Konflikt, a szczególnie konflikt społeczny doczekał się wielu opracowań tworzących tzw. teorie konfliktu. Teorie te powstawały przede wszystkim w XIX wieku, gdy narastające konflikty ekonomiczne we wczesnym kapitalizmie zagroziły wybuchem rewolucji społecznej i gdy rodziła się socjologia. Chyba jednak najstarszą próbą systematycznego rozwiązywania konfliktów społecznych była koncepcja umowy społecznej, wywodząca się od Thomasa Hobbesa (Lewiatan, 1651), a rozwijana przez Jean-Jacquesa Rousseau (Umowa społeczna 1762) i Pierre Proudhona (Indywidualistyczna umowa społeczna, 1851).
W XIX wieku powstało wiele teorii, z których (oprócz marksowskiej) najpopularniejsze była teoria polsko-austriackiego socjologa Ludwika Gumplowicza (1838–1909), bliska teorii amerykańskiego socjologa Lestera Warda (1841-1913). Ward twierdził (w Dynamic Sociology, 1883), że źródłem konfliktów jest ludzka natura rozdarta między egoizmem i altruizmem, między emocjami i intelektem, odzwierciedlająca się w życiu społecznym jako siła napędowa kształtująca cywilizację. Z kolei francuski socjolog Emile Durkheim (1858-1917) za najważniejszy przejaw społecznych konfliktów uważał przestępstwo, rozumiane jako nieakceptowana przez zbiorowość manifestacja odmienności. Durkheim uważał przestępstwo za nieodłączny element zdrowego społeczeństwa, świadczący z jednej strony o trwałości struktury, z drugiej zaś o konieczności jej przełamywania.
Niewątpliwie największy wpływ na historię XX wieku miała teoria konfliktów klasowych Karola Marksa. Według Marksa zasadniczy konflikt kapitalizmu wynika z własności środków produkcji, która umożliwia kapitalistom wyzysk proletariatu. Istotę konfliktu stanowi więc nie sam wyzysk, ale własność środków produkcji, czyli system. Likwidacja wyzysku możliwa jest więc tylko przez likwidację systemu, czyli prywatnej własności środków produkcji. Ponieważ kapitaliści dobrowolnie nie zrezygnują z własności, jedyną metodą likwidacji wyzysku jest siłowe obalenie systemu i zabijanie kapitalistów.
W piśmie KC Związku Komunistów (1850 r.) Marks pisał: „[duch rewolucyjny] musi się utrzymywać jak najdłużej [po zwycięstwie rewolucji]. Dlatego tak zwane wybryki, jak rzucanie na żer zemsty tłumu jednostek i budynków, z którymi wiążą się nienawistne wspomnienia, muszą nie tylko być tolerowane, ale należy nimi sterować i nadawać im właściwy kierunek”.
„…rzucanie na żer zemsty tłumu jednostek i budynków…” – jak to pięknie brzmi…
Marksistowska teoria konfliktu okazała się - jak wszystkie marksistowskie teorie - błędna. Dała jednak „filozoficzną” podstawę do zabijania ludzi w zorganizowanym systemie „dyktatury proletariatu”. Błąd Marksa polegał na założeniu, że ekonomiczny konflikt kapitalizmu można rozwiązać tylko niszcząc cały system, a więc niszcząc jedyny wydajny system ekonomiczny. Zamiast więc likwidować wyzysk (nawet metodami siłowymi – np. strajkami) i prowadzić do poprawy sytuacji ekonomicznej proletariatu w ramach wydajnego systemu, marksiści chcieli i chcą zniszczyć ten system i zastąpić go systemem niewydajnym, w którym wszyscy będą żyć w nędzy. Marksowska teoria konfliktu nie była jednak „błędem” (Marks był człowiekiem wyjątkowo inteligentnym). Reforma systemu mogła poprawić los proletariatu, ale nie mogła dać władzy komunistom. Władzę mogło dać tylko zniszczenie jednego systemu i stworzenie nowego, a siłą niszczącą miał być proletariat, któremu wmawiano (bezskutecznie), że jedyną metodą jest zabijanie ludzi.
