCZNYM (KOMUNIZMEM) WZNIOSŁA HASŁA INDYWIDUALIZMU I NIEOGRANICZONEJ WOLNOŚCI JAKO WARTOŚCI NAJWYŻSZYCH.
TE SAME HASŁA WZNIOSŁA ANTYKULTURA W WALCE Z KULTURĄ.
LETTRYZM - ISOU
< Isidore Isou
Lettryzm był ruchem o ambicjach artystycznych, stworzonym w Paryżu, w latach 1945-48 r. przez rumuńskiego poetę i rewolucjonistę Isidore Isou. Estetycznym celem lettryzmu było stworzenie nowej, "fonetycznej" i asemantycznej poezji. Oznacza to poezję zbudowaną z liter (głosek) zestawionych w wyrazy pozbawione jakiejkolwiek semantycznej treści. Mówiąc wprost - poezja lettrystyczna to - w kategoriach kultury - bełkot. Słowa tego używam bez jakiegokolwiek zabarwienia pejoratywnego, a tylko w tym znaczeniu, w jakim bełkotem (bełkotaniem) można nazwać pierwsze dźwięki wydawane przez niemowlę.
Lettryści nie wymyślili niczego nowego, w sensie formalnym ich poezja była prostym rozwinięciem wymyślonej przez dadaistów tzw. poezji dźwięków (ang. sound poetry, niem. Lautgedicht) z niewielką różnicą w materiale dźwiękowym - w poezji dźwięków są to sylaby, w lettryzmie głoski - i lettryzm był, pierwszym po trzydziestu latach, powrotem do dadaistycznych źródeł.
Lettrystycznego bełkotu nie należy mylić ze stosowanym w wokalistyce jazzowej scatem, ponieważ w skacie dźwięki programowo nie służą przekazywaniu treści semantycznych, ale formowaniu dźwięków generowanych przez ludzki głos traktowany jako instrument muzyczny. W przypadku poezji lettrystycznej brak "sensu" nie służy podkreśleniu innej funkcji dźwięków (poezja lettrystyczna nie jest śpiewem). Lettryści uznali, że słowa straciły sens jako środek wyrażania myśli, a nawet że sam język uwięziony w tradycyjnie rozumianych "sensach" uniemożliwia opis rzeczywistości, której sens jest zupełnie inny, niż nam sie wydaje. Jaki to jest sens? Nie wiadomo - lettryści próbują odnaleźć go w dźwiękach pozbawionych tradycyjnego sensu, licząc na to, że w "bezsensie" odnajdą nowy "sens".
Oczywiście warunkiem odnalezienia sensu w bezsensie jest stworzenie poezji, która ze starych sensów oczyszczona jest całkowicie. Oznacza to, że każda wypowiedź, która zawiera w sobie, albo chociaż sugeruje jakikolwiek sens mieszczący się w tradycyjnych kategoriach sensu, uniemożliwia odnalezienie nowego sensu. Nie można bowiem nowego sensu, który nie jest starym sensem, opisać ani wyrazić za pomocą języka, który zawiera w sobie ślady sensów starych. Chyba, że językiem opisu nowego sensu jest język oczyszczony ze starych sensów. W efekcie bełkot staje się nie tylko warunkiem poszukiwań artystycznych, ale i ich ostatecznym celem. Nowy sens, odkryty za pomocą bełkotu można wyrazić tylko za pomocą bełkotu.
NOWY SENS ODKRYTY ZA POMOCĄ BEŁKOTU, MOŻNA WYRAZIĆ TYLKO ZA POMOCĄ BEŁKOTU
PROBLEM W TYM, ŻE ZA POMOCĄ BEŁKOTU MOŻNA WYRAZIĆ TYLKO BEZSENS,
CHYBA, ŻE BEZSENS UZNA SIĘ ZA NOWY SENS
Poezja lettrystyczna była w sferze języka dokładnym odpowiednikiem ekspresjonizmu abstrakcjonistycznego. Plamy farb koloru (głoski) w tradycyjnym malarstwie (do którego zalicza się i freski Giotta i "grube baby" Rubensa, i analityczny kubizm Picassa i suprematyzm Malewicza i neoplastycyzm Mondriana, a więc ogromną większość sztuki modernistycznej) układane były (komponowane) przez artystę we wzajemnie zależne formy według jakiejś zasady. Tą zasadą mogło być iluzjonistyczne przedstawienie rzeczywistości materialnej, albo materializacja pewnej abstrakcyjnej zasady porządkującej rzeczywistość (jak np. u Mondriana). W ekspresjonizmie abstrakcjonistycznym plamy rzucane są na płótno bez zamiaru wyrażenia czegokolwiek lub przekazania czegokolwiek, poza daniem świadectwa "biologicznej aktywności".
Lettryzm i informel są świadectwem tylko tego, że artysta wegetuje.
ILUZJA EKSPRESJONIZMU - ALL-OVER-PAINTING
Z ekspresjonizmem abstrakcjonistycznym związane jest, słabo w polskojęzycznej teorii sztuki znane, pojęcie "all-over-painting". Oznacza ono zrównoważone pokrycie płaszczyzny obrazu abstrakcyjnymi plamami pozbawionymi jakiejkolwiek kompozycyjnego centrum. Dzięki temu obraz staje się przedstawieniem absolutnego chaosu, który z definicji pozbawiony jest również kompozycyjnej zasady.
Obrazy Pollocka, posługującego się "akcjonistyczną" technika drippingu, czyli swobodnego chlapania farbą i rozlewania jej na płótnie są uważane za przykłady ekspresjonizmu skrajnego - można powiedzieć, że "zwierzęcego". Czysta, niczym nie skrępowana, biologiczna siła.
Otóż taka interpretacja informelu jest całkowicie błędna, ponieważ uzyskanie opisanego efektu w postaci całkowicie zrównoważonego rozkładu plam, będącego obrazem czystego chaosu wymaga dużej uwagi i staranności, chociaż tę staranność można nazwać "antykompozycyjną". Jeśli malarz będzie chlapał farbę tak, jak mu akurat "wyjdzie", to uzyskanie efektu "all-over" jest niemal wykluczone. Nawet przypadkiem może pojawić się takie zagęszczenie plam, które stanowić będzie dla oka "kompozycyjne centrum".
 
Jackson Pollock: fragment No 11 i fragment No 31 (z prawej strony niemal pełny efekt "all-over")
Zachowały się filmy rejestrujące prace Pollocka w jego stodole (Pollock miał pracownię w drewnianej stodole, ale często pracował na świeżym powietrzu). Widać na nich malarza, który wcale nie chlapie na oślep, ale z wyraźną starannością i zastanowieniem tak rozlewa i rozpryskuje farbę, aby kolejne, nawarstwiające się plamy stworzyły złudzenie równomiernego, wychodzącego poza ramy obrazu chaosu, a i tak osiągnięcie efektu "all-over" zdarzało się rzadko.
Malarstwo Pollocka sprawia wrażenie "eksplozji ekspresji" i dlatego doskonale nadawało sie na symbol wyzwolonego indywidualizmu, ale w rzeczywistości wcale łatwym nie było. Natomiast zupełnie odrębną sprawą jest niszczący wpływ tego malarstwa na kult warsztatu.
ILUZJA INDYWIDUALIZMU
Informel (i lettryzm) uważane są za manifest indywidualizmu. Ten indywidualizm ma się przejawiać w łamaniu przez wyzwolone indywiduum konwencji narzucanych mu przez społeczeństwo i wzorce tradycyjnej, opresyjnej kultury. Jest to kolejny mit antykultury i tu nie ma potrzeby podawania jakichś wyrafinowanych uzasadnień. Sprawa jest prosta.
Jeśli tysiącowi malarzy damy takie same pędzle i takie same farby i pozostawimy im absolutną swobodę twórczą, to namalowane przez nich obrazy będę się od siebie różnić tematyką, kolorystyką, kompozycją (i wszystkim, czym mogą różnić się malarskie obrazy). Jeśli powstanie dwieście portretów, to każdy z nich będzie inny, podobnie z pejzażami, martwymi naturami, a nawet z różnymi odmianami abstrakcjonizmu. Jeśli natomiast z tego tysiąca dwustu malarzy spróbuje namalować obraz "w stylu Pollocka", czyli będący przykładem owej skrajnej ekspresji skrajnego indywidualizmu, to powstanie dwieście niemal identycznych obrazów. Po dwóch dniach większość autorów nie będzie w stanie wskazać obrazu swojego autorstwa.
Podobnie identyczne będą pierwszy, piąty, setny i tysięczny poemat lettrystyczny, ponieważ będą one bełkotem, jaki potrafi wyprodukować każdy niemowlak.
Nie ma w tym nic dziwnego - zarówno informel jak lettryzm nie rejestrują skutków świadomego działania, ale skutki fizjologicznych odruchów, a na poziomie fizjologicznych odruchów wszyscy ludzie są identyczni. I - szczerze mówiąc - niczym nie różnią się od zwierzaków.
WYRAZEM INDYWIDUALNOŚCI ARTYSTY JEST TYLKO JEGO NIEPOWTARZALNY WARSZTAT
I UNIKALNY SPOSÓB KOMPONOWANIA ELEMENTÓW CHAOSU.
EUROPEJSKI MANIFEST WOLNOŚCI - ŚWIATOWY MANIFEST ANTYKULTURY
< powiększ
W 1948 r. w wydawanym w Tunezji piśmie Hikma ukazała się zapowiedź, a w 1949 r. w Lozannie pierwsza wersja manifestu twórczy lettryzmu Isidore Isou pt. "Młodzież powstaje". Oto kilka fragmentów:
„Proletariat jest klasą która zniknie wraz z pojawieniem się fabryk bez robotników”
„Każda grupa ma swoją młodzież, komuniści, katolicy, gaulliści, wszyscy”.
„Młody człowiek jest niewolnikiem swojej rodziny. Młody człowiek zawsze należy do kogoś. I to jest podstawą jego hierarchicznej eksploatacji”.
„Ekonomiści zauważają człowieka dopiero w momencie, gdy staje się on częścią systemu produkcji, ale we Francji jest 10 milionów ludzi, którzy nie są elementem tego systemu, którzy nie mają własności. Oni sami są własnością, luksusem, narzędziem, niewolnikiem. Ponieważ nie należą do systemu, nie muszą dopasowywać się do warunków dyktowanych przez własność i dochód.”
„To, co nazywam młodzieżą, to – niezależnie od wieku, wszyscy ci, którzy jeszcze nie weszli w swoje społeczne role, nie objęli funkcji, które ich zniewalają”.
„Nowoczesne metody edukacyjne ułatwiają szybkie opanowanie wiedzy koniecznej do objęcia społecznej funkcji. Musimy zmniejszyć ilość lat spędzonych w szkole, żeby uniemożliwić przemianę młodzieży w niewolników”.
„Przedstawiciele burżuazji, jak Marks, Trocki, Lenin, albo przedstawiciele arystokracji, jak Pani Kolontaj, byli rewolucjonistami „z zewnętrz”, a powodem ich rewolty były wyrzuty sumienia "grzesznej klasy”. Młodzież nie potrzebuje rewolucjonistów z zewnątrz. Nie potrzebujemy filantropów, ani komisji, które będą nam mówić, czego chcemy. Młodzież musi zaprogramować reformy sama dla siebie”.
Lettryzm, pozornie marginalne zjawisko ze świata zwariowanych poetów, jest zjawiskiem przełomowym w dziejach całego marksizmu i w dziejach światowej kultury. To od niego rozpoczęła się prawdziwa historia antykultury i on umożliwił marksistom przejęcie władzy w Europie.
Na czym polega przełomowa rola lettryzmu.
Wadą kapitalizmu jest nie tylko to, że trzeba pracować, ale i to, że do pracy trzeba się przygotować, a więc trzeba się uczyć (a więc się męczyć), a po opanowaniu odpowiednich kwalifikacji zabiegać o zdobycie najlepiej płatnej pracy (konkurować, a więc brać udział w "wyścigu szczurów"), a potem poddać się pewnej dyscyplinie, którą można nazwać "reżimem". Jeśli ktoś chce lepiej znosić uciążliwości tego "reżimu", musi wyrobić w sobie nawyki, które ułatwiają wypełnianie społecznej roli, za które można otrzymać lepsze wynagrodzenie.
Zdobywanie kwalifikacji do wykonywania pracy nazywa się Edukacja, a wyrabianie nawyków ułatwiających funkcjonowanie w społeczeństwie nazywa się Wychowanie. Edukacja i Wychowanie dają wprawdzie określone korzyści, ale mają jedną niewątpliwą wadę - ograniczają absolutną, niczym nie skrępowaną wolność. System Edukacji i Wychowania jest więc "tresurą", a pozbawienie absolutnej wolności jest "zniewoleniem".
Proletariat, czyli ludzie pracujący, bardzo szybko odczuwają korzyści z poddania się dyscyplinie i potrafią łatwo ocenić, czy opłaca się zrezygnować z części wolności w zamian za np. możliwość zapewnienia dostatku rodzinie i wykształcenia dzieci. Dlatego proletariat nie jest podatny na wyborczą demagogię ani starego, ani nowego marksizmu. Istnieje natomiast ogromna grupa społeczna, która boleśnie odczuwa dolegliwości systemu "tresury" i „zniewolenia”, ale nie widzi żadnych płynących z tego korzyści (bo dobra i tak zapewniają tata z mamą).
Tą grupą jest młodzież i to młodzież stała się "drugim proletariatem", który nowi marksiści postanowili wyzwolić. Czy to się jej podoba, czy nie.
"ZNIEWOLONA" PRZEZ SYSTEM EDUKACJI I WYCHOWANIA MŁODZIEŻ
STAŁA SIĘ "DRUGIM PROLETARIATEM", KTÓRY MARKSIŚCI POSTANOWILI WYZWOLIĆ
JAK ZRADYKALIZOWAĆ NOWY PROLETARIAT
< Guy Debord, 1953
Manifest lettrystów prawidłowo wskazał nowe elementy klasycznego, marksistowskiego schematu przejęcia władzy:
- młodzież to nowy, zniewolony proletariat,
- wróg to rodzice (rodzina), czyli "właściciele" młodzieży (dokładny odpowiednik kapitalisty będącego właścicielem środków produkcji),
- szkoła to odpowiednik religii i kościoła, wdrażającego niewolników do posłuszeństwa.
I to było największym dokonaniem teoretycznym lettryzmu.
Problem w tym, że Isidore Isou, mimo buńczucznych deklaracji, nie był rewolucjonistą o temperamencie politycznym. Był po prostu wywrotowcem i całkowicie spełniał się w drobnych skandalach i drobnej pornografii. Szczytem jego dokonań był film z 1951 r. pt. "Traktat o ślinie i wieczności" (Traité de bave et d’éternité), nagrodzony, wbrew protestom krytyki i pod naciskiem Jeana Cocteau, na festiwalu w Cannes (dostępny na YouTube, kto chce, niech ogląda). Wyobraźnia lettrystów nie sięgała poza obyczajowe ekscesy, drobne skandale i drobne kradzieże. Lettryści nie wiedzieli, jak zradykalizować młodzież, jak uczynić z niej siłę rewolucyjną (czyli wyborczą) i, przede wszystkim, na działalność rewolucyjną byli po prostu za leniwi.
Na tym tle doszło wśród lettrystów do rozłamu. Część mających bardziej sprecyzowane ambicje polityczne członków ruchu skupiona wokół Guy Deborda (1931-1994) utworzyła w 1952 r. Międzynarodówkę Lettrystyczną. Nazwa ugrupowania była ironiczna i myląca, ponieważ miało ono zupelnie inne cele i inną taktykę, niż lettryści Isidore Isou. Międzynrodówka Lettrystyczna przekształciła się w 1957 r. w Międzynarodówkę Sytuacjonistyczną i właściwie dopiero od tej pory można mówić o zjawisku sytuacjonizmu, ale jego podsatawowe cele i techniki sprecyzowane zostały wcześniej, dlatego w dalszym ciągu określenia sytuacjionizm używać będe w odniesieniu do obydwu Międzynarodówek Guy Deborda.
SYTUACJONIZM - DEBORD, JORN
Guy Debord był właściwie anarchistą, którego celem było rozwijanie na poziomie niewielkich wspólnot specyficznie rozumianej samorządności, dlatego nie można go zaliczyć wprost do nowoczesnych marksistów, których zawsze interesowała władza totalna. Był jednocześnie zajadłym krytykiem kapitalizmu i chyba pierwszym programowym krytykiem konsumeryzmu (czyli obsesyjnej pogoni za dobrami materialnymi).
Sytuacjonizm stworzył sposób na radykalizację młodzieży i uczynienie z niej siły napędowej rewolucji społecznej. Ponieważ młodzież w całym cywilizowanym świecie podlega procesowi wychowania, edukacji i przygotowaniu do przyszłej pracy zawodowej, sposobem tym była:
- deprecjacja wartości uciążliwej nauki i pracy, oraz płynących z nich satysfakcji,
-
afirmacja nie wymagających pracy przyjemności,
-
wykazanie, że system społeczno-ekonomiczny (kapitalizm), system wychowania (rodzice) i edukacji (szkoła) zmuszają młodzież do deformującej osobowość pracy, oraz uniemożliwiają korzystanie z pozytywnie wpływających na osobowość człowieka przyjemności.
Postulaty zostały sformułowane, ale w powojennej Europie zachodniej nie było warunków sprzyjających takiej taktyce. Mimo wojennej demoralizacji, konieczność odbudowy normalnych (czyli rynkowych) gospodarek mobilizowała znakomitą większość społeczeństw do wytężonej pracy i praca ta, wstarta ogromnymi środkami z planu Marshalla stosunkowo szybko zaczęła przynosić pozytywne rezultaty. Warto tylko wspomnieć, że np. w 1947 r. niemiecki Volkswagen (powstał w 1937 r.) wyprodukował pierwszego "Garbusa" i do 1955 r. wyprodukowano pierwszy milion tych samochodów, a w tym samym firma Piaggio wyprodukowała 2,500 skuterów Vespa, w 1948 ponad 10,000, w 1949 - 20,000 i ponad 60,000 w 1950 r. Gdy w 1952 r. ukazał sie film "Rzymaskie wakacje" z Audrey Hepburn i Gregory Peckiem jadącymi na Vespie ulicami Rzymu, sprzedaż porzekroczyła 100,000 sztuk. W połowie lat 50-tych ludzie po raz pierwszy poczuli, że życie nie jest tylko katorgą i że praca umożliwia poznanie jego piękniejszej strony. Skutkiem był zdecydowany wzrosy życiowego optymizmu, a z kolei jego skutkiem tzw. baby-boom, czyli raptowny wzrost liczby urodzeń.
Gdyby w takich warunkach ktokolwiek próbował wprost wmawiać młodzieży, że praca nie ma sensu, nie mógłby liczyć na szeroki odzew. Wzorce kulturowe, wsparte bezpośrednim doświadczeniem mówiły coś zupełnie innego. Ale właśnie z tego stwierdzenia wynika wniosek, że podstawowym zadaniem rewolucjonisty jest te wzorce zniszczyć i zastąpić innymi wzorcami i życiowymi celami. Stworzona przez Deborda ideologia sytuacjonistyczna miała realizować te dwa cele.
