|
historia antykultury |
CO TO JEST KAPITALIZM |
|
Do czasu likwidacji w 1991 r. Układu Warszawskiego i RWPG w świadomości społeczeństw państw komunistycznych pojęcie "kapitalizm" oznaczało połączenie demokracji parlamentarnej z ekonomicznym systemem gospodarki wolnorynkowej, w odróżnieniu od "komunizmu" oznaczającego połączenie monopartyjnego komunizmu z ekonomicznym socjalizmem (czyli tzw. państwową gospodarką planową). Obydwa pojęcia nie miały żadnego odniesienia do zmieniającej się rzeczywistości i przedstawiały ukształtowane jeszcze w XIX wieku zasadnicze przeciwieństwo dwóch koncepcji organizacji życia społecznego, ale były wygodne w użyciu i przetrwały w języku potocznym i w języku propagandowym, tym bardziej, że izolacja boków sprzyjała mitologizacji tych pojęć. Na Zachodzie komunizm długo wydawal się ustrojem socjalnego bezpieczeństwa i sprawiedliwości społecznej, na Wschodzie kapitalizm wydawał się ustrojem wolności i dobrobytu. Formalna likwidacja systemu komunistycznego i związana z nią euforia sprzyjały powstaniu złudzenia, że jeśli komunizm upadł, to w byłych krajach komunistycznych zapanuje ustrój panujący wcześniej na Zachodznie, a więc że musi to być niechybnie "kapitalizm". Czy więc jest, albo czym był naprawdę kapitalizm? Jak w każdej prostej i pogwatwanej przez ideologów sprawie - zacząć trzeba od początku, a nie od końca.
SYSTEM NATURALNY I SYSTEMOWY "KONSTRUKT" Socjalizm rozumiany jako koncepcja systemu ekonomicznego był tworem całkowicie sztucznym - pewnym "konstruktem" nie mającym żadnych podstaw w wiedzy ekonomicznej, a szczególnie psychologicznej - i powstał dlatego, że zdaniem jego twórców istniejący system ekonomiczny miał wadę - był niesprawiedliwy w podziale wytworzonego bogactwa. Socjalizm powstał więc po to, żeby tę wadę usunąć. Pierwsze koncepcje socjalizmu powstawały na na przełomie XVIII i XIX wieku, gdy istniejący system ekonomiczny wchodził w fazę tzw. kapitalizmu, ale próby praktycznego ich zastosowania kończyły się fiaskiem, dlatego Marks uznał je za "utopijne" (stąd nazwa socjalizm utopijny) i wraz z Engelsem stworzył teorię uzasadniającą wprowadzenie socjalizmu siłą i podtrzymywania go siłą. To uzasadnienie nazwane zostało naukowym, chociaż oczywiście z nauką nie miało nic wspólnego, a przede wszystkim dotyczyło nie samego socjalizmu jako systemu ekonomicznego, ale historycznej nieuchronności rewolucji, czyli odbierania własności i zabijania ludzi. Ten sztucznie wykoncypowany system socjalistyczny miał zastąpić system istniejący, który miał oczywiście wadę niesprawiedliwości, ale miał również zaletę skuteczności, a to dlatego, że był systemem, którego nikt nie wymyślił, który ukształtowal się w wyniku naturalnych przemian społecznych i cywilizacyjnych i ktorego celem była nie sprawiedliwość, ale skuteczność, czyli zdolność do tworzenia bogactwa. To, że ten "naturalny", czyli powstający w wyniku wewnętrznych przemian system doprowadził do niesprawiedliwego podziału dóbr jest jedna kwestią, natomiast to, że był on systemem wydajnym jest inna kwestią i tych kwestii nie należy ani mylić, ani łączyć, ani pomijać.
