O narodzie można mówić z sentymentem, z wściekłością, albo rzeczowo.
Pojęcie narodu pojawiło się stosunkowo niedawno, bo na przełomie XVIII i XIX wieku. Jest więc zjawiskiem historycznym i to bardzo młodym. Jeśli miało początek, nie można wykluczyć, że będzie miało i koniec. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, na jakiej zasadzie ludzie będą tworzyć wspólnoty w dalekiej przyszłości. Jeśli znajdą spoiwo lepsze niż poczucie przynależności do jednej kultury rozwijającej sie na własnym terytorium, narody przestaną istnieć. Oczywiście, jeśli znajdą i jeśli będzie to spoiwo lepsze...
Naród to duża grupa ludzi posługujących się tym samym językiem, tworząca w tym języku kulturę narodową różniącą się od innych kultur narodowych systemem wartości i doświadczeniem historycznym zdobywanym w stosunkach z innymi narodami. Materialnym wyrazem kultury jest cywilizacja (czyli insfrastruktura warunków bytowania) i sztuka (materialne dzieła symboliczne). Dobra cywilizacyjne i dzieła sztuki powstają na określonym terytorium, które jest podstawą dobrobytu narodu. Na tym samym terytorium członkowie narodu przeżywają swoje doświadczenie jednostkowe i wspólnotowe. Miejsca narodzin, groby przodków, pola bitew, świątynie, pomniki bohaterów, zwycięstw i klęsk, ale również materialny dorobek - fabryki, szkoły, domy, teatry, drogi, lasy, uprawy związane są z miejscem na ziemi, którego naród chce być suwerennym właścicielem.
Dążenie narodu mającego taki potencjał, aby stworzyć własną kulturę i gospodarkę, do posiadania własnego państwa organizowanego zgodnie z jego wolą i niezależnego od woli i interesu innych narodów to nacjonalizm.
Nacjonalizm nie ma innej definicji, ale ta definicja zawiera w sobie bardzo poważne konsekwencje. Naród, który domaga się prawa do własnego państwa, nie może odmawiać takiego prawa innym narodom, ponieważ tym samym odmawiałby go sobie.
Naród mający własne państwo staje się społeczeństwem. Naród może istnieć bez państwa, ale bez państwa nie ma społeczeństwa. Naród może tworzyć całe społeczeństwo, ale w praktyce zwykle tworzy jego większą część. Do społeczeństwa mogą należeć również inne narody (a także narodowości i ludy), wtedy państwo jest państwem wielonarodowym. Nie ma sprzeczności między pojęciem państwa narodowego i wielonarodowego, ponieważ nie ma powodu do założenia, że interesy narodów tworzących społeczeństwo muszą być sprzeczne (chociaż mogą być sprzeczne). Państwo wielonarodowe może być stabilne, jeśli gwarantuje wszystkim narodom możliwości realiowania ich interesów i jeśli interesy tych narodów nie są sprzeczne z interesem państwa, czyli nie kwestionują jego istnienia i tzw. racji stanu, a więc interesu realizowanego w stosunkach z innymi państwami. Oczywiście w każdym społeczeństwie, a nawet w każdym narodzie toczy się gra różnych interesów indywidualnych i grupowych i mogą być one źródłem konfliktów. Ale konflikt nie musi być śmiertelny.
Człowiek należy jednocześnie do wielu wspólnot, ale więzy łączące ludzi w naród są jednymi z najsilniejszych, ponieważ naród zapewnia im poczucie przynależności do grupy i poczucie bezpieczeństwa. Dzięki tym emocjonalnym związkom naród tworzy grupę o znacznej sile. Ta siła nie wynika z kalkulacji, ale z "poczucia", czyli z emocji.
Prawdą jest, że ludzie i grupy kierujące narodami (przywódcy, elity) mogą tę siłę skierować przeciwko innym narodom, czyniąc własny naród agresorem. Historia nie zna jednak przypadków, żeby agresorem stał się sam naród. Za wszystkimi przypadkami agresji stał zorganizowany wysiłek przywódców i elit kształtujących psychikę zbiorowości i kierujący siłę narodu przeciwko innemu narodowi.
