Przemoc to środek przymusu.
Zwykle zaczyna się od przemocy psychicznej, podniesionego głosu, krzyku, gróźb, a gdy te nie skutkują, w ruch idzie dłoń, pięść, pasek, kij, sztacheta albo kij bejsbolowy (to tylko wykształceni). Przymus jest konieczny, gdy ktoś nie chce zrobić tego, czego zrobić nie chce, ale przede wszystkim wtedy, gdy ktoś nie chce zrobić tego, co zrobić powinien, albo gdy robi coś, czego robić nie powinien.
No jak to? Jak nie chce, to nie powinien. A jak robi, to znaczy, że chce. Przecież gościu w telewizji mówił - róbta co chce ta.
Teoretycznie tak, ale co ma zrobić ciężko harujący ojciec chłopaka, który jeszcze nie nauczył się dobrze czytać, a już zaczyna wąchać klej albo kradnie, żeby pod szkołą kupić skręta?
Teoretycznie oczywiście ojciec powinien spojrzeć synowi głęboko w oczy i powiedzieć: „Drogi chłopcze, zdobądź najpierw wykształcenie, bo nauka to potęgi klucz”.
„Drogi chłopiec” może mu na to z czystym sumieniem odpowiedzieć: „Nie pieprz stary, popatrz sobie na Ambergolda – po angielsku potrafi tylko „cieńdź many”, a jakie ukręcił lody? I co mu zrobili?”.
Oczywiście w wielu przypadkach przymus, a tym bardziej przemoc nie znajdują żadnego usprawiedliwienia, ale większość ludzi raczej zgodzi się ze stwierdzeniem, że bywają takie sytuacje, gdy przymus jest konieczny.
Otóż i tak i nie. Oczywiście nikt z własnej woli nie pójdzie do więzienia i na ogół trzeba go tam „wsadzić”, ale są to sytuacje skrajne i w większości przypadków ludzie robią to, co powinni nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że chcą.
Czy wybitni pianiści, np. Zimerman i Blechacz staliby się wirtuozami tylko dlatego, że ktoś zapędzał ich do pianina kijem? Czy siostry Radwańskie weszłyby do światowej czołówki tenisowej tylko dlatego, że ojciec lał je dyscypliną? Zapewne nie zawsze mieli ochotę na ćwiczenia lub trening, ale na pewno istniał jakiś inny powód, dla którego poświęcili lata pracy dla osiągnięcia takiego mistrzostwa, że to nie oni na innych, ale inni na nich patrzą i ich podziwiają. I jeszcze im za to chętnie płacą.
Założę się, że każde z nich, że każdy, kto cokolwiek osiągnął, zdobył, nauczył się, wyszedł ponad przeciętność, znalazł w rodzinie, wśród znajomych, wśród nauczycieli, albo nawet w książkach kogoś, kto mu zaimponował, kogo chciał naśladować, komu chciał dorównać, albo kogo chciał prześcignąć.
Taka postać to autorytet. Autorytet wynikający nie ze strachu, ale z podziwu.
Ktoś, kto ma autorytet nie musi nikogo do niczego zmuszać. Nie musi grozić i pomstować. Wystarczy, że poprosi.
Jeżeli są takie rzeczy, które może nie są przyjemne, ale człowiek powinien je zrobić dla wspólnego lub własnego dobra, to zrobi to albo ze strachu, albo dlatego, że skłoni go do tego siła autorytetu. Obiektywnie rzecz biorąc, siła autorytetu jest swego rodzaju przymusem. Ale autorytet obywa się bez przemocy.
Ta prawda ma jednak odwrotną stronę – jeśli w rodzinie, w szkole, w społeczeństwie niszczy się autorytety, jeśli wmawia się ludziom, że autorytet to faszyzm, to w końcu jedynym środkiem przymusu pozostaje przemoc - wrzask, pięść, kij.
...
Krzysztof Karoń |