Niezależnie od tego, jak bardzo skomplikowany jest współczesny system ekonomiczny, jego podstawowy cel był, jest i pozostanie tylko jeden - jest nim zaspokajanie ludzkich potrzeb. Wiele potrzeb człowiek jest w stanie zapokoić we własnym zakresie, ew. w ramach wspólnoty składającej się z rodziny lub wspólnoty sąsiedzkiej. Jeszcze niedawno przeciętny chłop był nie tylko rolnikiem, ale i spawaczem i kowalem i przetwórcą żywności i mechanikiem samochodowym itp., a jego żona krawcową, prządką, kucharką i specjalistką od konserwacji żywności. Jednak taka wielobranżowa gospodarka samowystarczalna (autarkiczna) możliwa jest przy niewielkiej wydajności produkcji i niewielkich kwalifikacjach. Specjalizacja wymaga kwalifikacji, ale umożliwia zwiększenie wydajności i produkowanie lepszych wyrobów w ilościach większych, niż tylko na własne potrzeby. W ten sposób dochodzi do pierwszego podziału pracy i powstania konieczności wymiany produktów i usług między kowalem a mleczarzem, między zdunem a tkaczem, między rzemieślnikiem a rolnikiem itd. Bezpośrednia wymiana towarów i usług nie jest wygodna, ponieważ producent towaru A wcale nie musi potrzebować akurat towaru B produkowanego przez kogoś innego, kto potrzebuje towaru A, ale woli towar C produkowany przez producenta, który potrzebuje jeszcze innego towaru D. Zasady wolnego rynku opisał w 1776 r. Adam Smith (1723-1790) w dziele „Badania nad naturą i źródłami bogactwa narodów”, ale był to właśnie opis działającego już mechanizmu, a nie model abstrakcyjnej konstrukcji. Genialny szkocki filozof (specjalizował się w etyce) wskazał podstawy bogactwa narodów – pracę i jej racjonalny podział, oraz konkurencję i wolny rynek. Na wolnym rynku interes jednego człowieka może być zrealizowany tylko wtedy, gdy jego działanie zaspokaja potrzeby innych ludzi. Na rynku spotyka się oferta towarów i usług (podaż) z ludzkimi potrzebami (popyt). Jeśli nikt nie będzie tego rynku zakłócał, to prędzej czy później ten, kto ma potrzebę, znajdzie kogoś, kto tę potrzebę zaspokoi. Ludzie we własnym interesie obserwować będą sygnały płynące z runku, żeby ustalić, jakie są potrzeby innych ludzi i jeśli podejmą działania, żeby te potrzeby zaspokoić - osiągną bogactwo. Jeśli jednak pracować będą bez uwzględniania tych sygnałów, zbankrutują. Jeśli na rynku jest zbyt wielu stolarzy, to część stolarzy nie zarobi na życie. Jeśli na rynku zabraknie stolarzy, a będzie zapotrzebowanie na stoły, prędzej czy później ktoś nauczy się stolarstwa i otworzy warsztat stolarski. To samoregulujące działanie rynku Smith nazywał „niewidzialną ręką”. System rynkowy traktuje się jako model gry interesów jednostek, w których wspólne dobro jest wynikiem indywidualnego egoizmu i taką interpretację przypisywano samemu Smithowi. Nie jest to uzasadnione, ponieważ troska o własny interes nie jest jednoznaczna z egoizmem. Egoizmem jest zabieganie o własny interes wbrew interesowi innych. Zasady wolnego rynku działają jednak tylko wtedy, gdy rynek ten jest naprawdę wolny, to znaczy, gdy wszyscy mają do niego nieograniczony dostęp, ponieważ tylko wtedy może działać zasada wolnej konkurencji.