Jednak prawdą jest i to, że przywódcy i elity innych, zagrożonych agresją narodów mogą swoje narody zmobilizować i zorganizować skuteczny opór przeciw agresorowi, a nawet go pokonać.
Agresywni przywódcy i elity potrafią skutecznie tłumić we własnym narodzie opór przeciwko agresji. Mają do dyspozycji cały aparat państwowej przemocy i całą machinę propagandową. Dlatego ci, którzy przeciwstawiają się agresji własnego narodu przeciwko innym narodom, a więc ci, którzy stawiają opór agresywnemu przywództwu własnego narodu, często robią to skutecznie poza własnym narodem, czyli na emigracji, ale nawet po to, żeby emigrować, trzeba mieć dokąd emigrować. Z państwa globalnego nie można wyemigrować.
150 lat temu, wraz z powstaniem ideologii lewicowych pojawiło się hasło internacjonalizmu. Konieczność likwidacji narodów uzasadniana jest przez wskazywanie negatywnych skutków "nacjonalizmów" i pożytków wynikających z ich likwidacji.
W marksizmie klasycznym nacjonalizm był przeszkodą w zjednoczeniu wysiłku proletariatu w walce przeciwko kapitalizmowi. Nacjonalizm podporządkowywał proletariat interesom państwa, a ponieważ państwo zostało uznane za stróża interesów klasowych kapitalistów, podporządkowywał proletariat kapitalistom. Marksistowski internacjonalizm podkreślał wspólnotę interesów międzynarodowego proletariatu, a skuteczność rewolucji uzależniał od podporządkowania proletariatu międzynarodowej partii komunistycznej. Jednym słowem – nacjonalizm stał na przeszkodzie objęciu władzy przez kadrową partię zawodowych rewolucjonistów w globalnym systemie komunistycznym.
Dokładnie taką samą retoryką posługiwał się bolszewizm leninowski i stalinowski oraz wszystkie marksistowskie nurty rewizjonistyczne z luksemburgizmem i trockizmem na czele.
Hasła internacjonalizmu pojawiły się również w okresie II wojny światowej w Ameryce, gdy przygotowywała się ona do objęcia roli przywódcy Zachodu w polityce światowej. Jednak hasła te w Ameryce podnosiły wyłącznie środowiska związane z amerykańską partią komunistyczną lub z amerykańskimi trockistami. Miały tam one nieco inne znaczenie i służyły przerwaniu amerykańskiej polityki izolacjonistycznej.
Internacjonalizm stał się ideą przewodnią powojennej ideologii neomarksistowskiej. Jego podstawą było doświadczenie narodowego socjalizmu, czyli nazizmu (z uporem nazywanego do dzisiaj faszyzmem) i antysemityzmu, którego symbolem stał się Auschwitz. Marksiści stwierdzili, że jednym ze źródeł antysemityzmu i faszyzmu jest nacjonalizm budujący nienawiść między narodami. Likwidacja narodów jest więc najskuteczniejszym sposobem na uniknięcie w przyszłości kolejnego Holokaustu (dokładnie według tego schematu likwidacja kapitalizmu miała zlikwidować wyzysk ekonomiczny).