Wpływ na kształt tej ideologii miała osobowość Deborda, typowa dla mentalności "nowego intelektualisty" w rozumieniu Antonio Gramsciego (wyżej). Debord jako metodę przyjął "mitologizowanie" zjawisk prostych i dobudowywanie do nich obszernych, teoretycznych uzasadnień, formułowanych w filozoficznym slangu. Skłonność taka jest zresztą cechą wielu osobowości artystycznych i nie przypadkiem Debord uważał swoją działalność polityczną za twórczość artystyczną (był w tym następcą Duchampa, a poprzednikiem Beuysa). Takie podejście miało głęboki związek z tendencjami panującymi w całej sztuce współczesnej (o tym już pisałem), w której warsztat artystyczny i materialne dzieło zastąpione zostało intelektualna spekulcją, typową przede wszystkim dla konceptualizmu, a miejsce artysty zajął agitator.
Dzięki tej metodzie jeszcze przed powstaniem Międzynarodówki Sytuacjonistycznej sformułowane zostały pewne bardzo charakterystyczne techniki działalności rewolucyjnej. Dwa przykłady ilustrują zjawisko.
Dérive - teoria dryfu. Dryf jest to technika służąca do "wyznaczania wzorca pól sił emocjonalnych, przenikających miasto". Wyniki takiego badania (czyi dryfowania), tworzą "psychogeografię" (czasami dryf i psychogeografia są traktowane jako synonimy) i są podstawą nowej urbanistyki, nazywanej "unitary urbanism" (urbanistyki jednorodnej?). Ta "unitary urbanism" zajmuje się projektowaniem przestrzeni miejskiej dla nowego społeczeństwa, w którym ludzie nie muszą pracować (bo wyręczają ich zautomatyzowane fabryki), ale spędzają czas na zabawie.
W rzeczywistości teoria dryfu jest zmitologizowanym włóczęgostwem. Lettryści i sytuacjoniści większość czasu (miesiące i lata) spędzali intensywnie dyskutując i upijając się w kolejnych barach, do których przenosili się dniami i nocami wybierając je pod wpływem tajemniczych "pól sił emocjonalnych", które po prostu zmuszały ich do wyboru akurat tej, a nie innej trasy dryfu i akurat tego, a nie innego baru. Oczywiście nowa urbanistyka nakazywała tak projektować miasto, aby uwzględniać doświadczenia wynikające z "dryfowania".
W tym opisie nie ma cienia przesady. Taki jest sens teorii dryfu, której poświęcono niezliczoną ilość filozoficznych uzasadnień. Teoria dryfu ma zresztą swego historycznego "protoplastę", a jest nim tzw. flaner (fr. flaneur), czyli beztroski spacerowicz rozkoszujący się bezcelową wędrówką po ulicach. Z upodobania do "flanowania" słynęli zresztą filozofowie tacy jak Waler Benjamin czy Georg Simmel.
Détournement - odwrócenie, dywersja. Jest to technika polegająca na szokującej zmianie kontekstu symboli głęboko zakodowanych w kulturze. Używana była powszechnie w latach 80-tych jako element tzw. "cluture jamming", czyli zagłuszania kultury, także w formie antyreklamy (subvertising). Détournement, zgodnie z filozofią Deborda traktowany jest jako technika walki z konsumeryzmem, ale w istocie jest skrajnie chamską techniką łamania kulturowych tabu. Przedstawiam dwa przykłady "détournement" i przepraszam za ich publikację, ale jeśli nie zobaczy się na własne oczy chamstwa antykultury, trudno jest uwierzyć, do czego jest się ona zdolna posunąć.
 
Z lewej: "reklama "boskiego piżma" - do podobnych chamstw już jesteśmy przez polską awangardę, media i Ministerstwo Kultury przyzwyczajeni.
Z prawej: W tym "plakacie" wykorzystano klatkę ze słynnego filmu dokumentalnego, na którym zarejestrowano egzekucję jeńca wojennego (Wietnam).
/Jeśli patrząc na te ilustracje nie czujecie strachu przed barbarzyńcami, to coś jest z Wami nie w porządku./
Teorie dryfu i odwrócenia to tylko dwa przykłady z całej ogromnej wiedzy, jaką antykultura zgromadziła i użyła w kolejnych latach po to, aby stopniowo rozmontować "kulturową mentalność" nie tylko Europy, ale całego cywilizowanego świata. O innych w dalszej części.
INFANTYLIZM I ZASADA NAJPROSTSZYCH ROZWIĄZAŃ
Opisywany wcześniej infantylizm jest cechą ludzi dorosłych, którzy w swoim myśleniu zachowali przekonanie, że w życiu można dostać coś za nic. Podobne myślenie u dzieci nie jest infantylizmem, ale naturalnym sposobem widzenia świata, w którym przez wiele lat dzieci wszystko dostają od rodziców "za nic". Ta sama cecha u dzieci i młodzieży wychowywanej "pod szklanym kloszem" jest naturalna i wcale nie trzeba jej rozwijać. Wystarczy jej nie tłumić. Cecha ta sprzyja akceptowaniu prostych rozwiązań. Oto przykład:
Samochody emitują spaliny, spaliny zanieczyszczają środowisko. Emisję spalin redukuje katalizator. Katalizator ma jednak wiele wad - trzeba się uczyć, żeby go skonstruować i trzeba go wyprodukować, a więc trzeba pracować i posiadać przemysł. Przemysł emituje spaliny, spaliny zanieczyszczają środowisko. Itd. itd. Wprawdzie produkcja samochodów i katalizatorów tworzy miejsca pracy, a bez samochodów nie można by pojeździć furką tatki (a najlepiej własną, jeśli tatko bogaty), to jednak, gdyby nie wiem jak sprawny był katalizator, samochód zawsze będzie spaliny emitował.
Najprostszym i absolutnie najskuteczniejszym sposobem ochrony środowiska jest likwidacja samochodów.
Sytuacjonistyczna krytyka kapitalizmu, skierowana przede wszystkim do młodych ludzi, opierała się na takim właśnie mechanizmie.
HOMO LUDENS KONTRA HOMO OECONOMICUS
Warunki dla sukcesu sytuacjonizmu stworzył sam kapitalizm i dwa zjawiska, które można nazwać "defektem kultury" o "moralnym bilansem wojny".
Z dzisiejszego punktu widzenia konsumpcja w latach 50-tych nie miała charakteru zbyt "rozpasanego" i gdy ogląda się pierwsze powojenne skutery, odkurzacze, samochody, motocykle, sprzęt AGD-RTV (w 1951 r. w Ameryce było 10 milionów telewizorów, w Anglii 600 tysięcy, we Francji 4 tysiące, a w 1952 r. w całych Niemczech było 300 (trzysta) telewizorów) to prezentują się one dość skromnie (znam współczesne domy, gdzie w sześciu izbach stoi sześć telewizorów), ale kilka lat po wojnie były one dobrami wymarzonymi i wcale jeszcze nie powszechnymi, ale jednak (przynajmniej perspektywicznie) osiągalnymi. Stanowiły nie tylko cel sam w sobie (jako przedmioty użytkowe), ale stawały się symbolem sukcesu i zmuszały do jeszcze większego wysiłku. Ten wysiłek często przekraczał granice racjonalnego myślenia i rzeczywistych potrzeb i zmuszał do zabiegania o zdobycie dóbr, które już niczemu nie służyły poza tym, że były zwieńczeniem podjętego wysiłku i świadectwem jakoś tam rozumianego "sukcesu życiowego". Manifestacją tego sukcesu stawały się przedmioty, które urastały do rangi "symboli statusu", oraz dzieci, a raczej stan zaopatrzenia tych dzieci, które stawały się żywymi symbolami statusu ich rodziców.
Niestety, kultura, tworząc motywację do tworzenia dóbr, nie ma w sobie mechanizmu zabezpieczającego przed produkcją zbędną lub produkcją, która wymaga poniesienia kosztów niszczących dla producenta. Nazywam to "defektem kultury", który jest brakiem skutecznego systemy wartości, ale szerzej powiem o nim w dalszej części.
Ten "defekt kultury" powodował, że ludzie z różnych względów poddawali się reżimowi pracy niczemu pożytecznemu nie służącej, ale powodującej ograniczenie aktywności w innych dziedzinach - np. w życiu rodzinnym, kontaktach ze sztuką, lekturach, a nawet w rozrywce i zabawie. W efekcie człowiek zmieniał się w bezmyślną maszynę produkcyjną, dla której produkt był celem samym w sobie, a fakt jego zdobycia jedyną dostępną satysfakcją.
Opisane zjawisko to tzw. konsumeryzm (konsumpcjonizm), niszcząca (bo redukująca) ludzką osobowość cecha każdej kultury.
Poddaniu się przez społeczeństwa zachodnie konsumpcjonizmowi sprzyjały również inne powody, niż cechy systemy kapitalistycznego. W Niemczech np. przeprowadzano wówczas proces tzw. denazyfikacji, mający na celu nie tylko osądzenie ludzi, którzy wzięli czynny udział w zbrodniach wojennych narodowego socjalizmu, ale resocjalizację całego społeczeństwa niemieckiego, które z własnej woli oddało władzę Hitlerowi i do czasu pierwszych klęsk udzielało mu poparcia (zresztą do dzisiejszego dnia Niemcy jako naród nie znaleźli takiego pozytywnego celu, który zastąpiłby wielkiemu w końcu narodowi patologiczny cel, jaki wskazał im Hitler - panowania nad światem - i sądząc po rozwoju antykultury, raczej celu takiego już nie znajdą). Poczucie winy za wybuch wojny, szczególnie dotkliwe w czasach procesów norymberskich (a starannie obecnie wymazywane ze świadomości społecznej) było jednym z motorów napędzających ekonomiczną aktywność Niemców i przyczyniło sie do tzw. cudu gospodarczego lat 50/60-tych (Wirtschaftswunder - na marginesie warto podkreślić, że w tym czasie w Niemczech rządzili chadecy, jeszcze z pokolenia chadeków przedwojennych).
Podobny mechanizm działał we Francji, zhańbionej bezprzykładną kolaboracją. Tam również potrzeba zapomnienia o przeszłości motywowała do aktywności koncentrującej sią na sukcesie ekonomicznym i poszukiwaniu satysfakcji w gromadzeniu dóbr. Z kolei w Anglii dziedzictwem obciążającym bilans tamtejszego systemy był kolonializm i fakt, że dobrobyt imperium był wynikiem eksploatacji kolonii. Oczywiście w Ameryce taką podstawą kulturowego rachunku sumienia było niewolnictwo i utrzymująca się segregacja rasowa, a w europejskim obrazie Ameryki coraz bardziej zacierał się fakt, że obecność amerykańskich wojsk w Niemczech służyła powstrzymywaniu spodziewanego (bo zapowiedzianego przez Stalina w 19467 r.) ataku Rosji, natomiast coraz dotkliwiej odbierana była faktyczna okupacja Niemiec przez USA (na dodatek stale przypominająca Niemcom grzechy wojenne).
Poruszyłem temat źródeł konsumpcjonizmu w społeczeństwach zachodnich, ponieważ to zdecydowanie negatywne zjawisko miało bardziej złożone przyczyny, niż tylko pozbawiony kontroli system ekonomiczny, ale stało się podstawą głównego ideologicznego ataku na kapitalizm ze strony sytuacjonistów.
Połowa filozofii Guy Deborda poświęcona jest analizie tego zjawiska i to analizie całkowicie podporządkowanej udowodnieniu opresyjnego charakteru kapitalizmu, oraz radykalizacji młodzieży i skonfliktowania jej z pokoleniem rodziców. Krytyka konsumpcjonizmu i stojącego za nim kapitalizmu (oraz rodziców, szkoły i kościoła) jest zresztą całkowicie słuszna, ale połowiczna, dzięki czemu była bardzo atrakcyjna dla z natury łatwowiernej młodzieży.
Konsumeryzm jest oczywistą patologią, ale nie kapitalizmu (bo kapitalizm jest tylko wydajnym, opartym na wzorcach kulturowych systemem produkcji), ale samej kultury, pozbawionej mechanizmu hamującego tendencje konsumerystyczne (jakiego, o tym dalej). Jest jednak wadą łatwą do wskazania, a jego związek z kapitalizmem oczywisty. Zastanawianie się nad tym, jaki mógłby być mechanizm powstrzymujący tendencje konsumerystyczne jest wyzwaniem trudnym (trzeba myśleć), a wynik zastanawiania się może być jeszcze trudniejszy do zaakceptowania.
Najprostszym i absolutnie najskuteczniejszym sposobem likwidacji konsumeryzmu jest likwidacja kapitalizmu.
To jest intelektualny dorobek połowy filozofii sytuacjonistycznej.
Druga połowa tej filozofii poświęcona jest stworzeniu atrakcyjnej alternatywy dla kapitalizmu. Oczywiście alternatywy atrakcyjnej dla myślenia metodą "najprostszych rozwiązań".
NIE MOŻNA MIEĆ PRETENSJI DO KAPITALIZMU O TO, ŻE RODZI KONSUMERYZM,
TAK, JAK NIE MOŻNA MIEĆ PRETENSJI DO SZYBKIEGO SAMOCHODU O TO, ŻE JAKIŚ IDIOTA
ROZPĘDZIŁ SIĘ PONAD DOZWOLONĄ SZYBKOŚĆ I POZABIJAŁ LUDZI.
WINĘ PONOSI KIEROWCA, A NIE SAMOCHÓD
/ALBO PRZEPISY POZWALAJĄCE NA ZBYT SZYBKĄ JAZDĘ/
WILHELM REICH - REWOLUCJA SEKSUALNA - HERBERT MARCUSE
< Wilhelm Reich
W 1936 r. austriacki komunista i psychiatra Wilhelm Reich (1897-1957) napisał rozprawę pt. "Seksualność i walce kultur" (Die Sexualität im Kulturkampf), która po uzupełnieniach opublikowana została w 1945 r. pt. "Rewolucja seksualna". Książka ta, chociaż znacznie miej znana od prac twórcy psychoanalizy Zygmunta Freuda, stała się teoretyczną podstawą tytułowej rewolucji seksualnej, jaka wybuchła w latach 60-tych XX wieku.
Temat seksu powracał wielokrotnie w dwudziestoleciu międzywojennym i był jednym z lejtmotywów surrealizmu, jednak sam Freud uznał surrealistów za "wariatów" (po rozmowie z Andre Bretonem), a swoimi rozważaniami o sublimacji popędu seksualnego jako jednego ze źródeł kultury uczynił psychoanalizę tematem dla naukowców i medyków. W wymiarze popularnym psychoanaliza podkreślała wpływ seksualności na osobowość człowieka, a więc odkrywała prawdę znaną każdemu dojrzewającemu nastolatkowi, i niezbyt nadawała się na rewolucyjną amunicję.
Teoria Wilhelma Reicha była teorią rewolucyjną w sensie dosłownym i tytuł jego pracy - Rewolucja seksualna - należy odczytywać w kategoriach politycznych, a więc jako "rewolucję polityczną prowadzoną z użyciem seksualności jako jej narzędzia".
W zasadzie nie powinno się mieszać dorobku naukowego z osobistymi doświadczeniami naukowca, ale w przypadku Wilhelma Reicha, którego zainteresowanie seksualnością dość wcześnie przybrało rozmiary obsesji, trzeba podać kilka informacji. Jeśli temat badań staje się obsesją, ma to jednak istotny wpływ na ich wynik.
Z zachowanych pamiętników Reicha wynika, że mniej więcej od 5 roku życia seks był jedynym tematem jego zainteresowań, od 12 roku życia regularnie współżył ze służącymi (pochodził z dość zamożnej rodziny), od 15 roku życia bywał w domach publicznych, a od 17 roku życia bywał tam codziennie. Wprawdzie nie wiadomo, ile w tych zapiskach było prawdy, ale córka Reicha (również psychiatra) uważała, że prawdopodobnie był on w dzieciństwie wykorzystywany seksualnie i to doświadczenie miało decydujący wpływ na osobowość młodego chłopaka.
Reich uczył się w domu i w wieku 12 lat odkrył romans matki z jednym z jego nauczycieli. Grożąc powiadomieniem ojca o romansie, starał się zmusić matkę do kazirodczego seksu. Powiadomiony o romansie ojciec przez długi okres bił i poniżał matkę, która w końcu popełniła samobójstwo (historię tę opisał sam Reich po dziesięciu latach). Po samobójstwie matki Reich wysłany został do męskiego gimnazjum, w tym czasie nabawił się łuszczycy (na którą cierpiał do końca życia) i obsesyjnie odwiedzał domy publiczne, opisując pogłębiający się wstręt do kobiet.
Tych kilka informacji, pochodzących z własnych zapisków Reicha (był on pod tym względem bezgranicznie szczery) wskazuje na to, że był on po prostu bardzo nieszczęśliwym człowiekiem, a psychiczne okaleczenie w najintymniejszej sferze życia wywarło decydujący wpływ na jego późniejsze, naukowe interpretacje seksualności.
W 1919 r. Reich poznał Zygmunta Freuda, ale jego własne doświadczenia, a także zaangażowanie polityczne doprowadziły go do zupełnie odmiennych niż freudowskie wniosków. W 1930 r. Reich wstąpił do Komunistycznej Partii Niemiec, otworzył poradnię seksuologiczną w jednej z robotniczych dzielnic Berlina, w 1931 r. wstąpił do Niemieckiego Związku Rzeszy ds. Proletariackiej Polityki Seuksualnej (Deutschen Reichsverband für Proletarische Sexualpolitik - tzw. Sexpol), a w 1932 r. napisał pamflet pt. "Seksualna walka młodzieży". W 1933 r. opublikował pracę pt. "Społeczna psychologia faszyzmu" (za którą został zresztą wyrzucony z partii komunistycznej, podległej stalinowskiemu Kominternowi), a w 1936 r. wspomnianą już "Seksualność w walce kultur".
Ponieważ Reich po przeniesieniu się do USA prowadził intensywne badania nad nowym rodzajem energii (twierdził, że odkrył taką biologiczną energię nazwaną "orgon") i prawdopodobnie wszedł w konflikt z instytucjami podejmującymi już wówczas eksperymenty w dziedzinie wojny psychologicznej, w 1956 r. skazany został na dwa lata więzienia i zmarł w 1957 r., a większość jego prac została na mocy wyroku sądowego spalona (część pism udostępniono wąskiej grupie badaczy dopiero w 2007 r. na Wydziale Medycyny Uniwersytetu Harvarda). Na kilka lat wokół Reicha zapadła cisza, ale jego teoria odżyła na początku lat 60-tych, tuż przed studencką rewoltą.
Rozbudowywana przez wiele lat teoria Reicha miała mnóstwo wątków i nie ma tu miejsca na jej szczegółową prezentację, ważny jest natomiast jej zasadniczy kierunek: Reich uważał, że tłumienie popędu seksualnego przez patriarchalną rodzinę stanowiącą podstawową komórkę systemu kapitalistycznego prowadzi do deformacji ludzkiej osobowości, narastania tendencji autorytarnych, skłonności do panowania nad innymi i jest źródłem faszyzmu.
<Reich zapomniał, że np. naturyzm był popierany przez ideologów nazizmu i rozwijał się bez przeszkód.
To był argument dla ideologów antykultury - rodzice zabraniający młodzieży swobodnego dostępu do seksu nie są już zwykłymi ciemniakami i kołtunami - ale krzewicielami faszyzmu, a w gruncie rzeczy są po prostu faszystami.