To, że system taki musi prowadzić do nędzy i zabijania milionów nie miało i nie ma żadnego znaczenia. W globalnym państwie komunistycznym (nawet jeśli nazwiemy je Europejską Federacją) rządzonym przez jedną partię (nawet, jeśli nazwiemy ją Komisją Europejską*/) – jakby powiedział klasyk – „władza zawsze się wyżywi”.
Teoria konfliktów Karola Marksa stała się podstawą taktyki walki marksistów o władzę na następnych 150 lat i obowiązuje do dzisiaj.
Taktyka ta wymaga:
- wskazania jakiegokolwiek pokrzywdzonego proletariatu (robotnicy, studenci, Murzyni, Indianie, młodzież, mniejszości seksualne),
- wskazania krzywdy (wyzysk, ograniczenie wolności, segregacja rasowa, nietolerancja),
- wskazania oprawcy (system, władza, kapitalista, rodzina, szkoła, autorytet, religia, Kościół, „faszyzm”),
- podsycanie poczucia krzywdy w celu radykalizacji proletariatu,
- objęcia przywództwa pokrzywdzonych i skierowania ich gniewu przeciwko oprawcom,
- obalenia oprawcy i przejęcia władzy w imieniu pokrzywdzonych.
Warunkiem skuteczności „wyzwolicielskiej” taktyki marksistowskiej jest nieustanne podsycanie konfliktu i umacnianie przekonania, że warunkiem jego rozwiązania jest zniszczenie oprawcy. Jedyną modyfikacją tej taktyki była rezygnacja z fizycznego terroru, jaki miał stosować wczesnokapitalistyczny proletariat na siłę głosów oddawanych na komunistów w wyborach.
Marksistowska teoria konfliktu zakłada, że jedynym rozwiązaniem konfliktu
jest likwidacja jednej ze stron.
Pojęcie konfliktu ma trzy wymiary. Jednym jest jego treść, drugim jego funkcja społeczna, trzecim funkcja polityczna.
Konflikt pojawia się, gdy ścierają się sprzeczne interesy lub wartości. Jeśli te interesy lub wartości się nie ścierają - nie ma konfliktu. Nie ma konfliktu między leniem i pracującym, o ile leń nie chce ukraść produktu pracującemu i godzi się żyć wolny, ale w nędzy. Nie ma konfliktu między tymi, którzy chcą się w ciszy modlić albo czytać, a tymi, którzy chcą tańczyć w ogłuszającej muzyce, jeśli dyskoteka jest tak zbudowana (albo położona), że hałas nie zakłóca ciszy w kościele i w czytelni. Interesy mogą więc być sprzeczne, ale nie muszą prowadzić do konfliktu.
Oczywiście w społeczeństwie ścierają się zarówno interesy jak i wartości i pojawia się mnóstwo konfliktów.
Jeśli konflikt jest ścieraniem się interesów, to oznacza, że interesy te sobie zagrażają, a więc konflikt musi budzić agresję potrzebną do obrony interesu. Nawet kompromisowe rozwiązanie konfliktu wymaga starcia się agresji broniących swojego interesu. Jeśli konflikt rozwiązywany jest szybko, agresja nie jest wielka i łatwiej ją przełamać (powściągnąć). Jeśli konflikt jest „zamiatany pod dywan”, agresja narasta i może doprowadzić do wybuchu, w którym racjonalne myślenie zastępują emocje.
Amerykański socjolog Lewis A. Coser (1913-2003) twierdził (i chyba słusznie), że liczba konfliktów jest odwrotnie proporcjonalna do ich intensywności. To znaczy, że jeśli społeczeństwo (i władza) nie boi się konfliktów, ale traktuje je jako normalny element życia społecznego, to te konflikty wybuchają często, ale nie prowadzą do wybuchu niekontrolowanego i niszczącego. Jeśli natomiast z jakichkolwiek względów konflikty są tłumione, to im później wybuchną, tym wybuch będzie silniejszy i bardziej emocjonalny, a więc trudniejszy do zracjonalizowania (i rozwiązania).