Podobne myślenie legło u podstaw budowy integracji europejskiej, z tym, że w jej początkowym okresie dominował pogląd, że przyczyną wojen są sprzeczne narodowe interesy ekonomiczne, a więc łagodzenie tych sprzeczności wymaga integracji gospodarczej. Po śmierci Schumana (1963) i zmianach w europejskich elitach politycznych spowodowanych "marszem przez instytucje" do głosu w Unii doszli komuniści, a podstawą Traktatu z Maastricht i kolejnych aktów zjednoczeniowych stał się projekt z 1984 r. włoskiego komunisty Altiero Spinelliego, będący recydywą jego Manifestu z Ventotene z 1941 r. Pod jego wpływem idea związku suwerennych państw zastąpiona została federalistyczną ideą ponadnarodowego państwa europejskiego rządzonego samowładnie przez Komisję Europejską, której miała przysługiwać wyłączna inicjatywa ustawodawcza. Idea ta została czasowo odrzucona przez część państw członkowskich, ale wobec trwającego kryzysu ekonomicznego forsowana jest obecnie już bez żadnych zahamowań. Jej wspieraniem zajmuje się założona w 2010 r. Grupa Spinelli (nazwana na cześć autora projektu zjednoczeniowego) z Danielem Cohn-Benditem, Joschką Fischerem, a z polskiej strony Różą Thun i Danutą Hubner. Zgodnie z Manifestem napisanym przez Cohn-Bendita z Guy Verhofstadtem, najważniejszym celem Unii jest likwidacja państw narodowych. Argumentacja oparta na zagrożeniu antysemityzmem i faszyzmem pozostała niezmienna.
Zrozumienie funkcji nacjonalizmu i internacjonalizmu ułatwiają dwa przykłady sprawdzonych historycznie totalitaryzmów.
Adolf Hitler sześć lat po dojściu do władzy rozpętał z pomocą bolszewickiej Rosji II wojnę światową w celu stworzenia tzw. Mitteleuropy. Gdyby Hitler nie uwikłał się w wojnę z Rosją (co było niemożliwe, bo Rosja z kolei chciała opanować całą Europę), Europa Zachodnia zachowałaby się tak, jak Francja i żaden opór w państwie rządzonym przez jedną partię nie byłby możliwy. Dzięki temu, że istniały narody posiadające suwerenne państwa, były one w stanie zorganizować opór i pokonać Niemcy. Imperium Hitlera trwało sześć lat.
W zjednoczonej, sowieckiej Rosji pod władzą jednej partii znalazło się przynajmniej kilkadziesiąt narodowości, w tym przynajmniej kilka narodów o własnej kulturze i bogatych tradycjach. Ponieważ narody te pozbawione zostały elit (wymordowanych przez bolszewików) i nie miały suwerenności, mogły być kontrolowane i rozbijane przez służby bezpieczeństwa, policję i armię podlegające jednemu ośrodkowi decyzyjnemu i żaden z tych narodów nie był w stanie stawić skutecznego oporu totalitarnej władzy. Imperium sowieckie trwało 70 lat i wcale nie zamierza się poddać.
W państwie totalitarnym wszyscy ludzie, niezależnie od narodowości, rasy, wyznania, podlegają całemu aparatowi zorganizowanego terroru. Elity narodów, które w państwach suwerennych sprawują przywództwo, w jednym państwie zmieniają się z ich przywódców w ich nadzorców spełniających polecenia władzy centralnej. Jeśli jedne elity nie zechcą takiej roli wypełniać, władza centralna może je zlikwidować (albo zmarginalizować) i postawić w ich miejsce ludzi dyspozycyjnych, a likwidacja elit w ramach jednego państwa jest dużo łatwiejsza, niż likwidacja elity odrębnego państwa suwerennego. W rzeczywistości więc istnienie niezależnych, suwerennych państw spełnia w życiu międzynarodowym dokładnie taką samą rolę, jak istnienie w demokracji wolnych, niezależnych, świadomych swoich interesów wyborców.
Antynarodowa, federalistyczna propaganda uprawiana jest przez skrajną lewicę, dążącą do niczym nie kontrolowanej władzy nad całą Europą. Idea narodu jest dla takiej władzy największym niebezpieczeństwem, ponieważ umożliwia poddanym organizowanie się w duże wspólnoty stanowiące realną siłę – w warunkach współczesnych nie jest to oczywiście siła karabinów (chociaż tej siły nie należy lekceważyć), ale siła zorganizowanych, mających wspólny interes narodów, które swych interesów chcą i potrafią bronić.
Cóż może być groźniejszego dla totalitaryzmu, niż narody? |