< Herbert Marcuse
W 1955 r. jeden z głównych ideologów Szkoły Frankfurckiej, niemiecki filozof Herbert Marcuse (1898-1979) opublikował esej pt. "Eros i cywilizacja", a w 1964 r. esej pt. "Człowiek jednowymiarowy".
Herbert Marcuse w 1932 r. brał udział w przygotowaniu pierwszego wydania zbiorowego dzieł Marksa i Engelsa i opublikował pierwszą interpretację „Manuskryptów ekonomiczno-filozoficznych”. Podjął tam marksistowska krytykę kapitalizmu jako systemu prowadzącego do wyobcowania człowieka i uniemożliwiającego mu rozwinięcie wszystkich jego możliwości. Prawdziwy (tzn. prawdziwy wg Marcuse) mechanizm tego zjawiska wyjaśniony został właśnie w eseju „Eros i cywilizacja”. Jego myśl przewodnia jest następująca:
1. Tworzenie kultury i stabilnych stosunków społecznych wymaga stłumienia destrukcyjnych i aspołecznych popędów. "Zasada przyjemności" nastawiona na natychmiastowe i pełne zaspokojenie popędów musi być zastąpiona "zasadą efektu" (ja to nazywam "zasadą satysfakcji", co nie jest tym samym). Zasada przyjemności jest tłumiona i spychana do podświadomości i realizuje się w snach i fantazjach. Stłumienie zasady przyjemności osłabia popęd płciowy (Eros), ale wzmaga popęd ku destrukcji i śmierci (Tanatos), a tym samym prowadzi do socjopatycznych zjawisk takich jak wojna i ludobójstwo.
2. Zasada przyjemności, tożsama z popędem seksualnym, dochodzi do głosu jedynie w czasie wolnym od pracy (bo to wyalienowana praca zawłaszcza osobowość człowieka), a w sensie przestrzennym ogranicza się do sfery genitalnej. Dzięki temu większa część ciała ludzkiego podporządkowana jest produkcji dóbr.
3. Automatyzacja produkcji sprzyja ograniczeniu czasu potrzebnego do wytworzenia dóbr, co sprzyja z kolei uwolnieniu Erosa.
4. W odróżnieniu od Freuda, uważającego konieczność tłumienia popędów za niezmienna cechę ludzkiej kondycji, Marcuse traktuje ją jako zjawisko społeczno-historyczne, od którego w sprzyjających warunkach można się uwolnić.
Trzeba zwrócić uwagę na charakterystyczny sposób rozumowania Marcuse’go:
W swojej koncepcji podąża on za marksowską (a więc XIX-wieczną) wizją dziejów, w której konieczność pracy i wytwarzania dóbr traktowana jest jako "katorga" i "narzędzie eksploatacji". Praca jest czymś z założenia wrogim człowiekowi i całkowicie wykluczone jest rozumienie pracy jako jednego ze sposobów samorealizacji. Natomiast popęd (jakikolwiek) mający swe źródło w konstrukcji fizjologicznej i skłaniający człowieka do szukania przyjemności traktuje Marcuse jako cel, którego realizacja "na szczęście" jest możliwa dzięki automatyzacji i ograniczeniu "znienawidzonej" pracy.
Marcuse’mu nie przychodzi do głowy, że praca i związana z nią "zasada satysfakcji" to jedno z bardzo nielicznych doświadczeń dostępnych wyłącznie człowiekowi i odróżniających go od zwierząt, a ten wyśniony przez marksistów, lettrystów i sytuacjonistów stan, w którym człowiek nie musi pracować, a więc może poświęcić się wyłącznie poszukiwaniu przyjemności, jest przedkulturowym stanem zwierzęcym.
Marcuse traktuje uwolnionego Erosa jako warunek rozwinięcia prawdziwej kultury, ale zapomina (podobnie jak zapomniała o tym Ruth Benedict), że słowo kultura ma swoje historycznie ugruntowane znaczenie i nie wszystko, co ktoś nazwie kulturą, ta kultura jest.
Oczywiście ani Benedict ani Marcuse o niczym nie zapomnieli. Próba interpretacji kultury jako produktu wyzwolonego Erosa jest próbą sprowadzenia kultury do poziomu fizjologicznych odruchów, ale nie jest ona błędem intelektualisty, ale świadomą operacją "nowego intelektualisty" (w rozumieniu Gramsciego), którego zadaniem jest stworzenie takiej wizji kultury, w której dominację można osiągnąć najtańszym kosztem - oferując publiczności proste przyjemności.
Nie ma w tym nic niezwykłego. Rzetelność intelektualna marksizmu nie wynika z braku wiedzy czy umiejętności logicznego myślenia. Celem marksizmu nie jest prawda (bo to jest celem filozofii). Cel marksistów wyznaczył sam Karol Marks w słynnym zdaniu: "Filozofowie dotychczas objaśniali świat, chodzi jednak o to, żeby go zmienić".
Warunek tej zmiany określił Herbert Marcuse w eseju "Człowiek jednowymiarowy" z 1964 r.
Esej jest właściwie manifestem anty-konsumeryzmu. Konsumeryzm, wzmacniany przez wszechobecną reklamę jest najskuteczniejszym środkiem zniewolenia człowieka. Jakkolwiek pesymistyczny co do oceny szans na przezwyciężenie konsumeryzmu, daje Marcuse wskazówkę do praktycznego działania. Ma nim być Negacja i Wielka Odmowa. Negacja społeczeństwa przez jego krytykę i odmowa udziału w grze, jaką jest zniewalający system kapitalistyczny.
Ponieważ recepta nie była zbyt precyzyjna, wkrótce Marcuse doprecyzował swoje stanowisko stawiając "kropkę na i". W 1969 r. napisał kolejny esej pt. "Próba wyzwolenia", w którym stwierdził, że, ponieważ konsumeryzm (i w ogóle system) chwyta człowieka w pułapkę potrzeb zaspokajanych przez dobra materialne, następstwem Negacji musi być "transformacja potrzeb", ta zaś wymaga likwidacji judeochrześcijańskiej moralności i zastąpienia jej Nowa Moralnością, która sprzyja zaspokajaniu potrzeby radości i szczęścia w "estetyczno-erotycznym wymiarze".
W filozofii rewolucji seksualnej najbardziej zastanawiające jest to, ile intelektualnej ekwilibrystyki, ilu szkół, fakultetów, ośrodków badawczych, uczelni i dysertacji naukowych wymagało opakowanie prostego przekazu:
"chłopcy i dziewczynki, zamiast ślęczeć nad książkami, zróbcie sobie przyjemność szybkim numerkiem".
O SEKSIE REALISTYCZNIE
Popęd seksualny musi skłonić żywą istotę do prokreacji wbrew wszelkim przeciwnościom, bo to jest warunek przetrwania gatunku. Właśnie dlatego niezaspokojony powoduje tak silną udrękę i dlatego jego zaspokojenie daje tak wielką przyjemność. Dążenie do tej przyjemności było, jest i będzie jednym z głównych motorów ludzkich działań. Z kolei z jakiegoś powodu wszystkie kultury wprowadzają ograniczenia dostępu do tej przyjemności dla młodych ludzi. Uzasadnienie tego ograniczenia bywa różne, najczęściej używa się pojęć "z wyższej półki", czyli argumentów moralnych. Jestem jak najdalszy od lekceważenia wysokich standardów moralnych (więcej będzie o tym w dalszej części), ale kwestię seksu warto obejrzeć z praktycznego punktu widzenia:
< Eric Fischl, Bad boy, 1981
Młody człowiek nie zna satysfakcji, wynikającej ze skutków podjętego wysiłku (o tym już pisałem). Dopóki tej satysfakcji nie pozna, będzie poszukiwał tylko takich pozytywnych przeżyć, jakie oferuje mu fizjologia. Im więcej takich stanów pozna, tym łatwiej osiąga przyjemność i tym mniejsze ma powody do poszukiwania satysfakcji.
Jeśli dorosły człowiek, który zdobył wykształcenie i wszedł już w społeczne role, korzysta z takich fizjologicznie uwarunkowanych atrakcji, a nawet jeśli zupełnie zrezygnuje z satysfakcji i całkowicie zadowoli się fizjologiczną "behawiorką", to jest to jego świadomy wybór. Młody człowiek takiego wyboru dokonać nie może, ponieważ nie zna satysfakcji i jej skutków.
Oznacza to, że młody człowiek, który ma nieograniczony dostęp do przyjemności seksualnych, nie będzie miał motywacji do nauki, zdobywania kwalifikacji i wyrabiania sobie optymalnej pozycji życiowej. W wyniku tego mechanizmu, w chwili startu życiowego (który na pewno kiedyś nastąpi) będzie w sytuacji przegranej. Będzie niedouczony ogólnie i nie będzie posiadał jakichkolwiek wyjątkowych, ponadprzeciętnych umiejętności. Będzie - w sensie społecznym - nikim.
Oznacza to jednak, że wszystkie teorie i ideologie, które jako główną atrakcję przedstawiają otwarcie młodym ludziom nieograniczonego dostępu do seksu, w sposób całkowicie nieuchronny zmierzają nie do stworzenia społeczeństwa wykwalifikowanych, ceniących się pracowników, ale do społeczeństwa niewykwalifikowanych, niskopłatnych "roboli".
Może się to komuś podobać lub nie podobać, ale tak po prostu jest.
Siła erosa jest tak wielka, że każdy młody człowiek będzie i tak szukał do niego dostępu i prędzej czy później znajdzie do niego drogę. Ale dzięki wychowaniu w kulturze ma on utrudnioną dorge do „łatwych rozwiązań” i szansę na to, aby "przy okazji" nie zmarnować wszystkich swoich innych możliwości. Promowanie ideologii, która wyklucza możliwość podnoszenia własnej wartości społecznej może mieć tylko jeden cel - zdobycie władzy nad bezmyślnym, pozbawionym wymagań tłumem. Dlatego żadna kultura nie może promować wzorców antykulturowych i każda ideologia, która je promuje jest antykulturą.
PEDAGOGIKA ANTYAUTORYTARNA - ANTYPEDAGOGIKA - ANTYPSYCHIATRIA
Na przełomie XIX i XX wieku rozwinęło się mnóstwo kierunków nowej pedagogiki określanych wspólnym mianem pedagogiki reformowanej. Właściwie każda ideologia wypracowała swoją własną wizję wychowania młodzieży, zauważając w niej nową społeczna siłę organizowaną w ruchu młodzieżowym. Większość bardzo zróżnicowanych nurtów odrzucała tradycyjny model wychowania oparty na budowaniu autorytetów i wpajaniu wzorców przez wyrabiania nawyków, a szczególnie stosowanie jakichkolwiek form przymusu. Wspólną cechą różnie uzasadnianych teorii było założenie, że metodę aktywnego "wychowywania" należy zastąpić tworzeniem warunków i sprzyjającej atmosfery, w której młodzież będzie w stanie rozwinąć samodzielność i kreatywność. Konsekwencją takiego podejścia był swoisty "redukcjonizm" pedagogiczny, ograniczający zakres zabiegów formujących (a więc krępujących, czyli faktycznie de-formujących) osobowość młodego człowieka na rzecz rozwijania jego naturalnych predyspozycji.
Udział komunistycznej Rosji w antyhitlerowskiej koalicji spowodował, że po II wojnie światowej w Europie zachodniej synonimami totalitaryzmu stały się nazizm (skrzętnie unikano pełnej nazwy narodowego socjalizmu) i faszyzm, natomiast udział komunistów w rozpętaniu wojny został przemilczany zarówno w bieżącej propagandzie jak i w opracowaniach historycznych. Doświadczenie totalitaryzmu zwiększyło siłę oddziaływania reprezentowanego przez Wilhelma Reicha freudo-marksizmu i Szkoły Frankfurckiej i przyczyniło się do rozwoju tzw. pedagogiki antyautorytarnej i pedagogiki krytycznej (od teorii krytycznej Szkoły Frankfurckiej). Jej podstawą było przekonanie, że panujące w tradycyjnej rodzinie hierarchiczne stosunki, w których rodzice sprawują władze nad dzieckiem (decydując o jego wychowaniu) sprzyjają kształtowaniu autorytarnych osobowości, a tym samym są gruntem dla rozwoju faszyzmu.
W prawdzie krytycy pedagogiki antyautorytarnej zwracali uwagę na to, że jej skutkiem nie jest likwidacja stosunków podległości, ale ich odwrócenie, czyli podporządkowanie działań rodziców absolutyzowanej wolności dzieci, ale krytyka ta stanowiła margines propagandy społecznej.
Pedagogika antyautorytarna święciła triumfy w okresie kontrkulturowej rewolucji lat 60-tych. Jej skutkiem było teoretyczne uzasadnienie lettrystycznej tezy przedstawionej w Manifeście z 1950 r. o deformującej i zniewalającej roli szkoły. Jednak pedagogika antyautorytarna miała bardzo konkretne cele wychowawcze sformułowane w pracach Herberta Marcuse - chociaż cele te były sprzeczne z celami wychowania tradycyjnego.
Negacją wszelkich celów i jakiejkolwiek pedagogiki była anarchistyczna antypedagogika.
Program antypedagogiki przedstawiony został w książce niemieckiego obrońcy praw dziecka Ekkeharda von Braunmühla pt. Antypedagogika. Jej Według antypedagogów człowiek nie jest istotą kierująca się w życiu rozumem, ale intuicją i emocjami, które dane są mu od urodzenia i nie ma żadnego powodu, aby jakiekolwiek zabiegi wychowawcze deformowały naturalne skłonności do ulegania tym impulsom. Każda forma wychowania musi prowadzić tylko i wyłącznie do ubezwłasnowolnienia i manipulacji.
Istotny wpływ na powstanie antypedagogiki miała tzw. antypsychiatria, rozwijająca się w latach 1955-75 w Niemczech, Anglii, Włoszech i w USA. Termin wprowadził w 1967 r. południowoafrykański psychiatra David Graham Cooper (1931-1986) w książce "Psychiatria i Anty-psychiatria". Cooper dowodził w niej, że szaleństwo i psychozy mają swoje źródło w społeczeństwie i dlatego konieczne jest przeprowadzenie rewolucji społecznej.
Główną ideą antypsychiatrii było zakwestionowanie pojęcia choroby psychicznej oraz celowości leczenia chorób psychicznych. Moralnym argumentem antypsychiatrów były przykłady nadużywania psychiatrii w walce politycznej, a przede wszystkim mordowanie psychicznie chorych w III Rzeszy oraz ich sterylizacja praktykowana nawet po wojnie.
Antypsychiatria miała jednak swój wymiar praktyczny i doprowadziła np. w 1970 r. do powstania w Niemczech Socjalistycznego Kolektywu Pacjentów (Sozialistische Patientenkollektiv), a w 1980 r. do tzw. "Ofensywy Wariatów" w Niemczech (Irren-Offensive), ruchu Crazy Folks w Anglii, czy projektu Icarus w USA. Ich celem było tworzenie tzw. "domów ucieczki" przeznaczonych dla uciekinierów ze szpitali psychiatrycznych, którzy nie chcieli poddać się terapii.
Wspominam o tych zjawiskach dlatego, że antykultura jako pojęcie mało precyzyjne i właściwie nieobecne w świadomości społecznej jest traktowana jako swego rodzaju "produkt uboczny" życia społecznego, tymczasem posługiwała się ona po II wojnie światowe, a szczególnie od czasu kontrkulturowej rewolucji lat 60-tych szeregiem ruchów i inicjatyw społecznych, których znaczenie nie jest czytelne poza szerszym kontekstem. Oczywiście nie stanowią one ściśle zorganizowanego zjawiska, ponieważ są świadectwem walczących między sobą (o władzę) odłamów antykultury, ale ich ogólny kierunek zmierzał zawsze do rozregulowania dominujących w kulturze pojęć i norm (do wpływu antypsychiatrii wrócę przy okazji omawiania tematy definiowania tzw. mniejszości).
AUTORYTET
Autorytet to właściwość instytucji lub osób, skłaniająca innych ludzi do wzorowania się na nich w sposobie myślenia i postępowaniu.
Autorytet może być wynikiem:
- dobrowolnego uznania, podziwu, respektu,
- faktycznie akceptowanej społecznej roli: rodziców, nauczycieli, sędziów, trenerów,
- konformizmu, uznającego autorytet zewnętrzne a odrzucającego go w istocie,
- fizycznej przemocy, przymusu itp.
Pojęcie „autorytet” ma jednak w kulturze raczej pozytywny ładunek emocjonalny i na ogół traktowany jest jako wynik aktu wyboru. Autorytet się „uznaje”. Tym odróżnia się wpływ wywierany przez autorytet od społecznych i służbowych stosunków podległości. Zasadnicza różnica tkwi w sankcji – autorytetowi podlega się w wyniku wolnego wybory, natomiast autorytet podległości chroniony jest sankcją karną.
W teorii wychowania amerykańska psycholog Diana Baumrind (1927) wprowadziła rozróżnienie na wychowanie autorytarne, autorytatywne i permisywne. Różnice wyznacza udział dwóch czynników – kontroli i reakcji na działanie dzieci (response).
W wychowaniu autorytarnym występuje niski stopień reakcji na działanie dzieci i wysoki stopień kontroli. Posłuszeństwo jest wymagane, jego brak karany.
W wychowaniu autorytatywnym dziecko zachowuje autonomię i prawo głosu, rodzice w wysokim stopniu reagują na działanie dziecka, ale zachowują prawo do decyzji. Decyzje mogą być jednak dyskutowane.
W modelu permisywnym zachowanie dziecka jest z zasady akceptowane, a rodzice nie czują się odpowiedzialni, ani zobowiązani do wpływania na rozwój dziecka.
W czasie studenckiej rewolty 68 popularność zdobyły pisma teoretyków Szkoły Frankfurckiej, a samą rewoltę czasami nazywa się „antyautorytarną”. Źródłem były poglądy Wilhelma Reicha i prowadzone w latach 50-tych badania Adorno nad tzw. osobowością autorytarną oraz przekonanie, że tłumienie popędów prowadzi do ukształtowania osobowości dążącej do dominacji, a więc sprzyjającej faszyzmowi, a środowiskiem tłumiącym te popędy jest rodzina, która z kolei jest podstawową komórką państwa autorytarnego. Fundamentem teorii była praca Ericha Fromma z 1941 r. Ucieczka od wolności. Badania szkoły frankfurckiej kontynuowane były po wojnie i profilowało je doświadczenie antysemityzmu, którego źródeł doszukiwano się w autorytarnej rodzinie mieszczańskiej. Filozofowie nie zwrócili uwagi na fakt, że antysemityzm w zbrodniczej formie pojawił się tylko w dwóch systemach antykapitalistycznych – w komunizmie i nazizmie, natomiast nie pojawił się w żadnym z wysokorozwiniętych krajów demokratycznych. Wszystko wskazuje więc na to, że teoria frankfurcka została uszyta na zamówienie przyszłej rewolucji antykultury. Nie jest bowiem możliwe, aby takie przeoczenie mogło przytrafić się zespołowi filozofów opracowujących teorię przez wiele lat.
Wilhelm Reich, Ludwig Marcuse, Alexander Sutherland Neill stali się klasykami antyautorytarnej teorii wychowania, zwalczającej osobowość autorytarną przez zwalczanie rodzącego ja środowiska wychowawczego, czyli rodziny.