Konflikt jest naturalnym stanem ścierania się sprzecznych interesów.
Warunkiem skutecznej obrony interesu jest asertywność.
Asertywności nie należy mylić z agresywnością.
Stanowcze wyrażanie opinii i obrona swych praw nie jest "mową nienawiści",
ale warunkiem skutecznego rowiązania konfliktu.
Konfliktów nie ma tylko tam, gdzie wszyscy myślą i działają identycznie.
Konfliktów nie ma więc tylko w społeczeństwie totalitarnym.
Jeśli swoje interesy w konflikcie reprezentują grupy społeczne, to znaczy, że bronią one swojego zagrożonego (innym interesem) interesu. Poczucie wspólnoty interesów i ich zagrożenia jest, obok wspólnej kultury i religii, jednym z najważniejszych spoiw grupy.
Tę zasadę można w polityce wykorzystać na dwa sposoby.
Jednym sposobem jest cementowanie grupy przez tworzenie poczucia nieustannego zagrożenia jej żywotnych interesów. Najżywotniejszym interesem jest oczywiście biologiczne przetrwanie, a najsilniejszym spoiwem przekonanie, że grupie zagraża śmiertelne niebezpieczeństwo. To zagrożenie może być realne, ale nie musi, ponieważ o jego skuteczności jako spoiwa decyduje przekonanie grupy. Przykładem stosowania tej techniki jest zjawisko tzw. „współczesnego antysemityzmu”, który podobno narasta na całym świecie, chociaż – poza obszarem Bliskiego Wschodu - trudno byłoby wskazać jego znaczące przykłady (a i tam wrogość różnych narodów nie musi świadczyć o jakimś wyjątkowym „antysemityzmie”). Niezależnie od źródeł i podstaw, poczucie zagrożenia antysemityzmem na pewno daje skutek – sprzyja budowaniu poczucia więzi między zagrożonymi członkami wspólnoty, sprzyja poszukiwaniu jednoczącego „centrum” kierującego wspólnotą (lojalność wobec elit) i zapobiega procesom wtapiania się członków zagrożonej wspólnoty z innymi, z definicji antysemickimi wspólnotami. W tym przypadku jednak tworzenie zagrożenia, a więc budowanie konfliktu między wspólnotą a otoczeniem służy albo samej wspólnocie albo jej elicie, jest więc zjawiskiem wewnętrznym.
Inną techniką, stosowaną powszechnie jest eskalowanie istniejących, albo tworzenie pozornych konfliktów między grupami społecznymi po to, aby ich wzajemną agresję wykorzystywać zgodnie z zasadą „dziel i rządź”. W tym przypadku mamy do czynienia z budowaniem przez „siłę trzecią” ostrego konfliktu między grupami społecznymi po to, żeby odegrać w nim rolę obiektywnego arbitra i gwaranta bezpieczeństwa grupy zagrożonej. Korzyść z tej techniki jest potrójna – (1) biorąc w obronę grupę „uciskaną” zyskuje się jej przychylność (i głosy w wyborach), (2) grupa „uciskająca” staje się w społecznej opinii „oprawcą”, a więc jej oddziaływanie jest marginalizowane (a w końcu można ją nawet spenalizować), (3) w konflikcie arbiter w ogóle nie musi zajmować żadnego stanowiska, ponieważ nie broni on konkretnego interesu żadnej z grup, a tylko zabezpiecza wszystkich przed „uciskiem”.
Wróciliśmy więc do punktu wyjścia, ponieważ technika ta jest dokładnie opisaną wyżej marksistowską taktyką wozwoleńczą.
...
Krzysztof Karoń
*/ W swoich pamiętnikach Lew Trocki opowiada o tym, jak szukali z Leninem odpowiedniej nazwy dla stanowiska ministra w nowym rządzie bolszewików (określenie "minister" wydawało się zbyt burżuazyjne) i o radości Lenina, gdy wybrali nazwę "komisarz", a dla ministerstwa "komisariat". Lenin był zachwycony, ponieważ nazwa brzmiała "rewolucyjnie". |