Rozważania Adama Smitha odnosiły się do bogactwa narodów traktowanych jako całości. Były więc rozważaniami ogólnoekonomicznymi i nie zajmowały się kwestią podziału tego bogactwa. W czasach, gdy powstawał rynek wolnej wymiany świadczeń kwestie indywidualnej wolności dopiero zaczynały pojawiać się jako problem filozoficzny i etyczny i miały znacznie bardziej skomplikowane podłoże niż nam się wydaje. Feudalizm, który w sensie prawnym skończył się dopiero wraz ze zniesieniem pańszszczyzny (czyli mniej więcej w połowie XIX wieku) opierał się na specyficznym systemie zależności dwukierunkowej, która wprawdzie jednoznacznie określała podległość, ale zobowiązywała feudała do różnych świadczeń wobec wasala. W jakimś sensie stosunek między poddanym a feudalnym panem przypominał stosunek między współczesnym wolnym człowiekiem a państwem, które zabiera mu bogactwo w formie podatków, ale w zamian gwarantuje bezpieczeństwo socjalne. Kiedy pożar strawił domostwo albo zdarzała się klęska nieurodzaju, wieś dostawała drewno na odbudowę z pańskiego lasu i ziarno z zapasów na nowy zasiew. Oczywiście feudal robił to we własnym interesie, ponieważ chłopi stanowili jego majątek. Kiedy stosunki feudalne przestały działać, ogromna rzesza wolnych, ale niewykształconych i biednych ludzi znalazła się na rodzącym się rynku wymiany towarów i usług i jedynym towarem, jaki miała do zaoferowania była siła fizyczna. Cenę tej siły wyznaczał rynek, a jeśli przedsiębiorca mógl kupić robotnika taniej, nie widział powodu, żeby kupować go drożej. Z powodu nadpodaży siły roboczej robotnicy popadali w coraz większą nędzę, a przedsięciorcy gromadzili coraz większe bogactwo. Podział bogactwa był więc „niesprawiedliwy”. Wolny rynek posiada bardzo brutalny mechanizm likwidujący nadwyżkę zbędnego towaru. Powoduje on, że jeśli na rynku jest zbyt wielu robotników i muszą oni swoją pracę sprzedawać zbyt tanio, to część z nich musi po prostu umrzeć z głodu, a wtedy zmniejszy się podaż i cena siły roboczej (płaca) wzrośnie. Takie rozumowanie tkwi w stworzonej w 1798 r. teorii przeludnienia angielskiego ekonomisty Thomasa Malthusa (1766-1834), ale tzw. maltuzjanizm wydaje się być przykładem wręcz „nieludzkiej niesprawiedliwości”. Jest to oczywiście prawda, ale nie jest to „prawda ekonomiczna”, ponieważ w ekonomii nie ma pojęcia sprawiedliwości. System ekonomiczny albo jest wydajny i tworzy bogactwo, albo jest niewydajny i tworzy nędzę. Nie ma żadnych podstaw do tego, żeby rynek oskarżać o niesprawiedliwość, podobnie jak nie można winić pędzącego samochodu za to, że pozabijał przechodniów. Winę w takim przypadku ponosi kierowca. Rynek, czyli miejsce, w którym spotykają się ludzkie potrzeby i oferty ich zaspokojenia jest tylko częścią życia społecznego. Tym, co powoduje, że ludzie chcą zaspokajać potrzeby innych ludzi jest korzyść, jaką mogą uzyskać w zamian za te usługi. Jeśli rynek stwarza możliwości zdobycie korzyści większych niż oczekiwane, większość ludzi będzie taką możliwość wykorzystywać, ponieważ skłania ich do tego natura. Na rynku nie istnieje pojęcie korzyści „nadmiernych” czy „niesprawiedliwych”. Korzyść, którą określamy jako „niesprawiedliwą” pojawia się tylko wtedy, gdy przykładamy do niej jakąś zewnętrzną, "nieekonomiczną" miarę. Każda miara operująca pojęciem niesprawiedliwości jest miarą nie ekonomiczną, ale etyczną. Można więc powiedzieć, że rynek ma taki sam "defekt", jak opisany w innym miejscy defekt kultury. Kultura motywuje do działania, ale nie określa celu i granic wysilku. Podobnie rynek motywuje do wysiłku, ale w przypadku indywidualnych decyzji nie zabepiecza przed katastrofalnymi skutkami tych decyzji. Jeśli w przypadku kultury i rynku zgłaszamy postyulaty moralne, to ich źródłem jest system wartości dominujący w kulturze i na rynku.