Teorie te przekroczyły granice absurdu widocznego wyraźnie z perspektywy sztuki współczesnej. Erich Fromm już w latach 30-tych sformułował tezę porównującą osobowość autorytarną jako „sado-masochistyczną” (zastrzegając, że nie dotyczy to kwestii seksualności, ale systemu patologicznej podrzędności). Erich Fromm jako filozof powinien wiedzieć, że to właśnie wyzwolona z wszelkich reguł osobowość antyautorytarna musi znaleźć się w psychicznej pustce, która prowadzi do eksplozji sadomasochistycznego okrucieństwa, jakiego pełno jest w kinematografii transgresyjnej, a nawet już w znacznie starszych perforamance’ach wiedeńskich aktywistów.
W realnym życiu nie ma możliwości uzgadniania każdej kwestii w drodze dyskursu, tak jak to praktykował Joseph Bueys ze studentami, prowadząc wielodniowe dyskusje ze studentami na każdy temat. Podobna atmosfera panowała w okresie studenckiej rewolty paryskiej, gdy we wszystkich salach Sorbony odbywały się niekończące się dyskusje, a ich gwiazdami byli Cohn-Bendit i Jean-Paul Satre. W warunkach i wieku studenckim takie dyskutowanie można zresztą uznać za część studiów.
W praktycznym życiu istnieje konieczność schematu, w którym działa moc autorytetu. Może on mieć charakter epistemiczny (fachowy), lub deontyczny (funkcyjny) (Bocheński). Trzecim rodzajem autorytetu jest „autorytet boskości”. Po prostu każda dyskusja musi mieć swój koniec i musi zapaść decyzja, która przysługuje temu, kto za nią bierze odpowiedzialność. Taki mechanizm zmuszający do uznania autorytetu i podporządkowania się decyzji jest niemal zawsze dwustronny, to znaczy, że zmusza człowieka do uznania decyzji zwierzchniej, ale daje mu prawo do decydowania o działaniu osób, za które odpowiada. Jest więc ona warunkiem funkcjonowania systemu – każdy ma podwładnych i każdy komuś podlega. Zasada ta nie dotyczy tylko dwóch krańców hierarchii – niewolnika i władzy absolutnej. Władca absolutny będzie chciał autorytetu absolutnego, niewolnik nie będzie uznawał żadnego autorytetu. Niewolnikowi uznanie autorytetu się nie opłaca, ponieważ nie ma on nikogo, wobec kogo mógłby stosować własny autorytet. To dotyczy autorytetu deontycznego. Natomiast autorytet fachowy, epistemiczny wymaga posiadania kwalifikacji. Autorytet tego rodzaju oczywiście nie pasuje nie tylko niewolnikowi, ale każdemu, komu brak jakichkolwiek kwalifikacji. Człowiek niewykształcony nie ma szacunku dla żadnego autorytetu, ponieważ dla nikogo nie może być autorytetem. Dlatego nieuka najłatwiej zrewoltować.
Agresywna propaganda marksistowska nie przesłoniła do końca faktu, że – z wyjątkiem właśnie marksistowskiej metody antyautorytarnej – wszystkie liczące się koncepcje wychowawcze akcentują konieczność autorytetu w procesie wychowawczym, którego jedną z wielu funkcji jest kształtowanie osobowości napotykającej na „opór materii”, czyli społecznych uwarunkowań, z którymi prędzej czy później dorastający człowiek zostanie skonfrontowany.
cdn
SYTUACJONIŚCI - ASGER JORN - NEOPOGANIZM
Koncepcja homo ludens, młodzieżowy proletariat Isidore Isou, antykonsumpcjonizm Guy Deborda, krytyczna pedagogika antyautorytarna Szkoły Frankfurckiej, freudo-marksistowska rewolucja seksualna Wilhelma Reicha służyły przede wszystkim wyrwaniu młodego pokolenia spod wpływu rodziny i szkoły, interpretowanych jako rozsadniki wzorców sprzyjających rozwojowi faszyzmu. Alternatywą dla tych wzorców była wolność realizująca się przede wszystkim w wyzwoleniu seksualnym i wolnym dostępie do narkotyków. Taka teoretyczna baza wystarczała teoretykowi rewolucji, jakim był Guy Debord, pomijała jednak wskazówki Antonio Gramsciego - zwycięstwo rewolucji wymaga objęcia dominacji w kulturze, tymczasem wymienione koncepcje gwarantowały jedynie destrukcję kultury. Człowiekiem, który doceniał znaczenie teorii Gramsciego był wspomniany już wcześniej duński marksista i słynny malarz ekspresjonista Asger Jorn.
Jorn był przed wojną ideowym syndykalistą, potem komunistą i członkiem duńskiej i francuskiej partii komunistycznej, ale kiedy po wojnie rosyjska partia komunistyczna usiłowała narzucić dyktat partiom zachodnim w interesie komunizmu bolszewickiego, Jorn wystąpił z partii, pozostając ideowym marksistą. Jednak w odróżnieniu od marksistowskich rewolucjonistów typu Deborda, którym wystarczała "reinterpretacja" marksizmu jako narzędzia bezpośredniej walki politycznej, Jorn miał znacznie szersze spojrzenie na kwestię perspektyw rewolucji. Wiedział (nie umiem określić, na ile znał pisma Gramsciego, ale niewątpliwe są w jego myśleniu ślady ewangelickiego wychowania), że miejsce dominującej kultury chrześcijańskiej musi zająć jakaś inna konstrukcja, mająca jednak wszystkie cechy kultury. Jednym słowem - Jorn rozumiał, że istniejąca kulturę trzeba zniszczyć, ale trzeba zastąpić ją inną kulturą.
W 1957 r. doszło do połączenia kierowanego przez Jorna Ruchu Imaginacyjnego Bauhausu (Mouvement pour un Bauhaus Imaginiste), Londyńskiego Towarzystwa Psychogeograficznego i Międzynarodówki Lettrystycznej Guy Deborda w tzw. Międzynarodówkę Sytuacjonistyczną. Organizacja utrzymywana była przed wszystkim ze sprzedaży obrazów Jorna, będącego już wówczas ważną postacią radykalnej awangardy i cenionym ekspresjonistą.
Związanie się Jorna z sytuacjonistami podyktowane było prawdopodobnie względami taktycznymi - sytuacjoniści również chcieli przeprowadzić rewolucję - natomiast zainteresowania samego Jorna szły w innym kierunku.
W 1961 r. Jorn wycofał się z grupy Sytuacjonistów (chociaż w dalszym ciągu ja finansował), i założył Skandynawski Instytut Wandalizmu Porównawczego (Scandinavian Institute of Comparative Vandalism). Mimo dziwnie brzmiącej nazwy nie była to inicjatywa niepoważna i nie chodziło w niej wcale o wandalizm rozumiany w znaczeniu potocznym. Współzałożycielami Instytutu byli dwaj pracownicy duńskiego Muzeum Narodowego, a jego celem było przedstawienie w nowym świetle dziejów kultury skandynawskiej od czasów Wędrówek Ludów.
Przez kilka lat Jorn wraz z towarzyszącym mu fotografem zgromadził dokumentację ok. 20 tysięcy zabytków sztuki romańskiej, gotyckiej i skandynawskiej, poszukując relacji między motywami skandynawskimi i europejskimi. Z tego materiału powstała wystawa pt. "10.000 lat ludowej sztuki nordyckiej". W wyniku sporów kompetencyjnych Jorn wycofał się z projektu, publikował jednak teoretyczne opracowania dowodzące, że kultura nordycka rozwijała się przez tysiąclecia niezależnie od wpływów kultury łacińskiej i zachowała swą samodzielność. Symbolem tej kultury uczynił Jorn plemię Wandali (stąd Wandalizm Porównawczy), które w V wieku spustoszyło Galię, potem opanowało północną Afrykę, w 439 r. zdobyło Kartaginę, a w 455 r. złupiło Rzym. To złupienie Rzymu ma szczególną wymowę, ponieważ niezależność kultury skandynawskiej od wpływów kultury europejskiej polegała według Jorna na niezależności od wpływów chrześcijaństwa na północne kultury pogańskie.
Elementy nordyckich sag i mitów są czytelne w wielu obrazach Jorna, chociaż bez znajomości opisanego kontekstu sprawiają one wrażenie ekspresjonistycznych "monstrów". Ich znaczenie jest jednak znacznie głębsze.
Czemu służyła wieloletnia praca dokumentacyjna Asgera Jorna?
Otóż Jorn zdawał sobie sprawę z tego, że elementem każdej kultury jest religia i nowa kultura także musi ją mieć.
W teorii Gramsciego warunkiem hegemonii w kulturze jest narzucenie społeczeństwu wzorców zaspokajających wszystkie jego potrzeby duchowe, jednak (przynajmniej teoretycznie) potrzeby mogą być dowolnie kształtowane przez intelektualistów. Tymczasem potrzeby ludzkie można oczywiście modyfikować i nawet kreować, ale istnieją takie potrzeby, które zawsze skłaniały ludzi do tworzenia kolejnych systemów religijnych i właśnie regularność ich występowania skłoniła Maslowa do modyfikacji w 1970 r. jego piramidy potrzeb i dodania potrzeby transcendencji. Klasyczno-marksistowskie przekonanie, że z religią należy walczyć po to, żeby ją usunąć, jest typowym przykładem myślenia metodą "najprostszych rozwiązań, zgodnie z którą najskuteczniej chroni się środowisko likwidując samochody.
Jorn był marksistą (a więc dążył do zmiany systemu i przejęcia władzy), ale świadomym faktu, że nowa kultura musi zaproponować jakiś rodzaj "nowej duchowości" zastępującej religię chrześcijańską, ponieważ chrześcijaństwo przez swój system wartości uniemożliwia użycie całej antykulturowej aparatury przygotowanej do manipulacji nowym, młodzieżowym proletariatem.
Oczywiście nowa religia musiała spełniać warunki "łatwej oferty", a więc musiała gwarantować poczucie obcowania z transcendencją, ale nie może niczego od swoich wyznawców wymagać. Musi to być religia łatwa.
Asger Jorn, powołując Instytut Wandalizmu Porównawczego, podjął próbę reaktywowania religii "omijającej" chrześcijańskie korzenie Europy i odwołującej się do nordyckich sag i legend i stworzenia na ich bazie nowej odmiany poganizmu.
Jorn nie był w swoich próbach oryginalny. Problem nowej duchowości istniał od czasów francuskiego Oświecenia, które wydało programową walkę chrześcijaństwu. Jej poszukiwania były typowe dla romantyzmu, propozycjami nowych systemów religijnych była teozofia Heleny Bławackiej i antropozofia Rudolfa Steinera (bardzo popularne w środowisku modernistycznej awangardy). Do poganizmu wróciła germańska ariozofia, a bezpośrednią próbą użycia pogaństwa jako mitu założycielskiego nazizmu była ideologia Blut und Boden.
Trudno powiedzieć, dlaczego Jorn nie doprowadził swojego projektu do końca. W 1962 r. napisał książkę pt. "Porządek naturalny", w którym podjął dyskusję z teorią dualizmu Nielsa Bohra. Kiedy w 1965 r. doszło do przerwania projekty dotyczącego kultury nordyckiej, Jorn prawdopodobnie skoncentrował swoje zainteresowania na krytyce dialektyki i poświęcił się opracowaniu jej alternatywy - trialektyki (i teorii piłki trójstronnej). Być może zresztą poganizm odwołujący się do mrocznych sag nordyckich okazał się propozycją zbyt mroczną i niepasująca do hedonistycznej koncepcji nowej kultury.
Poganizm zaczął zyskiwać zwolenników dopiero w końcu XX wieku, natomiast antykultura rozpoczynająca ofensywę na początku lat 60-tych znalazła sobie znacznie bardziej atrakcyjniejszy surogat religii. Był nim buddyzm.
NOWA, ŁATWA RELIGIA - BUDDYZM
Na początek uwaga: używane w tym opracowaniu określenie "buddyzm" nie odnosi się do staroindyjskiej religii opartej na naukach Siddharthy Gautamy, ale do zbitki kilku związanych z buddyzmem i hinduizmem pojęć skompilowanych przez europejskich i amerykańskich intelektualistów na potrzeby hipisowskiej rewolucji lat 60-tych XX wieku.
W 1962 r. buddyjski mnich Shunryu Suzuki (1904-1971) założył San Francisco Zen Center i rozpoczął tworzenie świątyń-filii tego ośrodka. Jego nauczanie zostało podsumowane w wydanej w 1970 r. książce "Zen Mind, Beginner's Mind", która stała się jednym z najpopularniejszych na Zachodzie opracowań na temat buddyzmu.
W 1955 r. Maharishi Mahesh Yogi założył ruch zajmujący techniką transcendentalnej medytacji (TM), a w 1958 r. rozpoczął światowe tourne w celu jej popularyzacji. W 1975 r. rozpoczął program TM-Sidhi, obiecujący adeptom zdolność lewitacji i możliwość zaprowadzenia pokoju światowego. Był twórcą tzw. efektu Maharishi, zgodnie z którym 1% populacji uprawiający medytację może mieć istotny wpływ na życie wspólnoty. Popularność zapewnił Maharishiemu zespół The Beatles, którego stał się on "duchowym doradcą”.
w 1966 r. w Nowym Jorku powstało Międzynarodowe Towarzystwo Świadomości Kriszny (International Society for Krishna Consciousness - ISKCON). Popularność ruchowi Hare Kirszna zapewnił musical Hair, w którym cytowana jest słynna mantra, oraz nagrania zespołu The Beatles. W 1968 r. mantrę Hare Kiszna nagrał zespół The Fugs z udziałem czołowego intelektualisty antykultury, Allena Ginsberga.
W 1967 r. w Anglii powstało towarzystwo Przyjaciele Zachodniego Zakonu Buddystów (Friends Western Buddhist Order - FWBO), później przekształcone w Triratna Buddhist Community. Jego założycielem był buddyjski mnich Sangharakshita, w rzeczywistości Anglik, urodzony w 1925 r. jako Dennis Philip Edward Lingwood. Działające do dnia dzisiejszego towarzystwo wyróżnia się otwartym promowaniem homoseksualizmu.
Buddyzm, hinduizm, medytacja, nirwana, Tybet, Himalaje, Cejlon, zen, feng-shui, yoga, nieskończoność, wegetarianizm, reinkarnacja, hinduskie tkaniny, różane fajki, pachnidełka, ciepły klimat, antykonsumerystyczna prostota strojów, pacyfistyczny opór bosego Ghandiego, egzotyka, tajemnica, transowa muzyka...
Mieszanina pojęć i nastrojów, jaką tworzył popowy "buddyzm" miała tę zaletę, że zaspokajała potrzeby obcowania z transcendencją, przy okazji oferowała wiele przyjemnych przeżyć, a przede wszystkim nie mówiła nic o grzechu (na dodatek pierworodnym), winie, karze, pokucie i obowiązku. Była więc atrakcyjniejsza od ponurego chrześcijaństwa, a nawet od mrocznego, północnego poganizmu.
Dość skomplikowane pojęcie nirwany, czyli stanu wyzwolenia z kręgu cierpienia i kolejnych reinkarnacji łatwo przetłumaczono na intuicyjnie zrozumiały i szalenie atrakcyjny stan wyzwolenia od problemów codziennego życia i beztroskiej nieświadomości.
Kapłanami nowej religii stały się nie nudne, "inkwizycyjne klechy" grożące piekielnymi mękami i gotowaniem w smole, ale pozytywni intelektualiści i optymistyczne gwiazdy pop-kultury.
Religia tak sympatyczna, że można ją serwować między hamburgerem i coca-colą.
Nie można łatwiej.
Można łatwiej.
Hipisowski "buddyzm" oferował zaspokojenie najwyższej z ludzkich potrzeb, potrzeby transcendencji, bez konieczności podejmowania jakiegokolwiek wysiłku. Okazuje się jednak, że to nieprawda. Po pierwsze trzeba medytować, a tak naprawdę nie bardzo wiadomo, jak. Teoria transcendentalnej medytacji wbrew pozorom stawia spore wymagania, wymaga skupienia i regularnych ćwiczeń. Poza tym efekt medytacji jest taki jakiś... niekonkretny. Raz jest, raz go nie ma. Trudno się w tym połapać. O ile muzyka, pachnidełka i wegetarianizm owszem, to cała reszta okazuje się problematyczna.
O wiele atrakcyjniejsza byłaby technika gwarantująca stan "nirwany" na życzenie. Wtedy, kiedy stan taki jest potrzebny natychmiast, a potrzebny jest zawsze, gdy ziemskie cierpienie staje się po prostu nie do zniesienia. A ziemskie cierpienie staję się naprawdę nie do zniesienia, gdy rodzice (czyli faszyści) przypominają, że trzeba iść do szkoły i na dodatek nie pozwalają na "te rzeczy".
Nirwanę na zamówienie gwarantują narkotyki.
NARKOTYKI
Temat narkotyków jest tak ogromny, że załatwię go krótko i nie będę omawiał kulturowych źródeł używania narkotyków, ich zastosowań medycznych, ani np. związku narkotyków ze światową przestępczości, chociaż wiadomo, że cały światowy terroryzm, a prawdopodobnie i wiele państw żyje z handlu narkotykami. Skoncentruję się tylko na jednym aspekcie, który uczynił narkotyki równie ważną co seks bronią antykultury.
Narkotyki działają niezawodnie i niemal natychmiastowo, odcinając człowieka od problemów rzeczywistości i oferując pozytywny stan, który - bardzo upraszczając - można nazwać euforią (o różnym nasileniu). Biologicznie stan euforii jest wynikiem działania tzw. neuroprzekaźników - dopaminy, nazywanej "hormonem szczęścia" i serotoniny, wpływającej m.in. na stany depresyjne, bezsenność, popęd płciowy itp.
Pewien rodzaj euforii (uniesienia) przeżywają artyści w procesie twórczym, ale nikomu nie udało się do tej pory ustalić, jaki jest jego mechanizm (niektórzy artyści zastępują ten stan sztuczną euforią wywoływaną narkotykami lub alkoholem, ale to inna sprawa). Narkotyki taki stan gwarantują dzięki mechanicznej regulacji poziomu neuroprzekaźników. Nie ma zresztą potrzeby wnikania w mechanizm działania narkotyków - niewątpliwie oferują one pozytywny stan, dla przeżycia którego nie trzeba podejmować już absolutnie żadnego działania - nawet takiego, jak zdobycie czegoś smacznego do jedzenia, podrapanie się po nosie, albo na swój sposób wyczerpujący seks.
To, czy tzw. uzależnienie od narkotyków ma podłoże psychiczne czy fizjologiczne, również nie ma znaczenia. Istotne jest to, że z jakichś powodów człowiek zażywający narkotyki popada w nałóg.
Jest oczywiste, że środka poprawiającego samopoczucie poszukuje się raczej w sytuacjach, gdy to samopoczucie jest złe (czyli gdy człowiek ma tzw. problemy). Człowiek, który przeżywa naturalny stan euforii (o ile można go nazwać stanem naturalnym), nie potrzebuje dodatkowego "euforyzatora".
Wielokrotne poprawianie samopoczucia za pomocą środków chemicznych nie rozwiązuje oczywiście problemów, które w tym czasie rosną, a nieuchronne wyjście ze stanu sztucznej euforii natychmiast konfrontuje narkomana z tymi nierozwiązanymi problemami, potęgując konieczność ponownej, sztucznej poprawy samopoczucia. Z tego błędnego koła nie ma wyjścia, ponieważ próba wyjścia z uzależnienia wiąże się z dodatkowymi przykrościami i to zarówno o podłożu fizjologicznym jak i psychicznym.
Teraz będę brutalnie szczery: społeczny problem narkomanii nie polega na tym, że pewna liczba młodych ludzi sprowadzi się do poziomu zwierzęcia, gotowego sprostytuować się, kraść a nawet zabijać dla jednego skręta, ani nawet na tym, że pewna ich liczba tak sobie wyniszczy organizm, że po prostu umrze. Problem w tym, że narkoman, mając ustawowe prawo głosu, odda go na każdego, kto obieca mu swobodny dostęp do narkotyków i dopuści do władzy przestępców, którzy będą ją mogli sprawować również nad nienarkomanami.
INTELEKTUALIŚCI
Problemu narkomanii nie stworzyła antykultura. Od dawna był to ogromny biznes, w który uwikłany był świat polityki. Podobno handel narkotykami ułatwiała w Nikaragui amerykańska CIA finansując w ten sposób działalność antysandinistowskich (czyli antykomunistycznych) „contras”. Można się domyślać, że podobne metody stosowały rosyjskie służby w Afganistanie, chociaż fakt, że informacji na ten temat nie ma w mediach, dość dobrze mówi o tym, czyje interesy te media reprezentują. W Stanach Zjednoczonych od końca lat 50-tych kwitł gigantyczny biznes nazywany Pizza Connection, polegający na wykorzystywaniu przez włoską mafię szybko rozwijających się sieci pizzerii do szmuglowania z Sycylii ogromnych ilości heroiny i wprowadzania jej na amerykański rynek. Jednak narkotykowy biznes przynajmniej oficjalnie traktowany był jako przestępstwo, a narkomania szerzyła się przede wszystkim w środowiskach społecznego marginesu.
Środowiskiem docelowym antykultury nie był społeczny margines, ale ucząca się i studiująca młodzież, pozostająca w ogromnej większości pod wpływem tradycyjnej kultury. Postawy tej młodzieży kształtowała rodzina (której demontaż rozpoczął się od filmu „Buntownik bez powodu” z Jamesem Deanem), oraz środowisko akademickie i funkcjonujące w nim autorytety.
Zgodnie z teorią Gramsciego te autorytety to intelektualiści i antykultura potrzebowała intelektualistów, którzy dla narkomanii (i rewolucji seksualnej) stworzą uzasadnienie teoretyczne.
Pierwsze pokolenie antykulturowych intelektualistów stworzyła „beat generation”.
Allen Ginsberg (1926-1997) - Skowyt, 1956, Jack Kerouac (1922-1969) - W drodze, 1957, Neal Cassady (1926-1968), William Burroughs (1914-1997) - Nagi lunch, 1959, Ćpun, 1963, Lucien Carr (1925-2005), Herbert Edwin Huncke (1915-1996).
Tych antykulturowych intelektualistów można wyliczać wielu, ale było kilka postaci, które w historii antykultury zajęły czołowe pozycje.
Specjalistą od narkotyków był Timothy Francis Leary (1920-1996).
Leary był psychologiem, a doktoryzował się w 1950 r. na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley. Do 1963 r. wykładał na Uniwersytecie Harvarda i tam zaczął eksperymentować ze środkami psychotropowymi. O dziwnych związkach Leary’ego świadczy fakt, że ucieczkę z więzienia, do którego trafił w 1969 r. za posiadanie narkotyków zorganizowała lewacka Weather Underground Organisation, a trasa ucieczki zaprowadziła Leary’ego akurat do Afganistanu (czyli jednego z centrów światowej produkcji narkotyków), skąd zresztą został deportowany do USA.
Leary był postacią niesłychanie popularną i wpływową – przyjaźnił się z Johnem Lennonem i Yoko Ono oraz z czołowymi przedstawicielami Beat Generation, a jego postać została uwieczniona w kilku popularnych piosenkach. Swoją pozycję w środowisku antykultury zawdzięczał Leary ostentacyjnemu promowaniu wolnego dostępu do narkotyków, oraz opracowaniu jego teoretycznego uzasadnienia.
W 1962 r. założył International Foundation for Internal Freedom, a w 1967 r. stworzył League for Spiritual Discovery – religię, w której LSD było najwyższym sakramentem.
Jego teoria neo-programingu postulowała nową hedonistyczną świadomość, której narzędziem są narkotyki.
W latach 80-tych Leary zafascynował się techniką komputerową i uznał, że Internet jest nowym LSD końca XX wieku.
W 1993 r. był konsultantem Billy Idola przy produkcji albumu Cyberpunk.
W 1992 r. brał udział, mimo pogarszającego się stanu zdrowia w dwóch neo-pogańskich Starwood Festival. Powiedział tam: od czasu, gdy dowiedziałem się. Co znaczy to słowo, czuję się poganinem”.
W książce Exo-Psychologia i Neuropolityka opisalprojekt SIMPLE:
- Ludzkość przenosi się w kosmos (żeby rozwiązać problem przeludnienia). Jest to kolejny krok w ewolucji, obejmuje pokonanie prawa ciążenia, które jest warunkiem szybszego rozwoju intelektu u świadomości
- Zwiększenie inteligencji przez rozszerzenie świadomości. Warunkiem jest wprowadzanie systemu nerwowego w coraz intensywniejsze stany euforyczne. Metodami są narkotyki, doświadczenia ekstremalne, szok, medytacja.
- Przedłużenie życia aż do nieśmiertelności z wykorzystaniem kryoniki, i biotechnologii.
Leary opracował również teorię ośmiu neuronowych kręgów energetycznych:
biologicznego, terytorialno-emocjonalnego, semantycznego, socjo-seksualnego, neurosomatycznego, meta-programującego/abstrahującego, neurogenetycznego, intergalaktycznego/uniwersalnego (ketamina, narkoza).
ODMOWA II PROLETARIATU
Wbrew powszechnej opinii (wbijanej w głowy przez historyków antykultury) rewolucja hipisowska w USA i rewolta studencka w Europie zakończyły się klęską. Oczywiście rozpoczęły się procesy, których skutki były długofalowe i katastrofalne. Pomijając stosy narkotykowych trupów - bo w skali światowej były to setki tysięcy, jeśli nie miliony trupów i tak trzeba mówić o rewolucji narkotykowej - pokolenie rewolucji miłości okazało się najgorzej wykształconą generacją powojenną i skutki tych zaniedbań miało ono odczuć już za kilka lat, w czasach pierwszego kryzysu energetycznego. Poza tym – i to było najważniejsze – pokolenie to wkrótce miało się stać rodzicami kolejnego pokolenia, całkowicie już pozbawionego wychowawczego wpływu tradycyjnej rodziny. Jednak w kategoriach społecznych i politycznych była to kęska.
Festiwal w Woodstock odwiedziło podobno 400.000 widzów. Na 200-milionowy kraj to niewiele (tylu wyznawców ma obecnie w Polsce Owsiak). Kultowe filmy propagandy narkotykowej (np. The Trip Rogera Cormana z 1967 r.) obejrzał margines amerykańskiej młodzieży (nawet w źródłach nie podaje się wpływów kasowych).
We Francji sytuacjonistom, którzy zapoczątkowali studencką rewoltę i komunistom nie udało się odsunąć de Gaulle’a od władzy, a w Niemczech utworzona w 1966 r. Wielka Koalicja między CDU i SPD doprowadziła do przezwyciężenia recesji i przetrzymała falę rozruchów studenckich, co doprowadziło do pierwszego zamachu bombowego dokonanego w 1968 roku przez Andreasa Baadera, jednego z późniejszych przywódców RAF-u i do aktywizacji tzw., opozycji pozaparlamentarnej.
Jeszcze w 1964 r. w USA uchwalono Civil Rights Act znoszący (przynamniej formalnie) segregację rasową, w 1965 r. Voting Rights Act zapewniający równouprawnienie mniejszości etnicznych w wyborach, a w kolejnych latach uruchomiono program pn. Wielkie Społeczeństwo (Great Society), nastawiony na poprawę warunków socjalnych, przypominający w założeniach New Deal Roosvelta. Program ten przyniósł znaczące skutki w poprawie opieki socjalnej, ale doprowadził gospodarkę do poważnego zadłużenia, co wywołało taki skutek, że w 1969 r. (a więc w okresie Woddstock) Amerykanie w miejsce demokraty Johnsona wybrali na prezydenta republikanina Nixona.
Okazało się więc, że nadzieja marksistowsko-anarchistycznej antykultury – nowy, młodzieżowy proletariat, w którego wyzwolenie z kajdan kultury zainwestowano gigantyczne pieniądze i zaangażowano cały świat mediów, intelektualistów, gwiazd, gwiazdeczek i celebrytów - zawiódł na całej linii, opowiadając się za tradycyjnymi wartościami.
DWIE NOWE TAKTYKI
Wobec kolejnej klęski marksistowskiej teorii rewolucji jej aktywiści podzielili się na dwie grupy. Jedna postanowiła dać sobie spokój z powolnym przekształcaniem świadomości społecznej i zdecydowała się na broń najprostszą – na terror. Jej dziełem były takie zjawiska, jak niemiecka Rote Armee Fraktion, włoskie Brigade Rosse czy francuska Action direct. Tego tematu nie będę szczegółowo omawiał, bo terroryzm nie jest narzędziem antykultury, ale bolszewizmu, w którym manipulację zastępuje zabijanie.
Druga grupa postanowiła kontynuować działalność „organizatorską”, starając się po raz kolejny zmodyfikować taktykę. Jednak istniał zasadniczy problem w braku podstawy teoretycznej. Najwybitniejsze dokonanie zmodyfikowanego marksizmu – teoria krytyczna i antykonsumpcjonistyczna ideologia Herberta Marcuse właśnie okazywała się bezskuteczna, re-interpretacja Marksa w wydaniu Guy Deborda również. Nadzieją stał się „gramscizm”, czyli teorii Antonio Gramsciego, zmodyfikowana przez niemieckiego aktywistę studenckiego, Rudiego Dutschke.
MARSZ PRZEZ INSTYTUCJE
< Rudi Dutschke (1940-1979) był aktywistą Socjalistycznego Niemieckiego Związku Studentów (SDS) i jednym z przywódców młodzieżowej rewolty w Niemczech w latach 60-tych, aktywnym przede wszystkim w Berlinie Zachodnim (Berlin Zachodni ze względu na status polityczny był dla młodych Niemców miejscem schronienia przed służba wojskową). Jeszcze jako student wydawał czasopismo Zamach (Anschlag) zajmujące się krytyką kapitalizmu i problemami Trzeciego Świata. W 1962 r. był współzałożycielem grupy „Akcja Wywrotowa” (Subversive Aktion), uważającej się za niemiecką filię Sytuacjonizmu, a od 1966 r. organizował demonstracje przeciw tzw. Wielkiej Koalicji. W 1968 r. Dutschke został ciężko ranny w wyniku zamachu dokonanego przez uzbrojonego robotnika, którego od tej pory nazywa się „prawicowym ekstremistą” (chociaż oprócz kryminalnej przeszłości nie stwierdzono żadnych powiązań politycznych). W 1979 r. utopił się w wannie, podobno w wyniku ataku epilepsji będącej skutkiem odniesionych ran.
Jeszcze w 1967 r. Dutsche ogłosił hasło „marszu przez instytucje”, nawiązujące do słynnego Długiego Marszu Mao-Tse-Tunga z lat 1934/35. Jego celem nie była rewolucja przeprowadzona „od zewnątrz” i zmierzająca do bezpośredniego przejęcia władzy, ale wprowadzenie „permanentnych rewolucjonistów” (to nawiązanie do trockizmu) do wnętrza instytucji społecznych i państwowych na wszelkich szczeblach i przekształcenie tych instytucji „od wewnątrz”.
Była to kolejna, rzeczywiście genialna koncepcja, mająca jeszcze jedną zaletę, o której wprawdzie Dutschke nie mówił, ale której musiał być świadomy. Otóż wchodząc do instytucji państwowych, rewolucjoniści zdobywają wpływ na ich struktury organizacyjne, programy, media i FUNDUSZE. Oznacza to, że opanowanie instytucji państwowych przez rewolucjonistów – bez względu na to, jak tych rewolucjonistów nazywa opinia publiczna – umożliwia wykorzystanie funduszy państwowych do szerzenia rewolucyjnej ideologii. Nie trzeba być specjalnie wnikliwym, żeby zrozumieć (i tu powraca proroctwo Gramsciego), że najważniejszy i długofalowy wpływ na życie społeczeństwa ma opanowanie systemu edukacji i kultury, ponieważ można wtedy, za pieniądze podatników, dowolnie kształtować ich świadomość i to nie wbrew, ale w imieniu autorytetu państwa.
Idea marszu przez instytucje ogłoszona została w 1967 r., a na jej skutki trzeba było czekać do początku lat 90-tych, czyli jedno pokolenie. W 2003 r. niemiecki dziennikarz Jurgen Busche napisał, że: „długi marsz przez instytucje, prowadzony przez przywódców rewolty 68, opozycję pozaparlamentarną i różne nurty ruchów społecznych, zakończył się w centrum władzy i opanował kluczowe stanowiska w państwie, gospodarce i na uniwersytetach, zapewniając im dominująca pozycje w ogólnospołecznej dyskusji”.
Mówiąc precyzyjniej, zjawisko to obejmuje kilka generacji działaczy, tworzących swoistą sztafetą pokoleń. Najważniejsza jest grupa aktywistów rewolty 68, należących do urodzonego po II wojnie światowej pokolenia „baby-boomers” (np. Daniel Cohn-Bendit - 1945, Adam Michnik – 1946, Joschka Fischer – 1948), oraz nieco młodszych, najaktywniejszych uczestników ruchów Nowej Lewicy, która ideologicznie pozostawała marksistowska, ale dystansowała się już wyraźnie od marksizmu klasycznego, związanego z rosyjskim komunizmem i tzw. realnym socjalizmem. Do tego pokolenia należeli m.in. Aleksander Kwaśniewski – 1954, czy Jose Manuell Barosso – 1956. Te dwa pokolenia osiągnęły „wiek polityczny” na początku lat 80-tych i 90-tych, kiedy dojrzewała idea Unii Europejskiej i one odgrywały i odgrywają decydującą rolę w trzech transformacjach. Transformacji skrajnej lewicy (komunistów, maoistów, trockistów, luksemburgistów, a nawet terrorystów) na „socjaldemokratów”, oraz transformacji kapitalizmu w anarchokomunizm i transformacji Unii Europejskiej w związek regionów podlegających centralnemu rządowi w Brukseli określającemu jednolity system ekonomiczny i formę kultury.
Oczywiście zanim idea marszu przez instytucje została zrealizowana, pojawił się - jak zawsze – problem kadr, czyli ludzi, którzy mieliby w instytucje państwa wniknąć i je przekształcić zgodnie z nowa ideologią. Chodziło przy tym nie o byle jakich ludzi, ale o ludzi mogących zając eksponowane i opiniotwórcze pozycje w społeczeństwie.
Chodziło o intelektualistów. O „inżynierów dusz”.
KULT NIEKOMPETENCJI
< Joseph Beuys i Andy Warhol
Laboratoryjnym przykładem sposobu tworzenia nowej kadry antykultury jest działalność niemieckiego rzeźbiarza, pedagoga, reformatora i performera Josepha Beuysa (1921-1986).
Beuys był jednym z twórców rozwijającego się w latach 60-tych ruchu Fluxus, remake'u dadaizmu. Pokoleniowo był rówieśnikiem „beat-generation” i w okresie studenckiej rewolty należał do jej „intelektualistów”. W 1946 r. rozpoczął studia w Akademii Sztuki w Dusseldorfie, a od 1951 r. fascynował się antropozofią Rudolfa Steinera, szczególnie jego pracą „Główne zagadnienia problematyki społecznej”, która zainspirowała jego ideę plastyki społecznej. W 1961 r., po trzyletnich staraniach Beuys objął katedrę rzeźby monumentalnej w Akademii Sztuki w Dusseldorfie. Od 1966 r. organizował na terenie akademii regularne dyskusje ze studentami, podczas których szczególny nacisk kładł na kwestie teorii i poszerzenia pojęcia sztuki, oraz konieczności przewartościowania tradycyjnych pojęć.
W 1971 r. Joseph Beuys poinformował współpracowników Akademii Sztuki w Dusseldorfie, że przyjmie do swojej pracowni wszystkich kandydatów odrzuconych przez innych wykładowców. Uważał, że jeśli ktoś chce być artystą, nie może być powstrzymywany przez jakiekolwiek przepisy i sprawdziany. Z 232 kandydatów odrzucono 142 i Beuys przekazał prasie list otwarty do rektora uczelni zawiadamiający i przyjęciu odrzuconych do pracowni liczącej w sumie 400 osób. Gdy rektor odmówił zgody na ich immatrykulację, Beuys wraz z 17 studentami rozpoczął okupację sekretariatu akademii, po której odrzuceni kandydaci zostali przyjęci na studia w drodze wyjątku. Kiedy sytuacja powtórzyła się w 1972 r., i rozpoczęto kolejna okupację rektoratu, Minister (Johannes Rau) zwolnił Beyusa z pracy. Reakcją były listy protestacyjne intelektualistów i artystów (Heinrich Böll, Peter Handke, Uwe Johnson, Martin Walser, Jim Dine, David Hockney, Gerhard Richter, Günther Uecker). W wyniku medialnej nagonki minister przyznał Beuysowi w 1974 r. profesurę w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Hamburgu.
W 1973 r. Beuys ogłosił swoją teorię plastyki społecznej: „Organizm społeczny jest dziełem sztuki, Każdy jest artystą, który wpływa swoim rozumieniem wolności na kształt totalnego dzieła sztuki, jakim jest przyszły porządek społeczny”.
Utożsamienie działalności artystycznej z działalnością społeczno-polityczną nie było przypadkowe, ponieważ – uwaga - Beuys już w 1967 r., przedstawił program i cel Unii Europejskiej. Otóż w niemieckim rejestrze stowarzyszeń zarejestrowano wówczas (z Beuysem jako przewodniczącym) Niemiecką Partie Studentów (DSP). W programie partii proklamowano: „absolutne rozbrojenie, zjednoczenie Europy, samorząd autonomicznych regionów w zakresie prawa, kultury i gospodarki, wypracowanie nowych form wychowania, nauki i badań”.
Koncepcja społeczeństwa jako surowca podlegającego formowaniu przez artystę operującego nie warsztatem, ale pojęciami, przez artystę, który nie marnuje czasu na malowanie, rzeźbienie, ale całymi dniami dyskutuje, wypracowując „nowe formy wychowania, nauki i badań” nie była w zasadzie nowa, bo skutecznie realizowali ją już konceptualiści, ale robili to w ramach awangardy, która mimo hałaśliwości i poparcia mediów, w dalszym ciągu pozostawała marginesem życia kulturalnego.
Eksperyment Beuysa, któremu już w 1971 roku, przez okupacje budynku ważnej uczelni, udało się zmusić ministra nauki wielkiego kraju do przyjęcia na studia artystyczne kandydatów, którzy nie mieli elementarnych uzdolnień plastycznych był przełomem. Oznaczał, że droga do społecznej roli artysty jest otwarta absolutnie dla każdego.