Termin "kapitalizm" pochodzi od słowa kapitał oznaczającego bogactwo przekraczające poziom konsumpcji, umożliwiające inwestowanie w środki produkcji. Teoretycznie każdy, kto ma nadwyżkę (lub pożyczy) środki umożliwiające mu rozpoczęcie działalności gospodarczej na własne ryzyko jest kapitalistą, ale oczywiście nie jest to prawdą, ponieważ staje się on tylko przedsiębiorcą dzialającym na wolnym rynku. O kapitalizmie możemy mówić dopiero od momentu, gdy kapitał osiągał takie rozmiary (stąd wzięło się pojęcie akumulacji kapitału, czyli jego gromadzenie), że umożliwiał inwestowani powodujące zmiany strukturalne w systemie produkcji i gdy zapewniał posiadaczom (kapitalistom) taką przewagę ekonomiczną nad innymi uczestnikami rynku, że umożliwiał trwałą patologizację rynku. W pierwszym przypadku chodzi o inwestowanie w postęp techniczny oraz system produkcji przemysłowej opierającej się na podziale pracy, w drugim przypadku chodzi o możliwość przetrzymywania kryzysów, jakie powodowały niezorganizowane jeszcze, spontaniczne bunty i strajki robotnicze, a także eliminowanie konkurencji przez tworzenie nieformalnych porozumień służących monopolizacji rynku. Prawdopodobnie nikt z XIX-wiecznych teoretyków ekonomii nie był w stanie przewidzieć, w jakim kierunku pójdą zmiany w systemie kapitalistycznym, a przede wszyskim tego, że system ten - coraz bardziej wydajny dzięki postępowi technicznemu - zacznie "połykać własny ogon", dławiąc się wyzyskiem proletariatu.
To, że wolny rynek można określić jako amoralny nie oznacza, że jest on „niemoralny”. W rzeczywistości ma on w sobie pewien mechanizm, który przez wielu uważany jest za podstawę moralności. Chodzi o to, że pojęcie „wolny rynek” nie oznacza rynku, na którym nie obowiązują żadne ograniczenia – a tak definiowane jest współcześnie pojęcie wolności.
Współcześnie pojęcie liberalizmu nie znaczy nic. Najlepszym przykładem całkowitego pomieszania znaczeń jest belgijska i flamandzka partia liberałów i demokratów (Open Vlaamse Liberalen en Democraten), która od 1992 r. połączyła „lewicowych liberałów” z „chrześcijańskimi demokratami”, w 2007 r. połączyła się z „radykalnymi demokratami”, a jej przewodniczący Guy Verhofstadt jest szefem komunistycznej Grupy Spinelli w Parlamencie Europejskim i największym, obok Daniela Cohn-Bendita orędownikiem federalistycznego, ponadnarodowego państwa europejskiego.
Wolny rynek premiuje tylko takie działania, które są społecznie przydatne. Warunkiem przetrwania i sukcesu na wolnym rynku jest przedstawienie oferty, którą zaspokoi potrzeby innych ludzi. Wolny rynek wymusza kreatywność, ponieważ udoskonalanie oferty jest jednym z warunków sukcesu. Wymusza również lojalność, rzetelność i punktualność, ponieważ niedotrzymana umowa kończy się sprawą sądową i utratą klientów. Tym samym wolny rynek, dopóki jest wolnym rynkiem, eliminuje ludzi, których działanie jest społecznie szkodliwe lub nieprzydatne. cdn... /w opracowaniu
|