Jak powiedział Antonio Gramsci – każdy jest intelektualistą.
PERMANENTNA REWOLUCJA W POSZUKIWANIU NOWEGO PROLETARIATU
Długi marsz przez instytucje zakładał opanowanie struktur państwowych od wewnątrz, ale działając w tych instytucjach, „permanentni rewolucjoniści” musieli dysponować jakimś argumentem uzasadniającym potrzebę wprowadzania zmian. Nawet nie tyle potrzebę, co ich konieczność.
Zmiana sama w sobie ma te cechę, że czyni układ stabilny niestabilnym, a w układzie niestabilnym nie można dokonać jego oceny, bo przecież znajduje się on w trakcie zmian. Stabilizacja układu sprzyja jego ocenie, a więc ocenie skutków działania instytucji i płynących z niego pożytków. Nie jest to stan pożądany. Znacznie lepszy jest stan, w którym zmiana jest permanentna. Uniemożliwia ona ocenę jej skutków, bo skutki te z definicji nigdy nie nastąpią, ale zawsze daje zajęcie rewolucjonistom. Taki jest pragmatyczny rodowód idei rewolucji permanentnej Lwa Trockiego (trockizmu).
Najlepszym uzasadnieniem dla przeprowadzenia absolutnie koniecznych zmian jest oczywiście rażąca krzywda społeczna. Jednak proletariatu nie udało się wyzwolić z powodu odmowy współpracy przez zainteresowanego, a i z młodzieżą poszło niewiele lepiej. Tymczasem potrzeba nieustannego wyzwalania skrzywdzonych jest immanentną cechą marksizmu, a zatem konieczny jest mu do działania ciemiężony i ciemiężyciel.
Problem stał się naprawdę poważny dla zachodnich marksistów z chwilą formalnego upadku komunizmu bolszewickiego i likwidacji Związku Radzieckiego. Do 1989 r. W USA urząd prezydenta sprawował Ronald Reagan, w Anglii do 1990 r. rządziła Margaret Thatcher, w Niemczech Zachodnich od 1982 r. kanclerzem był Helmut Kohl (utracił władzę dopiero w 1998 r., gdy gospodarka niemiecka nie wytrzymała wpompowywania ogromnych środków z odbudowę byłej NRD). Kapitalizm kwitł, o nędzy społeczeństwa zachodnie zdążyły zapomnieć, a więc i o wyzysku trudno było mówić serio, a komunizm i realny socjalizm, czyli jedyne praktyczne zastosowania marksizmu odsłaniały swoje zawstydzające oblicze.
Kto więc jest ciemiężony w społeczeństwie, w którym właściwie wszyscy już wszystko mają i kto jest ciemiężycielem?
Ciemiężone są mniejszości.
Jakie mniejszości?
Wszystkie mniejszości.
Większość ma wprawdzie w demokracji prawo do decydowania, ale nie zmienia to faktu, że prawo większości umniejsza prawa mniejszości. Jakiekolwiek nie byłyby więc aspiracje mniejszości, jeśli w wyniku decyzji większości ich aspiracje nie są realizowane, mamy do czynienia z ograniczeniem wolności prawa mniejszości.
Kto w takim razie jest ciemiężycielem mniejszości?
Ciemiężycielem mniejszości jest większość.
Jaka większość?
Każda większość.
cdn
III PROLETARIAT - MNIEJSZOŚCI SEKSUALNE
Mniejszość to liczebnie niewielka część społeczeństwa, odróżniająca się od większości określonymi cechami osobowymi lub kulturowymi. Wyróżnikami mogą być narodowość, język, wyznanie, rasa, postawa polityczna, orientacja seksualna itp. Wyróżnikiem występującym „najrównomierniej” w skali świata, bo niezależnym od narodowości, rasy i języka jest inna niż normalna orientacja seksualna.
Każda społeczność tworzy jakąś własną, szeroko rozumianą kulturę. Na tę kulturę składają się elementy o różnym znaczeniu. Istnieją elementy mniej istotne i często zmieniające się – np. mody określające ubiór czy długość włosów, oraz elementy istotne, decydujące o trwałości kultury. Istnieją również takie elementy, które stanowią o odmienności kultur, oraz takie, które są dla większości kultur wspólne.
Jednym z elementów, które są wspólne dla wszystkich kultur jest rozróżnienie płci. Źródła tego rozróżnienia nie tkwią w kulturze, ale w biologicznej strukturze człowieka, a ich celem jest zachowanie gatunku. Do podjęcia działań prokreacyjnych zmusza człowieka popęd seksualny, którego niezaspokojenie powoduje dręczący stres, a zaspokojenie daje przyjemność. Warunkiem skuteczności czynności prokreacyjnych jest rozróżnienie płci, ponieważ do tej pory nie udało się wymyśleć innego sposobu na przedłużenie gatunku niż połączenie dwóch odmiennych płci, a nie dwóch takich samych. Prawdopodobnie ten sam cel ma instynkt nakazujący rodzicom obronę dzieci przed niebezpieczeństwem oraz opiekę nad nimi, wymagającą wieloletniego zdobywania dóbr (pożywienia, ubrań, książek itp.) konsumowanych nie przez nich samych, ale przez ich dzieci. Trudno ustalić dokładnie, jaki jest mechanizm tego zjawiska, jednak faktem pozostaje, że (1) w granicach rodziny składającej się z rodziców i dzieci istniały i istnieją najsilniejsze związki emocjonalne, (2) te związki nadają ogromną trwałość rodzinie jako pewnej ministrukturze społecznej, (3) rodzice, dla zapewniania pomyślności swoich dzieci wchodzą w różne relacje z innymi rodzicami, tworząc w ten sposób bardziej rozbudowane struktury społeczne. W strukturach tych muszą obowiązywać pewne normy (bo tylko wtedy będą one trwałe i skuteczne) i dla ich utrwalenia każde społeczeństwo tworzy wzory zachowań sprzyjających jego trwałości. Zapewnienie pomyślności rodzinie nie jest jedynym celem w życiu człowieka, ale zapewne jest jednym z celów najważniejszych, a ponieważ jego osiągnięcie wymaga stabilnej (przewidywalnej i trwałej) struktury społecznej, rodzinę uważa się za „podstawową komórkę społeczną”. W logiczny sposób zachowania sprzyjające trwałości tej podstawowej komórki społecznej sprzyjają trwałości całego społeczeństwa.
Zachowania te nie mogą być jednak wynikiem każdorazowej, racjonalnej decyzji, ponieważ jest to niewykonalne. Człowiek musi podejmować każdego dnia setki takich jednostkowych decyzji. Muszą więc być one zakodowane w podświadomości jako nawyki utrwalone w procesie wychowania. W przeciwnym razie zachowania ludzkie będą przypadkowe, a ich wynikiem chaos.
Taki zespół nawyków utrwalonych w podświadomości ludzi w oparciu o wzory zachowań sprzyjających trwałości społeczeństwa jest najważniejszym elementem kultury i jest zupełnie oczywiste, że społeczeństwo posiadające własną kulturę nie może akceptować zachowań, które tę trwałość osłabiających. Gdyby je zaakceptowała, przestałaby być tą właśnie, a nie inną kulturą.
Oczekiwanie, że jakaś kultura zaakceptuje zachowania, które są sprzeczne z jej interesem jest nieracjonalne.
NIETOLERANCJA – TOLERANCJA - AKCEPTACJA
Każda kultura ma prawo bronić swoich wartości i nie akceptować zachowań, które te wartości naruszają. W niedawnych jeszcze epokach, gdy powszechnie stosowanym argumentem był terror, mniejszościowe grupy manifestujące zachowania naruszające wartości kultury większości były fizycznie eliminowane lub zmuszane do działania w ukryciu. Powszechnie znana jest historia Reformacji, której zwolennicy byli szykanowani przez katolicyzm i sami równie skutecznie katolicyzm szykanowali (kiedy Cromwell zezwolił Żydom na powrót do Anglii, katolików i ateistów tępiono tam w dalszym ciągu). Chlubnym wyjątkiem pod tym względem była Polska i pierwszy edykt tolerancyjny w nowożytnych dziejach Europy - Akt Konfederacji Warszawskiej z 1573 r.
Aktywne zwalczanie nieakceptowanych postaw i zachowań było przejawem nietolerancji, natomiast stosowana coraz szerzej od czasów uchwalenia Konstytucji Stanów Zjednoczonych (1787) i Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela (1789) zasada tolerancji wymaga uznania prawa innych ludzi do poglądów, postaw i zachowań zgodnych z ich systemem wartości.
Tolerancja nie oznacza jednak akceptacji, ani tym bardziej aprobaty dla wszelkich postaw i zachowań i nie może jej oznaczać z przyczyn logicznych, ponieważ akceptacja oznacza uznanie odmiennych postaw i zachowań za słuszne i właściwe, a zatem wyklucza potrzebę tolerancji.
Pomieszanie pojęć tolerancji i akceptacji, a nawet aprobaty w odniesieniu do różnego typu mniejszości pojawiło się dopiero na początku lat 90-tych XX wieku, gdy politycznego znaczenia nabrała kwestia mniejszości seksualnych.
CZY HOMOSEKSUALIZM JEST REPRESJONOWANY
Posłużę się przykładem.
Na świecie jest pewna liczba osób cierpiących na wadę narządy wzroku, uniemożliwiającą rozróżnienie kolorów zielonego i czerwonego, popularnie zwaną daltonizmem. Ocenia się, że wadę tę ma (w różnym nasileniu) nawet do 9% mężczyzn i ok. 0,8% kobiet. Jest to wada wrodzona, ale nawet gdyby była nabyta, nie ma to żadnego znaczenia z następującego powodu.
Przy pewnym nasileniu wada ta uniemożliwia odróżnienie koloru świateł ulicznych i osoba nią dotknięta nie otrzyma prawa jazdy, ponieważ mogłaby bez własnej winy rozjechać przechodniów na pasach albo wjechać na skrzyżowanie i spowodować inny wypadek. Jeśli taka osoba będzie jeździć samochodem czy motocyklem po własnym polu lub podwórku (czyli nie po drodze publicznej), nikt nie będzie miał jej tego za złe (nawet policja). Jednak nie na drogach publicznych.
Pozbawienie daltonistów możliwości prowadzenia pojazdów mechanicznych na drogach publicznych jest niewątpliwie ograniczeniem ich praw. Czy jest ono przejawem dyskryminacji?
Homoseksualiści mają niewątpliwie inny niż typowy (czyli zgodny z ze społeczną normą) sposób widzenia i rozumienia kwestii płci. Nie ma żadnego znaczenia, z jakich powodów różnią się oni tą cechą od większości. Może być ona wrodzona, może być nabyta, może być uwarunkowana społecznie albo wynikać z indywidualnych doświadczeń. Tak czy inaczej mają oni podobną do daltonizmu dysfunkcję organizmu (psychiki) uniemożliwiającą im odróżnianie płci w sposób typowy dla większości społeczeństwa, które płeć męską i żeńską odróżnia tak, jak kolory czerwony i zielony. Jeśli skutki tej cechy ograniczają się do ich własnego życia, ew. do środowiska ludzi o podobnym sposobie widzenia płci i jeśli udział w tym środowisku jest wynikiem wolnego wyboru ukształtowanej osobowości, nikt nie ma prawa się do tego wtrącać nawet, jeśli się komuś zachowania homoseksualne nie podobają. Jeśli pojawiają się przypadki dyskryminacji takich osób, mają one prawo bronić swojej odrębności i domagać się zaprzestania jakichkolwiek represji. Chociaż nie mają prawa domagać się aprobaty lub akceptacji.
Jeśli natomiast osoby lub środowiska homoseksualne podejmują w przestrzeni publicznej jakiekolwiek działania mające na celu promocję, akceptację lub aprobatę (a więc postawy wykraczające poza definicje tolerancji) dla zachowań homoseksualnych wśród osób, które takich preferencji nie przejawiają, a już szczególnie wśród młodzieży, której wychowanie jest konstytucyjnie zastrzeżonym prawem rodziców, to oznacza, że podejmują działania łamiące prawa większości. Ponieważ większość społeczeństwa cechują zachowania heteroseksualne i większość ma skłonność do jednoznacznego odróżniania płci, promocja homoseksualizmu w przestrzeni publicznej nie jest niczym innym, jak promocją daltonizmu wśród osób odróżniających kolory i domaganiem się wydania daltonistom prawa do prowadzenia pojazdów mechanicznych po drogach publicznych.
Czy sprzeciw tradycyjnej kultury wobec promocji homoseksualizmu jest ograniczeniem praw homoseksualistów? Jest – dokładnie takim samym, jak odmowa wydania prawa jazdy daltonistom. Czy jest on dyskryminacją? Tylko wtedy, jeśli odmowę wydania prawa jazdy daltonistom uznamy za dyskryminację.
Czy jednak daltoniści organizują parady daltonistów domagające się wydania im praw jazdy? Nie słyszałem o takiej inicjatywie (chociaż mogliby na taki pomysł wpaść dadaiści). A to dlatego, że daltoniści to w większości ludzie kulturalni w tym znaczeniu, z rozumieją oni skutki takiej decyzji. Oni sami zyskaliby wprawdzie możliwość jeżdżenia po ulicach, ale narażaliby samych siebie na niebezpieczeństwo rozjechania na pasach przez innego daltonistę.
Przyczepiłem się do daltonistów (bardzo przepraszam), ale w życiu społecznym można wskazać wiele przykładów, gdy z różnych względów jednostce nie są dostępne pewne, nawet konstytucyjnie gwarantowane uprawnienia. Wystarczy przeczytać spis lekarskich przeciwwskazań do wykonywania wielu zawodów, żeby dojść do wniosku, że w każdym kraju żyje ogromna armia ludzi dotkliwie represjonowanych. Te represje wynikają nie tylko z przyczyn medycznych. Równie dobrze za represję można uznać wymóg niekaralności przy obejmowaniu wielu ważnych funkcji.
Mimo to niewiele jest partii walczących o to, aby złodziejom-recydywistom umożliwić obejmowanie stanowisk głównych kasjerów, natomiast jest wiele partii, stowarzyszeń i instytucji społecznych domagających się przyznania pedofilom prawa do wychowywania dzieci w szkołach.
KTO KOGO BRONI
Historia mniejszości seksualnych jest oczywiście stara jak świat i nie będę tutaj zajmował się kwestią, czy Aleksander Macedoński, Leonardo da Vinci i Allen Ginsberg byli homoseksualistami. Jak każda mniejszość, homoseksualiści byli traktowani jak mniejszość (czyli marginalizowani przez większość) i podejmowali działania dla poszerzenia możliwości realizacji swoich preferencji. Nie ma w tym nic dziwnego. To, że niemal całą czołówkę beat-generation tworzyli homoseksualiści, że ich „zajęcia grupowe” homoseksualista Andy Warhol filmował na tapczanie w swojej Factory („Couch”, 1964) i że grupy te broniły swoich praw jest rzeczą oczywistą (chociaż akurat w przypadku homoseksualistów należących do artystycznych elit trudno byłoby wskazać przykłady dyskryminacji). Jednak zgodnie z logiką, działania w obronie praw mniejszości seksualnych podejmowały zwykle same mniejszości seksualne. Czasami te działania przybierały bardzo radykalny charakter. Przykładem mogą być słynne zamieszki, jakie wybuchły w 1969 r. w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village (centrum ruchu nazywanego New York School). Przyczyną dwudniowych rozruchów była brutalna interwencja policji w klubie homoseksualistów Stonewall Inn. I zapewne brutalności tej nie usprawiedliwia fakt, że kluby takie były na ogół miejscem handlu narkotykami i rzadko zajmowano się w nich czytaniem lektur szkolnych. W ich wyniku powstał Gay Liberation Front, który dał początek ruchowi LGBT (lesbian, gay, bisexual, transgender).
Nawet pobieżne przejrzenie dokumentacji wskazuje na to, że w następnych latach środowiska homoseksualne tworzyły bardzo mocne lobby operujące w mediach, środowisku akademickim i artystycznym. Lista wybitnych, homoseksualnych osobistości życia publicznego jest długa i nic nie wskazuje na to, żeby ich preferencje seksualne były przeszkodą w społecznym awansie, a tworzenie się w wielu ośrodkach wyraźnych skupisk wskazują raczej na zależność odwrotną. Dzięki dobrze zorganizowanej działalności i wpływom w opiniotwórczych mediach homoseksualistom udało się zresztą skutecznie doprowadzić do uchylenia przepisów, które można traktować jako dyskryminujące. Np. w Izraelu w 1975 r. powstało Towarzystwo Obrony Praw Człowieka, w 1988 r. Kneset uchylił karalność stosunków homoseksualnych, w 1992 r. zniesiono ograniczenia praw wykonywania niektórych zawodów, w 1993 r. zezwolono na wstępowanie homoseksualistów do armii, a w 2003 r. Kneset uchwalił dodatkowe ulgi podatkowe dla par homoseksualnych, co raczej nie świadczy o „obronie praw”, ale o tworzeniu przywilejów dla mniejszości.
W samym środowisku LGBT nie było i nie ma jednomyślności co do celów ruchu. Na tym tle doszło Niemczech w 1973 r. do rozłamu wywołanego tzw. „sporem o cioty” (ciota to popularne rowie w środowisku homoseksualistów określenie osoby szczególnie afektowanej, demonstrującej swoją kobiecość). Jego powodem był udział w zorganizowanej przez zachodnioberlińską Akcje Homoseksualną paradzie, w której wzięło udział 700 przebranych w sukienki homoseksualistów z Francji i Włoch. Ta demonstracja „kobiecości” wywołała spór między integracjonistycznie nastawionymi, ortodoksyjnymi marksistami, a radykalnymi feministami o cel dalszych działań. Na czym polegała różnica. Otóż celem „homoseksualnych marksistów” była integracja ruchu homoseksualistów z ruchem robotniczym, polegająca na – z jednej strony - budowaniu sympatii proletariatu dla zachowań homoseksualnych, z drugiej zaś na budowaniu u homoseksualistów świadomości przynależności do większościowej klasy ekonomicznie eksploatowanego proletariatu. Natomiast odłam radykalnych feministów zmierzał do podkreślania odmienności przez demonstracyjne manifestowanie symboli przypisywanych płciom (sukienka, egzaltowana kobiecość) w celu ułatwienia mężczyznom identyfikacji ich ukrytego homoseksualizmu.
Taktyka radykalnych feministów (w tym pojęcie to nie ma znaczenia walki o prawa kobiet, ale chaos terminologiczny jest obecnie wszechpanujący) zmierzała więc nie do łagodzenia konfliktu między ich środowiskiem a środowiskiem tradycyjnej większości, ale podkreślanie ich odmienności i budowanie poczucia zniewolenia i upośledzenia.
Opisana różnica miała ogromne znaczenie dla dalszej historii antykultury, ponieważ decyduje ona o przydatności środowisk homoseksualnych jako kolejnego proletariatu, o którego prawa mógł się upomnieć jak zawsze wrażliwy na krzywdę społeczną neo-marksizm. Znaczenie to było tym większe, że w latach 80-tych w Niemczech ruch obrony praw homoseksualistów tak się rozrósł, że zdominował tamtejsze życie publiczne. Przede wszystkim nastąpiła jego instytucjonalizacja, za która szedł dostęp do publicznych źródeł finansowania. W 1982 r. powstał tzw. Lesbenring, organizacja zrzeszające różne ugrupowania lesbijek, a w 1986 r. jej męski odpowiednik – Federalny Związek Homoseksualizmu (Bundesverband Homosexualität). Poza tym w szkołach wyższych powołano tzw. referaty homoseksualne, podległe Ogólnemu Komitetowi Studentów, oraz szereg niezależnych referatów ds. lesbijek i homoseksualistów, mających swoje przedstawicielstwa w uczelnianych parlamentach. Proces ten od pewnego momentu przybrał charakter samonapędzającego się „trendu”, ponieważ nawet przy bardzo dobrych chęciach trudno jest ustalić, jaki związek mają preferencje seksualne studenta np. z przebiegiem jego studiów w zakresie gry na wiolonczeli lub języków afrykańskich – chyba że do programu tych studiów zostaną włączone zachowania seksualne.
Zwieńczeniem instytucjonalizacji wpływów homoseksualistów była deklaracja niemieckiej partii „Zielonych” z 1987 r. jako politycznej reprezentacji homoseksualistów. Warto przypomnieć, że w partii Zielonych rozpoczynał oficjalna karierę polityczną Joschka Fischer, a przywódcą europejskich ruchów „zielonych” był Daniel Cohn-Bendit.
Na popularność zorganizowanego ruchu homoseksualistów negatywnie wpłynęło doświadczenie AIDS, uznanego za samodzielną chorobę w 1981 r. Wielu aktywistów wycofało się z życia organizacji i nawet w 1989 r. część z nich ogłosiła koniec ruchu. Klasyczne grupy emancypacyjne zaczęły zanikać, natomiast na początku lat 90-tych w sposób eksplozyjny zwiększyła się liczba uczestników parad homoseksualistów, szczególnie tzw. Christopher Street Days – pochodów upamiętniających wspomniane wyżej zamieszki w Stonewall Inn. Pochody te nazywane bywają „tęczowymi paradami” albo „paradami dumy”.
Na marginesie: ponieważ w 1997 r. organizatorzy berlińskiego pochodu zażądali od uczestników opłaty za wynajem samochodów tworzących kolumnę parady (nieco podobnie jak w Rio), wywołało to naturalne oburzenie wielu uczestników (przecież wszystko powinno być za darmo, samochody też) i uznanie parady za przedsięwzięcie komercyjne. W proteście przeciwko komercjalizacji od 1997 r. w Berlinie Kreuzbergu organizowana jest konkurencyjna para, tzw. Parada Transgenialna. Oczywiście obydwie parady skierowane są przeciwko homofobii, tansfobii, wszelkiej dyskryminacji, rasizmowi i „heteronormatywizmowi”.
Najważniejszą zmianą, jaka zaszła na początku lat 90-tych w życiu politycznym było włączenie kwestii obrony praw mniejszości seksualnych do programów i praktyki większości lewicowych partii politycznych. Była to zmiana zasadnicza, ponieważ obrony praw homoseksualistów podjęły się partie składające się w znakomitej większości z heteroseksualistów.
Wydaje się uzasadnione przekonanie, że jeśli partie polityczne złożone z heteroseksualistów podejmują się obrony praw homoseksualistów, to ani te partie, ani ich heteroseksualni członkowie niczego na tej obronie nie zyskują, a zatem musi być jakiś szczególny powód, dla którego tej obrony się podejmują. Jednym z powodów może być moralny protest przeciwko rażącej niesprawiedliwości, jaka spotyka bronionych homoseksualistów. O wiele bardziej prawdopodobne jest jednak, że celem jest wykorzystanie ruchu homoseksualistów jako trzeciego proletariatu, tzn. jako siły, która ułatwi ostateczne rozsadzenie tradycyjnej kultury, która, mimo iż rozsadzana jest od stu lat, jakoś nie chce się poddać.
Nie udało się z proletariatem przemysłowym, nie udało się z młodzieżą, być może uda się z homoseksualistami.
Proletariat mniejszościowy jest szczególnie przydatny jeszcze z jednego względu.
Tradycyjna kultura nie mogła i nie chciała sprzeciwach się hasłom sprawiedliwości społecznej i rzeczywista poprawa sytuacji proletariatu była wynikiem ruchów reformatorskich, a nie rewolucji. Podobnie nie tylko nie sprzeciwiała się ona nawet daleko idącym reformom systemu wychowania, ale sama je wprowadzała (wystarczy wspomnieć systemy wychowawcze Janusza Korczaka czy Marii Montesori), chociaż sprzeciwiała się anarchistycznej w istocie rewolucji obyczajowej. W przypadku politycznie motywowanych, aktywistycznych ruchów mniejszościowych, zmierzających nie do tolerancji mniejszości, ale do jej hegemonii nad większością, tradycyjna kultura musi stawiać zdecydowany opór.
W takiej sytuacji ułatwione jest prowadzenie kampanii propagandowej mającej na celu wykazanie represyjnego charakteru kultury. Wystarczy ją nieustannie prowokować, stawiając żądania akceptacji dla coraz bardziej rażących demonstracji antykulturowych. Wystarczy ją atakować, aby musiała ona podjąć działania obronne. Każde z tych działań można potem traktować jako agresję.
cdn
TRIALEKTYKA - CZŁOWIEK BEZ WŁAŚCIWOŚCI
GENDER - COŚ BEZ WŁAŚCIWOŚCI
ZARZĄDZANIE CHAOSEM
ANTYSZTUKA
Sztuka ma swój aspekt polityczny, społeczny, kulturowy i estetyczny.
Sztuka zawsze służyła zdobyciu i utrzymaniu władzy politycznej, przez rozsadzanie lub utrwalanie podstaw porządku społecznego i kształtowanie społecznej wyobraźni. Jako oczywistość traktuje się fakt, że sztuka baroku była narzędziem Kontrreformacji i służyła odzyskaniu i utrwaleniu dominacji Kościoła katolickiego w chrześcijaństwie. Podobnie za oczywistość uważa się nawroty do sztuki starożytnej Grecji przez systemy odwołujące się (przynajmniej w sferze haseł) do idei demokracji, oraz nawiązania do sztuki starożytnego Rzymu przez systemy o ambicjach imperialnych. Wpływ sztuki na trwałość systemu i władzy doceniał już Platon, szczegółowo opisując demoralizujący i mobilizujący charakter różnych skali muzycznych. Jednak do XX wieku sztuka, służąc różnej władzy i zmieniając konwencje estetyczne (style) nie zmieniła funkcji, jaką spełniała przez wieku w kulturze. Nigdy nie przestawała być świadectwem kultury jako procesu doskonalenia. Materialnym lub niematerialnym świadectwem tego procesu (w przypadku literatury i muzyki jest to graficzny zapis dzieła realizowanego w wyobraźni lub w świecie nietrwałych dźwięków) było dzieło sztuki. Ono z kolei było zawsze wynikiem ponadprzeciętnych predyspozycji (talentu) i warsztatu opanowywanego w drodze żmudnych ćwiczeń.
Prawdopodobnie zdolność wywoływania przeżyć czysto estetycznych (czyli przeżyć zmysłowych) zaczęła odgrywać w sztuce istotną rolę bardzo późno, bo dopiero w starożytności (późno, bo historia sztuki liczy sobie ok. 30.000 lat), a o statusie dzieła sztuki decydował jego unikalny charakter. Drogocenne materiały i wyjątkowy warsztat czyniły przedmiot obiektem tak wyjątkowym, że poświęcany był bogom, a wśród śmiertelnych dostępny był tylko nielicznym (władzy).
Dzieło sztuki, przez swoją wyjątkowość (artyści nawet dzisiaj strzegą tajemnic warsztatowych – o ile w ogóle mają jakiś warsztat), przez wyrastanie poza granicę przeciętności pokazywało nieograniczoną perspektywę ludzkich możliwości i było z jednej strony ich świadectwem, z drugiej zaś wyzwaniem dla tych, którzy czerpali z niego wzór. Tym samym nadawało artyście wyjątkowy status mistrza – żywego świadectwa ludzkich możliwości.
WYJĄTKOWY STATUS ARTYSTY
Ten status wyróżniał artystę spośród tłumu ludzi przeciętnych, co nie oznacza, że dawał artyście jakieś szczególne miejsce w hierarchii społecznej. Józef Haydn (1732-1809), będąc już kompozytorem o europejskiej sławie, do końca życia z dumą nosił strój kamerdynera domu Esterhazych, a ówczesna pozycja społeczna nawet wybitnych artystów była niewiele wyższa od pozycji rzemieślnika. Zmiana rozpoczęła się w epoce romantyzmu, gdy pierwsi wirtuozi grywali w prywatnych, elitarnych salonach mieszczańskich, a jednocześnie zaczęli dawać publiczne recitale dla szerszej publiczności osiągając popularność współczesnych gwiazd (koncert Paganiniego w La Scali w 1813 r., Chopin, Liszt). Przełom jakościowy spowodował chyba jednak dopiero Richard Wagner, oraz recepcja jego twórczości i postaci przez Franciszka Liszta (1811-1886), Fryderyka Nietzsche’go (1844-1900), czy Tomasza Manna (1875-1955), którzy dziełu Wagnera poświęcili liczne opracowania teoretyczne.
Ogromne znaczenie w ukształtowaniu szczególnego statusu artystów miał związek wielu wybitnych postaci z ideą narodową, a przede wszystkim z ideą narodowowyzwoleńczą i Polska jest tu szczególnym przykładem. Chyba w żadnej kulturze nie ma zjawiska porównywalnego z „trzema wieszczami” (Adam Mickiewicz - 1798-1855, Juliusz Słowacki - 1809-1849, Zygmunt Krasiński – 1812-1859), czy z rolą, jaką w życiu narodu pozbawionego państwowości, a potem ją odbudowującego odegrało malarstwo Jana Matejki (1838-1893), literacka twórczość Henryka Sienkiewicza (1846-1916) czy Stefana Żeromskiego (1864-1925). Powody w każdym kraju były zapewne inne, ale na początku XX wieku to nie filozofowie czy naukowcy, ale artyści kształtowali społeczną wyobraźnię i to dlatego, że sztuka nie odwołuje się do racji, ale do emocji.
NIEUCHRONNOŚĆ ANTYKULTURY
Jeśli w historii pojawiła się ideologia, której celem (niezależnie od intencji) było przejęcie władzy i zmiana systemu społeczno-ekonomicznego za pomocą terroru, to kwestie kultury nie odgrywały w niej roli pierwszoplanowej. I tak było z marksizmem. Dopiero niepowodzenia prób wywołania rewolucji (rewolucja w Rosji nie była rewolucją proletariacką, zwyciężyła dopiero w wyniku długotrwałej wojny domowej i władzę do końca sprawowała za pomocą terroru) zwróciły uwagę marksizmu na rolę kultury i stworzyły teorię kulturowej hegemonii Gramsciego. Nie nastąpiło to jednak od razu. Gramsci zrozumiał, że przyczyną fiaska prób radykalizacji proletariatu nie był brak atrakcyjności społecznej wizji komunizmu („od każdego wg jego możliwości, każdemu wg potrzeb”), ale to, że marksizm, w celu radykalizacji proletariatu, zaatakował podstawy tradycyjnej kultury, czym uczynił proletariat swoim wrogiem. Podstawą tej kultury był wynikający z doświadczenia życia społecznego schemat, zgodnie z którym nie jest możliwe stworzenie cennych wartości (dzieło) bez kwalifikacji (warsztat) i celowego, długotrwałego wysiłku (proces twórczy).
Ten właśnie podstawowy schemat kulturowy potwierdza wprawdzie doświadczenie życia społecznego (oczywiście z wyjątkiem systemów patologicznych, w których nagradzana jest np. kradzież), ale utrwala go sztuka – niezależnie od jej treści semantycznych i symbolicznych.
Nie będę szczegółowo analizował rzetelności marksistowskiej oferty społecznej. O jej nierzetelności świadczy wybór taktyki przekształcania świadomości społecznej w takim kierunku, aby skłonić wyborców do przyjęcia łatwej oferty wyborczej. Jeśli sztuka, dzieło i jego twórca odgrywają tak istotną rolę w kształtowaniu świadomości społecznej, to konieczne jest w takim razie zniszczenie tych elementów sztuki, które uniemożliwiają przyjęcie takiej oferty. Trzeba więc zlikwidować wyjątkowe dzieło, proces twórczy wymagający warsztatu i artystę, który taki warsztat posiada.
Zlikwidowano pojęcie sztuki jako działalności wyjątkowej (poszerzenie granic)
Dzieło zastąpiono przedmiotem pospolitym (dada, pop), śmieciami (junk), koncepcją (concept),
Proces twórczego formowania dzieła zastąpiono samym działaniem (action).
Warsztat zastąpiono zmysłem kombinacyjnym.
Artystę zastąpiono ideologiem.
Proces uświadamiania sobie wagi sztuki i dojrzewania antykultury był dość długi, a przyspieszyło go użycie mediów, a ostatnio państwowego systemu edukacji. Wyprodukował on ogromną liczbę nurtów tzw. sztuki współczesnej, odwołujących się w istocie do pierwszego manifestu antysztuki – do dadaizmu. Informacje o większości tych nurtów znajdują się (lub będą stopniowo uzupełniane) w ogólnej historii sztuki. W tym opracowaniu wymienię tylko nurty najważniejsze, wprowadzające jakieś novum w taktyce antykultury.
Są to: Dadaizm, informel, lettryzm, sytuacjonizm, konceptualizm, happening, neo-dadaizm, fluxus, pop-art, instalacje, performance, transgresja.
Od sytuacjonizmu rozpoczął się proces „terroryzacji” sztuki (communication guerilla), czyli świadomego stosowania dezinformacji jako techniki kulturowego sabotażu.
NAJWAŻNIEJSZE NURTY ANTYSZTUKI
1882 INCOHERENTS
Grupa wywodząca się z kabaretów Montmartru. „Śmierć stereotypom, niech żyje młodość!”, kolekcjonowano „rysunki rysowane przez tych, którzy nie potrafią rysować”. Najsłynniejsze dzieło „Le rire” Mona Lisa z fajką, Eugene Bataille, 1883.
1916 - 1930 DADAIZM
W 1916 r. niemiecki poeta Hugo Ball (1886-1927) otworzył w Zurychu Cabaret Voltaire, w którym narodził się nowy ruch nazwany dadaizmem. Środowisko dadaistów tworzyli przede wszystkim emigranci, którzy w neutralnej Szwajcarii przeczekiwali I wojnę światową, bawiąc się i przy okazji unikając powołania do armii w ojczystych krajach (podobną rolę "przechowalni" spełniał dla młodych Niemców Berlin Zachodni w latach 70-tych XX wieku, ponieważ mogli tam oni uniknąć służby wojskowej obowiązkowej w Niemczech Zachodnich). Manifest dadaizmu napisał rumuński poeta Tristan Tzara (Samuel Rosenstock, 1896-1963). W 1919 r. Tzara przeniósł sie do Paryża, gdzie nawiązał kontakt z francuskimi dadaistami, André Bretonem i Louisem Aragonem. W latach 30-tych Tzara wraz z Bretonem i Aragonem przyłączył się do komunistów i poparł stalinizm, a na płaszczyźnie estetycznej reprezentował połączenie marksizmu z freudowską psychoanalizą, co było typowe dla ówczesnych surrealistów.
W odróżnieniu od "rozrywkowych" i skandalizujących działań dadaistów szwajcarskich wyżywających się w spektaklach nowej, asemantycznej poezji, zdecydowanie najradykalniejszy nurt tworzyło środowisko dadaistów berlińskich.
Inny charakter miał dadaizm amerykański, a właściwie amerykańska odmiana europejskiego dadaizmu, przeniesiona za ocean przez Francisa Picabię i Marcela Duchampa. Obydwaj artyści znaleźli się w Ameryce w wyniku środowiskowego zainteresowania wywołanego przez Armry Show - prezentacją europejskiej sztuki awangardowej zorganizowanej w Nowym Yorku w 1913 r.
Marcel Duchamp nie był artystą, miał za to umysł "kombinatoryjny". Ostatnie lata życia poświęcił szachom i odnosił na tym polu znaczne sukcesy. Jego najsłynniejsze dzieła, zaliczane przez historyków do sztuki były kopiami. Słynny "Akt schodzący po schodach" z 1912 r. to malarska wersja starszych o 30 kat fotografii seryjnych Étienne-Jules Marey (1830-1904), a skandalizująca Mona Lisa z wąsikami (L.H.O.O.Q., 1919), to nowa wersja paryskiej Mona Lisy z fajką (Le Rire, 1883), narysowanej przez jednego z członków towarzystwa "Incoherents", Eugene Bataille (1854-1891).
Dziełem, dzięki któremu Duchamp przeszedł do historii była "Fontanna" z 1917 r., czyli porcelitowy pisuar awansowany na dzieło sztuki.
W 1916 r. Duchamp, jako jedyny Europejczyk, współtworzył Society of Independent Arts Inc. (Amerykańskie Towarzystwo Sztuki Niezależnej). W 1917 r. w nowojorskim Grand Central Palace odbyła się wystawa, na której NIE POKAZANO zgłoszonego przez Duchampa jako dzieło sztuki pisuaru. Jego wystawieniu sprzeciwili się inni członkowie towarzystwa, którzy wprawdzie popierali i reprezentowali sztukę niezależną, ale pisuaru przeniesionego z supermarketu za dzieło sztuki uznać nie chcieli. Był to odruch zupełnie naturalny, nawet jeśli ktoś uzna go za przejaw tradycjonalizmu a nawet ciemnoty. Po prostu sztukę awangardową tworzyli artyści, który swoją pracę traktowali serio i, niezależnie od tego, jak ich prace oceniamy, wynik tej pracy szanowali, ponieważ był on wynikiem pewnego wysiłku intelektualnego, estetycznego i warsztatowego. Duchamp nigdy nie stworzył niczego, co wymagałoby jakichkolwiek ponadprzeciętnych umiejętności (poza "kombinowaniem", ale zmysł kombinacyjny nie jest wystarczającym kryterium artystycznym), a zatem prawdopodobnie nie mógł sobie nawet wyobrazić satysfakcji, jaką daje proces twórczy wymagający kształtowania nowej formy.
Nie wiadomo, jaka była prawdziwa intencja próby wystawienia prozaicznego przedmiotu użytkowego jako dzieła sztuki, zaliczonego później do nowego gatunku "ready-mades". Wiadomo, że oprócz innych, podobnych obiektów, jak np. suszarki do butelek, Duchamp miał w pracowni wiele przedmiotów, których nie traktował jako "ready-mades", a tylko jako ciekawostki. Np. słynne koło rowerowe często wprawiał w ruch, ponieważ - jak sam wspominał - lubił patrzeć na grę świateł odbijających się w metalowych szprychach. Dopiero po latach krytycy zaliczyli koło rowerowe do "ready-mades".
Nic nie wskazuje na to, żeby wyniesienie urynału na piedestał było czymś więcej, niż tylko "zgrywą". Samo dzieło popadło w zapomnienie, bo wprawdzie pokazane zostało na wystawie w galerii 291 Alfreda Stieglitza, a potem sfotografowanie i wydrukowane w katalogu, ale po zamknięciu Galerii wyrzucone przez samego Stieglitza na śmietnik.
Wróciło ono, a właściwie dopiero weszło do "obiegu" artystycznego w 1941 r. jako miniaturka włączona do innego dzieła Duchampa "Boîte-en-Valise", a jego pełne przypomnienie nastąpiło podczas wystawy w nowojorskiej galerii Sidneya Janisa w 1950 r., gdy antykultura tworzyła już świetnie zorganizowany, międzynarodowy front i potrzebowała armat wielkiego kalibru (o tym dalej).
W ciągu dziesięcioleci pisuar Marcela Duchampa doczekał się nieprawdopodobnej ilości interpretacji, poczynając od nazwy "Fountaine" odczytywanej jako "Praźródło" aż do symboliki freudowskiej, kojarzącej pisuar z waginą i fallusem (w ikonografii antykulturze wszystko w końcu tak się kojarzy). Jednak niezależnie od tego, ile wysiłku włożyli intelektualiści (Gramsciego) w poszukiwania dadaistycznej głębi, faktem jest, że pisuar ten stał się chyba najważniejszym dziełem antykultury. Można powiedzieć, że stał się jej "kamieniem węgielnym".
O skutkach detronizacji dzieła "warsztatowego" i wyniesienia do rangi sztuki przedmiotu pospolitego juz wspominałem - zlikwidowało ono kryterium kwalifikacyjne artysty, zlikwidowało kulturowy "wzorzec doskonałości", otworzyło drogę do świata sztuki demagogom i propagandystom. Miało jednak jeszcze jeden skutek - pokazało, że można zrobić "coś z niczego", a więc stworzyć wielką wartość (dzieło sztuki) bez żadnego wysiłku i osiągnąć dzięki temu status artysty.
Jest tylko jeden warunek powodzenia takiej akcji. Trzeba doprowadzić do tego, aby publiczność uznała, że to "coś" jest rzeczywiście dziełem sztuki, a ten, kto je zrobił jest rzeczywiście artystą. Jednym słowem - trzeba spowodować w ludzkich umysłach zmianę rozumienia pojęć. W 1917 r. Duchampowi nie udało sie to z gronem artystów "niezależnych", którzy okazali się naprawdę niezależni, bo zachowali własne rozumienie dzieła sztuki i "demona" europejskiej awangardy pogonili z wystawy razem z jego pisuarem. Jednak w zupełnie innej sytuacji są młodzi ludzie, których rozumienie sztuki i system wartości kształtuje system edukacji i wszechobecne media. Ilu młodych ludzi, oglądając w setnym podręczniku, w tysięcznym albumie pisuar i historię jego awansu na epokowe dzieło sztuki odważy się powiedzieć, że Marcel Duchamp i jego promotorzy to zwykli oszuści? Na pewno kilku się odważy. Pytanie - jaki stopień dostaną z historii sztuki na maturze?
1924 SURREALIZM, BRETON
Nurt wyrosły z opozycji do dadaizmu w tym znaczeniu, że negował czystą destrukcję, proponując nowe zasady ekspresji artystycznej opartej na automatyzmie, podświadomości, uwolnieniu wyobraźni i rejestracji marzeń sennych. Pod bezpośrednim wpływem freudyzmu akcentował znaczenie tłumionej seksualności.
1944 LETTRYZM, ISOU
Lttryzm stwierdził, że tradycyjny język niosący konwencjonalne znaczenia przestał być skutecznym środkiem komunikacji, postanowił rozbić słowo na pozbawione semantycznej treści głoski i z tych głosek (liter) tworzyć nowy, asemantyczny język, którego stosowanie pozwoli ujawnić nowe znaczenia. Jego techniką pisarską była hypergrafia łącząca pismo asemiczne (nie używające wyrazów) z ideografią i różnymi nowoczesnymi metodami notacji treści pozasemantycznych. Przykładem hypergrafii mogą być partytury muzyki awangardowej, rezygnujące z nut na rzecz zapisu graficznego. Isou nazywał hypergrafię post-pismem. Isou był autorem manifestu młodzieży, od którego zaczęła się druga faza antykultury skierowanej dl proletariatu młodzieżowego.
Lettryzm uległ rozłamowi. Jego kontynuacją był ultra-lettryzm Wolmana, a opozycją Międzynarodówka Lettrystyczna Guy Deborda. Z ultra-lettryzmu powstał Nouveau Realisme Pierre Restany-ego (1960), czyli europejska odmiana pop-artu.
1952-57 LETTRIST INTERNATIONAL, DEBORD
ULTRA-LETTRISM Wolman
1957-1972 SITUATIONIST INTERNATIONAL, DEBORD, JORN
Nurt radykalnej awangardy rewolucyjnej o ambicjach politycznych, antykonsumpcjonistyczny, antykapitalistyczny, antybolszewicki, anarchistyczny, neo-marksistowski. Jego teoretyczną podstawą była teoria spektaklu Guy Deborda, podkreślająca fetyszyzację kultury konsumpcjonistycznej. Wypracował szereg technik manipulacyjnych, stosowanych później w tzw. wojnie medialnej oraz w reklamie, opartych na odwracaniu znaczeń i szokowym łamaniu kulturowych tabu. Sytuacjonizm odegrał głównś rolę w studenckiej rewolcie paryskiej 1968, miał również wpływ na rewoltę studencką w Niemczech, w tym na ideologię Dutschkego, a potem na terroryzm. Najważniejsze techniki to detournement, teoria dryfu, psychogeografia, situationist prank (wybryki). Jego kontynuacją w pop-kulturze był punk Malcolma McLarena.
Sytuacjoniści dali początek tzw. culture jamming, czyli zagłuszaniu kultury.
1984 CULTURE JAMING Teoretycznie antykonsumerystyczna technika „zagłuszania kultury”, czyli zacierania i odwracania znaczenia pojęć i symboli strywializowanych w komercyjnych zastosowaniach pop-kultury.
1997 COMMUNICATION GUERRILLA Pojęcie stworzone przez Luthera Blisseta (popularyzatora piłki trójstronnej) na określenie technik sabotażu komunikacyjnego prowadzącego do wypaczenia, albo odwrócenia przekazu. Miesza informację z dezinformacją. Za teoretyków CG uważa się Umberto Eco i Naoma Chomsky’ego. Związana z sytuacjonizmem, anarchizmem. Jej współczesnym przejawem jest hackerstwo.
1952-57 HAPPENING
W 1952 r. pełny skład orkiestry symfonicznej wykonany utwór Johna Cage pt. 4;33. Utwór wypełniło 4 i pół minuty ciszy. Orkiestra nie grała, dyrygent nie dyrygował, ale mierzył czas, publiczność siedziała i chichotała. Na widowni siedzieli kulturalni ludzie. Nikt nie wyszedł z sali. Cage udowodnił, że antykultura może z kulturą zrobić co chce. Ten koncert można uznać za pierwszy happening.
Happening właściwy to, obok Fluxus najważniejszy nurt sztuki akcji. Powstał w 1959 r. z akcji Allana Kaprowa w nowojorskiej Rueben Gallery. W 1958 r. Kaprow opublikował esej pt. Dziedzictwo Jacksona Pollocka, gdzie przewidując rozwój nowej sztuki zapowiedział powstanie happeningu. Jego celem było „rozszerzenie pojęcia sztuki”, a jednocześnie rezygnacja nawet z „koncepcji koncepcji” i sprowadzenie sztuki do zainicjowanej i swobodnie rozwijającej się akcji.
1960 PSYCHODELIC ART.
André Masson, Remedios Varo, surrealizm, Huxley
notacja halucynacji wywołanych działaniem narkotyków.
1960 PERFORMANCE
Rudolf Schwarzkogler 1940-1969, Carolee Schneemann
Nieprecyzyjne pojęcie zbiorcze obejmujące działania parateatralne, w których demiurgiem jest artysta lub grupa realizująca jakiś scenariusz. W performance widownia pozostaje obserwatorem. Typowe performance to przedstawienia we wnętrzach galerii, akcje uliczne, demonstracje. Happening nie należy do performance, ponieważ jego istota polega na przypadkowym rozwoju wstępnie zaaranżowanej sytuacji, w której udział bierze widownia. Environment ani instalacje nie są performace’ami. Rozwinięciem performance jest w znacznym stopniu transgresja – performance ekstremalny. Początkiem przekształcania performance w transgresję był skandalizujący pokaz Uni-Ferkelei Wiedeńskich Akcjonistów z czerwca 1968 r.
1960 NEO-DADA
Neo-dada było rewitalizacją dadaizmu Duchampowskiego w końcu lat 50-tych i na początku lat 60-tych. Obejmuje większość nurtów antykultury lat 60-tych, z wyjątkiem abstrakcjonizmu geometrycznego i minimalizmu. Jego kontynuacją była sztuka akcji (nie mylić z action painting) poprzedzająca performance.
Głównym dokonaniem neo-dadaizmu była Społeczna Plastyka Josepha Beuysa. Zalicza się do niego Object art, Environment, Assemblage, Combine Painting, Happening, Fluxus.
1961 KONCEPTUALIZM
Greenberg: modernizm szedł w kierunku formalizmu i redukcji.
Konceptualizm odrzucił dzieło sztuki jako ukoronowanie procesu twórczego. Dzieło było tylko symbolem idei – koncepcji, dlatego jego wymiar estetyczny i warsztatowy nie miał żadnego znaczenia. Sztuka, która zawsze oddziaływała na zmysły, została zmieniona w intelektualna manipulacje pojęciami. Otworzyło to drogę dla ideologicznej propagandy posługującej się najtańszymi środkami. Miejsce artysty – mistrza zajął artysta – demagog.
1960 NOUVEAU REALISME Pierre Restany, Klein
Grupa francuskich i szwajcarskich artystów (Yves Klein, Pierre Restany, Armand Fernandez, François Dufrene, Raymond Hains, Martial Raysse, Daniel Spoerri, Jean Tinguely, Jacques de la Villeglé) zorganizowała w 1960 r. w Mediolanie wystawę, do której manifest napisał Pierre Restany. Ich prace pokazano w 1962 r. w nowym Jorku w Galerii Sidneya Janisa na wystawie „Międzynarodowa Wystawa Nowych Realistów”. De-collage i wszystkie techniki popartowskie czynią z nich europejską odmianę pop-artu.
1962 POP-ART.
Angielska Independent Droup, prowadząca eksperymenty w zakresie wpływu mass-mediów na współczesną kulturę zorganizowała w 1956 r. w Whitechapel Gallery (promotor piłki trójstronnej) wystawę pt. This is Tommorow, na której pokazano słynny collage Richarda Hamiltona.
Amerykańska wersja pop-artu traktowana jest jako odwrót od informelu Pollocka. Richard Lindner, Jasper Johns, Boert Rauschenberg stworzyli podwaliny nurtu, sitodruki Andy’ego Warhola i komiksowe malarstwo Roya Lichtensteina dopełniły obrazu pop-artu. Kariera pop-art rozpoczęła się w 1962 r. od wystawy Waltera Hoppsa „Nowe Malarstwo zwykłych Rzeczy” i wystawy w Galerii Sidneya Janisa. W Europie Amerykanów zaprezentowała w 1964 r. wystawa w Sztokholmie pt. „Amerykański pop-art”.
Od 1963 r. W Niemczech rozwijała się miejscowa odmiana po-artu nazywana „realizmem kapitalistycznym”. Jeden z jego twórców - Gerhard Richter – był w NRD przodującym malarzem socrealizmu (stąd przekorna nazwa), zanim w 1961 r. uciekł do Berlina Zachodniego. Niemiecki kap-realizm był ostentacyjną kpiną z zachodniej awangardy, przede wszystkim z teorii Bueysa. Dla artystów z komunistycznej NRD kapitalizm był czymś zupełnie innym.
1963 FLUXUS, MACIUNAS
1957 ENVIRONMENT (otoczenie, środowisko)
Nurt powstał w kręgu happeningu i pop-artu. Odłam „obiektowy” reprezentowali George Segal, Claes Oldeburg, hiperrealizm Duane Hanson to źródła „obiektowe”, pop-artowe. Odłam happeningowy wywodził się od Kaprowa. Scenografie happeningów były gromadzone i eksponowane w formie „environments”, czyli aranżowanej przestrzeni.
1967 YOUTH INTERNATIONAL PARTY – YIPPIES
Flaga: konopie na tle czerwonej gwiazdy. Powstała w grudniu 1967 r. ideologia: socjalizm libertariański, zielony anarchizm, wolna miłość, antykorporacjonizm. Założyciele: m.in. Abbie Hoffman, Jerry Rubin, współpracownik i aktywista Allen Ginsberg.
1967-68 BLACK MASK
„anarchistyczny kolektyw artystyczny”. Grupa luźno związana z Sytuacjonistami, ugrupowaniem Kong Mob i aktywną w czasie San Francisco Summer of Love grupą Diggers. Jej celem było włączenie sztuki do działalności stricte politycznej. Jedną z metod rozbijania różnych oficjalnych uroczystości w Nowym Yorku było rozdawanie wśród bezdomnych sfingowanych zaproszeń obiecujących serwowanie darmowych drinków.
1968 UP AGAINST THE WALL MOTHERFUCKERS UAW/MF
„analityczny gang uliczny”, założony m.in. przez pasierba Herberta Marcuse. Zajmowali się róznego typu akcjami w rodzaju zajmowania budynków przez squattesrów, marszów protestacyjnych i dezorganizacją imprez, np., MF rozcięli płoty podczas festiwalu w Woodstock umożliwiając tysiącom widzów wejście na koncert bez biletów.
1969 WEATHERMEN, Bill Ayers,
grupa terrorystyczna, która w 1970 r. umożliwiła ucieczke Thimoty Leary’ego z więzienia. Inspirowana przez MF, powstała na Uniwersytecie w Michigan, początkowo związana z SDS (Students for Democracy), czołową organizacją Nowej Lewicy i ruchem Black Power. Stopniowo przeszła do działalności terrorystycznej, organizując m.in. zamach bombowy na Pentagon.
1970 KING MOB
grupa powstała po wykluczeniu angielskiej sekcji Sytuacjonistów za współpracę z MF. Organizowała różne akcje anarchizujące, czasami bardzo inteligentne. Jednym z nich było rozdawanie dzieciom przez Świętych Mikołajów produktów zabieranych z półek w supermarkecie. Wezwana policja musiała zabierać prezenty płaczącym dzieciom, przyglądającym się zakuwaniu Świętych Mikołajów w kajdanki. Akcja miała oczywiście charakter „artystyczny” i jest ilustracją „sytuacjonistycznej sytuacji” kształtującej wyobraźnię społeczną
1975 INSTALACJE
Joseph Beuys tworzył inscenizacje, którym przypisywał odniesienia do duchowych treści tkwiących w przedmiotach, w odróżnieniu od environments, w których główną rolę odgrywał nowy kontekst zbanalizowanych produktów przemysłowych i przedmiotów codziennego użytku.
1985 TRANSGRESJA
Transgresja to przekraczanie granic. To, co nazywa się sztuką transgresyjną to antysztuka zajmująca się psychicznymi dewiacjami i chorobami, stosująca najprymitywniejsze środki do niszczenia wszelkich tabu. Problemem nie jest istnienie tego rodzaju zjawisk, ponieważ one zawsze istniały, ale zawsze stanowiły margines i w kategoriach kultury szeregowany były tam, gdzie ich miejsce – to znaczy na marginesie, na którym swoje potrzeby zaspokajają ludzie o chorej psychice. Problemem jest awansowanie tych zjawisk do rangi sztuki, a ich demiurgów do rangi artystów. Tymczasem należą one do obszary kryminalistyki i psychiatrii klinicznej.
1985 NEO-POP
1990 SoFLO - Superflat, neo-pop-art Floryda
2000 Superflat Takashi Murakami, manga+anime, japońskie komiksy i animacja
SZKOLNICTWO WYŻSZE
1919 NEW SCHOOL FOR SOCIAL RESEARCH, Nowy York
Założony w 1919 r. przez pacyfistycznych intelektualiści z Columbia University.
Założyciele: Charles A. Beard, Thorstein Veblen, James Harvey Robinson, Wesley Clair Mitchell, John Dewey, Alvin Johnson.
W 1933 powstał wewnętrzny Uniwersytet na Wygnaniu, zatrudniający 180 emigrantów z Europy. Trzon kardy stanowili emigranci z Niemiec: Emil Lederer, Hanns Eisler, Wilhelm Reich, Alfred Schütz, Albert Salomon, Karen Horney, Erich Fromm, Karl Löwith, Max Wertheimer, Rudolf Arnheim, Marie Jahoda, Arnold Brecht, Hannah Arendt, Hans José Rehfisch, Eduard Heimann, Adolph Lowe, Hans Jonas.
W ramach UnW powstał również wydział francuski pn. ÉCOLE LIBRE DES HAUTES ÉTUDES, z którego wywodzą się Claude Lévi-Strauss, Elias Bickerman, Roman Jakobson. Z tego wydziału powstała w 1975 r. w Paryżu ÉCOLE DES HAUTES ÉTUDES EN SCIENCES SOCIALES. Jej absolwentem był Jacques Derrida, teoretyk postmodernizmu (dekonstruktywizmu). Uniwersytet na Wygnaniu promował w USA „filozofie kontynentalną”:Parmenides, Aristotle, Leibniz, Spinoza, Hume, Kant, Hegel,Kierkegaard, Marx, Nietzsche, Husserl, Heidegger, Arendt, Freud, Benjamin, Wittgenstein, Foucault, Derrida, Deleuze. Wielki pływ na program ośrodka miała Szkoła Frankfurcka.
COLUMBIA UNIVERSITY
Allen Ginsberg, Lucien Carr, Ruth Benedict
1926 INSTYTUT BADAŃ SPOŁECZNYCH na Uniwersytecie we Frankfurcie
Centrum tzw. Szkoły Frankfurckiej. Od 1930 kierowany przez Maxa Horkheimera, w 1933 przeniósł się do Genewy, w 1934 do Nowego Yorku. Afiliowany przy Columbia University. Od 1951 r. ponownie w Niemczech.
Pierwsi przedstawiciele: Max Horkheimer, Theodor W. Adorno, Herbert Marcuse, Friedrich Pollock, Erich Fromm, Otto Kirchheimer, Leo Löwenthal, Franz Leopold Neumann, Ostatnia generacja: Jürgen Habermas, Claus Offe, Axel Honneth, Oskar Negt, Alfred Schmidt, Albrecht Wellmer.
UNIVERSITY OF CALIFORNIA, BERKELEY
Po odmowie w 1964 r. Malcolmowi X i Herbertowi Apthekerowi (Columbia, 1957-1991 KPUSA) prawa przemawiania na uniwersytecie, studenci powołali ruch Wolności Słowa (Free Speech Movement). Z tego ruchu wywodzi się rewolta studencka zarówno w USA jak i w Europie.
Aptheker był marksistowskim historykiem pisującym o prawach czarnej mniejszości. Z Malcolmem X współpracował prawdopodobnie w kwestii budowy w Ameryce separatystycznego państwa czarnoskórych muzułmanów, czyli tzw. Nation of Islam (pozostającego poza głównym nurtem ortodoksyjnego islamu), do którego należał Malcolm X. Flaga Nation of islam składa się z księżyca i pięcioramiennej gwiazdy na czerwonym tle.
cdn
ŚRODOWISKA
|